2-0 dla Indiany Pacers.
I to w Madison Square Garden.
Całe spotkanie na styku aż w czwartej kwarcie Pacers zbudowali prowadzenie. Błędy w kommnikacji i zbyt częste pomaganie w obronie Knicks sprawiło, że na 2:45 przed końcem Indiana wygrywała 10 punktami. Ale Knicks walczyli. Anunoby trafił dwa wolne, Brunson tłustą trójkę i za moment jeszcze poprawił dwupunktowym rzutem, a na 15 sekund przed końcem znalazł ścinającego pod obręcz Josha Harta. Knicks zmniejszyli prowadzenie Pacers do jednego punktu.
Indiana wznawia akcję spod kosza. Faul Jalena Brunsona na Aaronie Nesmithie. Ciągnął go za koszulkę, skrzydłowy IND zaliczył glebę. Nie ma tematu - bezdyskusyjne rzuty wolne, które Nesmith trafia bezbłędnie.
I TERAZ JAKIM CUDEM THIBS PRZY STANIE 111-109 DLA PACERS, NA 14 SEKUND PRZED KOŃCEM, NIE BIERZE CZASU?
Rozumiem - chociaż chyba nawet nie - taki błąd u Marka Daigneault. Brak doświadczenia. Ale Tom Thibodeu? Człowiek, który zęby zjadł na koszykówce play-offowej?
Szkoda nawet gadać. Potencjalnie mogliśmy dostać drugą dogrywkę albo wygraną Knicks i remis, co dla serii byłoby znacznie lepsze.
Indiana jest piękna. A dziś Pascal Siakam władował 39 punktów, 5 zbiórek i 3 asysty.
#nba
