479 + 1 = 480
Tytuł: F1: The Movie
Rok produkcji: 2025
Kategoria: Dramat / Sportowy
Reżyseria: Joseph Kosinski
Czas trwania: 2h 35m
Ocena: 5/10
Bardzo zdolny kierowca trafia do Formuły 1, dla wszystkich jest jasne, że to przyszły mistrz świata. Jego karierę przekreśla poważny wypadek, przez który traci kontrakt, miejsce w F1 i zostaje kaleką. Zaczyna startować z sukcesami w innych seriach wyścigowych. Po latach trafia ponownie do F1, do najsłabszego zespołu w stawce, gdzie drugim kierowcą jest perspektywiczny kierowca z Wielkiej Brytanii.
To pierwsze 5-10 minut filmu, w których zastanawiałem się dlaczego główną rolę gra Brad Pitt, a nie Misiek Koterski. Podobieństwa do historii Roberta Kubicy są oczywiste. Ogólnie widać, że twórcy czerpali z historii F1, tam kilka ważnych wydarzeń było wyraźną inspiracją.
Szedłem do kina z nastawieniem, że pewnie fabuła nie porwie, ale wizualnie będzie dobrze. No i wizualnie jest rzeczywiście świetnie, wyścigi są pokazane kapitalnie. Kilka kamer w samochodzie, różne ujęcia, dynamika, walka na torze. Wyścigi ogląda się super. Można nawet przymknąć oko na drobnostki do wyłapania tylko przez fanów tego sportu jak to, że kierownica w samochodzie to ewidentnie kierownica F2, silnik strzela ogniem z wydechu jak samochód F2 (bo to był tak na prawdę samochód F2 z "kamuflażem" F1). Takich drobnych rzeczy jest więcej - Sonny przyjeżdża na wyścigi z własnym kaskiem w torbie, główna konstruktorka samochodów w czasie wyścigu siedzi na pit wall i zarządza strategią... przeżyłbym to wszystko gdyby nie fabuła.
Fabuła tego filmu to jest pieprzony absurd xD Tam się dzieją tak niedorzeczne rzeczy, że plomby z zębów wypadają od zgrzytania. Serio, to jak działa zespół wyścigowy, jak zarządzana jest strategia wyścigu, to co wyprawia tam Sonny - nie wygląda to na film przy którym pracował ktokolwiek ze świata F1, a przecież producentem jest Lewis Hamilton. Oprócz tego mamy klasyczny, nawet już chyba trochę sztampowy konflikt gdzie mamy młodego gniewnego, który myśli że jest lepszy od innych, a szczególnie od tego cynicznego starucha który został jego zespołowym kolegą.
W filmie oczywiście przewijają się rzeczywiści kierowcy i szefowie teamów F1, ale raczej jako tło - na prostej startowej, w padoku, podium. Są pojedyncze sceny gdzie oni rzeczywiście coś zagrali pod film.
Drobny, nieistotny spojlerek - nie sądziłem że w filmie Lewisa usłyszę od głównego bohatera tekst "Damn, he's good" w kierunku Maxa Verstappena xD
Na film spokojnie może pójść osoba nie oglądająca F1 - to co potrzeba wiedzieć jest tłumaczone, a to co jest głupie nie będzie raziło. Film wtedy może się nawet podobać i zyskać ze 2 punkty w ocenie. Dla kibiców - warto dla warstwy technicznej.
Wygenerowano za pomocą https://filmmeter.vercel.app
#filmmeter #filmy #f1 #formula1
