#anime #animedyskusja

My Tiny Senpai (2023) z zeszłego sezonu obejrzałem już sobie po fakcie, skuszony bardziej rekomendacjami kolegów, niż własnym zainteresowaniem. Spodziewałem się po tej bajce raczej gniotu typu Uzaki-chan, dlatego też nie uznawałem za stosowne śledzić jej tydzień po tygodniu, jednak emisja się skończyła, a ja jestem koneserem, więc mam obowiązki koneserskie. 

Shinozaki zapisuje się do korpo, gdzie ma na dziale drobniutką, cycatą senpai, w której się podkochuje, bo jest taka wspaniała. Niezmiennie pogodna, troskliwa, dziewczęca – i jeszcze ma gigantyczne bimbały. Dziewuszka to zupełny moeblob, nie ma jakiejkolwiek osobowości. Nie przeszkadzałoby mi to wcale, gdyby bajka brnęła w, choćby, właśnie cycocentryczną komedię w korpo scenografii, a Shinozaki miał w sobie coś z Kintaro z Golden Boya. 

Tak się nie dzieje, i workplace też zresztą wcale nie ma zbyt wiele. To raczej zbitek banalnych sytuacji, w których Shinozaki i senpai mają się ewidentnie ku sobie, częstokroć w przestrzeni biurowej, ale nic z tego nie wynika, bo mają inteligencję emocjonalną przedszkolaków. Ecchi występuje w ilościach symbolicznych, sprośnego humoru się nie uświadczy, pro-płodnościowa propaganda śp. premiera Abe również ma się krucho. Tak właściwie, bajka jest zwyczajnie nudna. 

Nic tej produkcji nie nobilituje w moich oczach, początkowe zainteresowanie prysło bardzo szybko. Po co takie rzeczy rysować?
4969d0c6-3dc5-4eef-baed-f733fbafd7a5

Zaloguj się aby komentować