#anime #animedyskusja
Servant x Service
Nie wiedząc nic o bajce i sugerując się tytułem spodziewałem się jakichś świntuszących wygibasów spod znaku kinematografii typu H z pokojówką w roli głównej. Okazuje się, że jest to coś zupełnie innego, gdyż sługą jest urzędnik a serwis zazwyczaj oznacza postawienie jakiejś pieczątki na wniosku.
Ten tytuł to workplace comedy rozgrywające się w jakimś urzędzie miasta czy innym biurze do spraw papierkologii i rozpoczyna się od przyjęcia do roboty trójki świeżaków:
- Młody, zdolny lecz leniwy slacker
- Zagubiona typiara, która po zawaleniu studiów nie wie co ze sobą zrobić, więc została urzędnikiem
- Wstydliwe dziewczę o ogromnym biuście i questem do wykonania
O ile baja zaczyna się mocno tematycznie, przybliżając widzowi arkana urzędniczego żywota oraz trudności z nim związane, dosyć szybko, bo po zaledwie kilku odcinkach praca schodzi na bardzo daleki plan, a tematyką stają się rozterki sercowe pracowników. Samo w sobie nie jest to złe, ale nie ukrywam, że część wprowadzająca podobała mi się bardziej, było mniej japonizmów, krindżowania o cospleju oraz różowego królika. Różowy królik to totalnie nieporozumienie.
I to właściwie tyle z zarzutów, seans jest całkiem śmieszny, lekki i przyjemny, postacie są charakterne i wyraziste, a ich zachowanie jest raczej spójne - nie mamy tutaj obrzydzających życie, a występujących prawie w każdym anime romansidle, plot twistów z d⁎⁎y na budowanie chujowej dramy. Można oglądać.