Zdjęcie w tle
karolina-wojtyla

karolina-wojtyla

Debiutant
  • 1wpisy
  • 0komentarzy

Krótka przypowieść o tym jak prawie posrałem się w gacie ostatnio


Taka akcja mnie spotkała - byłem w weekend na grillu ze znajomymi, poszło trochę browarków zero i zwykłych, jakieś pojedyczne shoty, no i sprawca (sprawczyni?) zamieszania czyli karkówka. Przyjechałem akurat po siłowni, głodny jak cholera i praktycznie się na nią rzuciłem, do tego poszło trochę zwykłej kiełby, jakaś kaszaneczka i chlebek tak jak pan Jezus powiedział, no i super. No ale właśnie nie do końca xd gadam potem przy sprzątaniu po grillu z kumplem i mu mówię że super karkówka, taka miękka i w ogóle zjadłem chyba z pół kilo, a on na mnie patrzy lekko zmieszany i mówi, że spoko akurat kupowali z lokalnego sklepu mięsnego, który ma własne zaplecze jeśli chodzi o dostawców, tylko spodziewali się że grill będzie szybciej trochę i mięso zdążyło już trochę poleżeć, ale wyglądało na dobre. 

„Nie no, zjadłem, smakowało, nic nie czuję” - szybka myśl, która mnie od razu uspokoiła i zapomniałem od razu i temacie. O ja głupi i naiwny..

Następnego dnia, 9 rano idę na kurs hiszpańskiego - mam zajęcia grupowe, w teorii są dla małej grupy do 4 osób, w praktyce jestem tylko ja i taka fajna laska, w której się trochę podkochuję i coś tam nawet wychodzi. Po drodze na kurs czuję że coś jest nie tak, czuję się jakby napierdolony Seba driftował mi E36 po żołądku, idę powoli w stronę budynku gdzie mamy zajęcia i dosłownie czuję bulgotanie i przelewanie się jakieś ciemnej materii w jelitach. Dodam że rano nic czułem kompetnie nic i nawet nie chciało mi się srać po tym grillu - i to była niestety kartka pułapka którą aktywowałem.

Początek zajęć, lektorka tłumaczy nam jakiś tekst z książki, a ja czuję że Seba w żołądku rozjebał się autem jak młody Peretti. Mój brzuch zaczął wydawać jakieś nieludzkie odgłosy, ni to burczenie ni to przelewanie, dosłownie kakofonia chóru aniołków, które domagają się żebym się posrał. Próbowałem jakoś stłumić te dźwięki chrząkaniem czy szuraniem butem, ale myślę że ni chooya to nic nie dało i laski zaczęły czaić że coś jest nie tak xD. Przy 50 minucie lekcji chciało mi się płakać, czułem okrutne parcie na brzuch, gorsze niż przy zatruciu i jelitówce razem wziętych. Dzięki Bogu 59 minuta i koniec lekcji, zdążyłem tylko chwycić swoje rzeczy, wjebałem je na chama do plecaka, rzuciłem dziewczynie z grupy coś na zasadzie „sorry muszę szybko lecieć” (zawsze wracamy razem, no ale fekalny bożek potrzebuje ofiar) i wybiegłem z salki jak j⁎⁎⁎ny Usain Bolt goniony przez stado lampartów. 

Moja radość nie trawa zbyt długo, bo nie miałem po drodze żadnego kibla, żadnej kawiarnii, żadnego fast fooda, no k⁎⁎wa zero toalet w środku dużego miasta. Szedłem szybkim tempem i rzucałem spojrzenia jak narkoman na głodzie, tylko że zamiast heroiny, ja potrzebowałem kibla xd w końcu mnie olśniło i zdałem sobie sprawę, że mam całkiem blisko do swojego wydziału, a jeszcze bliżej niż sam wydział jest moją uczelniana biblioteka. Jak Jezus na drodze krzyżowej pokonywałem ostatnie 400 metrów modląc się do Boga ojca o siły, dosłownie byłem bliski poddania i pogodziłem się już z myślą że posram się zaraz w gacie i będę wracał do domu na piechotę w obsranych portkach jak menel. Jednak mój mental nie tak w ciemię bity i dałem radę dojść do biblioteki, dosłownie wszedłem tam z zaciśniętymi z wysiłku zębami jak seba na pigułach i bez słowa minąłem panią z ochrony i praktycznie wbiegłem do kibla. Czułem że kupa już powoli zaczyna forsować moje analne wrota i rzutem na taśmę wpadłem do jedynej (dzięki Bogu wolnej!) kabiny, zerwałem dosłownie gacie, rzuciłem plecak na podłogę i uwolniłem strumień lawy z d⁎⁎y, dosłownie czułem się jak odwrócony wulkan, tylko że fekalny. Najgorsze że po początkowej kupie która sprawiała wrażenie zbitej, niczym Grecy w koniu trojańskim zaatakowała mnie fala płynnego brązu, paląc, niszcząc i rabując wszystko na swojej drodze. Po 10 minutowym posiedzeniu miałem ochotę położyć się na ziemi z obsraną d⁎⁎a w pozycji embrionalnej i płakać ze szczęścia że to już koniec mojej udręki, dosłownie miałem ochotę wyjść i przytulać małe kotki. Na plus mogę też dodać, że po wyjściu z kibla spotkałem mojego wykładowcę, który wzorkiem pełnym uznania pogratulował mi pilności w nauce xD 


Nie wiem w sumie czemu się tym dziele, no ale że sezon grillowy w pełni to uważajcie tam na siebie kochani.


#gownowpis #srajzhejto

mk-2

@karolina-wojtyla ale taguj #srajzhejto xd

maly_ludek_lego

@karolina-wojtyla no no, widzę debiut udany.

@bojowonastawionaowca obserwować

Zaloguj się aby komentować