Wobec bełkotu politycznego obecnego w partyjnych, bynajmniej nie publicznych mediach i w kontekście dzisiejszego pochodu i nawiązań do "nocnej zmiany", polecam artykuł sprzed kilkunastu lat, napisany przez osobę będącą bliskim obserwatorem tamtych zdarzeń.
https://www.rp.pl/opinie-polityczno-spoleczne/art8139271-falszywy-mit-nocnej-zmiany
Kilka kwiatków:
> Wypowiadałem się kilkakrotnie, co sądzę o sprawie „Bolka”, unikając oceniania autorów i ich książki, której nie znam. Przeczytałem jednak w „Rzeczpospolitej” jej fragmenty, w tym zatytułowany „Stracona szansa Lecha Wałęsy”, opublikowany 19 czerwca 2008 r. Autorzy interpretują tam wydarzenia, które obserwowałem, a nawet współtworzyłem, jako członek Prezydium Unii Demokratycznej i bliski współpracownik Tadeusza Mazowieckiego – a mianowicie odwoływanie rządu Jana Olszewskiego. Otóż przynajmniej w tych opisach ja naukowych badań nie widzę, a raczej pamflet na tych, którzy rząd Olszewskiego odwoływali, wynikający z zaangażowania politycznego autorów. Powtarzają oni w istocie propagandową wersję tego wydarzenia z filmu „Nocna zmiana”, który o okolicznościach odwołania rządu Olszewskiego mówi niewiele, choć przedstawia się go tak, jakby mówił wszystko. Ta uproszczona teza brzmi, że rząd chciał ujawnić agentów, więc go odwołali.
> Prawda o 4 czerwca jest złożona i ciekawsza niż prymitywny mit o nocnej zmianie.
> Zacznę od tego, że rząd Jana Olszewskiego miał kilka bardzo słabych punktów. Po pierwsze, powstał jako rząd utworzony przez zajadłych wrogów prezydenta, którzy mu go narzucili. Nie Olszewski, lecz Jarosław Kaczyński stworzył rząd. To on zebrał większościową koalicję parlamentarną i niemal gwałtem skłonił Olszewskiego, by zgodził się stanąć na czele rządu. Kaczyński tworzył rząd jako narzędzie swojej zakulisowej władzy, głównie do wojny z prezydentem. I Wałęsa wiedział, że o to chodzi, a więc od początku był wrogiem rządu Olszewskiego, tym bardziej że po raz pierwszy coś mu narzucono i nie miał rady, by temu zapobiec. Sprawa się skomplikowała, bo jak tylko Olszewski został desygnowany na premiera, przestał słuchać Jarosława Kaczyńskiego.
> W roku 1991 Tusk nie był „mały”, jak się o nim pogardliwie wyraził Jarosław Kaczyński. Tusk stał na czele klubu liczącego 37 posłów, a Porozumienie Centrum Kaczyńskiego liczyło raptem 44 posłów (największy klub UD miał posłów 62). Rząd upadł przez ambicje jednego z koalicjantów, który dostrzegł lepsze możliwości ich realizowania po odwołaniu rządu. Rząd upadł przez brak zgody na jego postępowanie i politykę ze strony Unii Demokratycznej, w czym kwestia lustracji, dekomunizacji i agentów miała znaczenie marginesowe prawie do ostatnich dni tego gabinetu. Bliższa prawdy jest teza odwrotna, że rząd Jana Olszewskiego, wyczuwając zbliżający się upadek, wyciągnął pospiesznie sprawę agentów (grzebiąc przy okazji sprawę sensownej lustracji na długo) nie po to, żeby temu upadkowi zapobiec, lecz żeby stworzyć korzystne dla siebie jego wytłumaczenie, co dało początek mitowi o nocnej zmianie.
> Gdyby uchwały o agentach nie było, wotum nieufności i tak by głosowano, ale być może wtedy by go nie przegłosowano i rząd by trwał.
> Napisałem ten tekst bez jakiejkolwiek nadziei, że wstrząsnę mitem o nocnej zmianie, ale jedno nie ulega wątpliwości – historie pisane pod wpływem tego mitu nie mogą być prawdą, bo z kłamstwa wynika prawie zawsze kłamstwo.
I tymi kłamstwami żyjemy do dziś, i podobnymi kłamstwami posługuje się obecnie partyjna propaganda.
#jebacpis #marsz4czerwca
Kubilaj_Khan

Oceniać można tylko po faktach a te są takie, ze nikt ze zbrodniczego reżimu choćby Jaruzelski nie siedział w więzienie. To mówi wszystko o tej ustawce zwanej okraglym stolem. Dzieci tych ludzi dalej mają wpływ ma Polskę, choćby przez media.

Tichy

Też nie bardzo podzielam hype na Olszewskiego. W tamtym parlamencie nie był do utrzymania. Był rządem mniejszościowym (de facto) do tego bez podstawy politycznej. Mlaskacz dusił w kuluarach żeby rząd przetrwał bo był przeciwny Bolkowi ale tylko pod względem lustracji. Krwawy Antonii cisnął na opublikowanie teczek a tego konfident z siekierą się obawiał tak jakby nikt nie wiedział że donosił. Generalnie cyrk. Wszyscy łącznie z Olszewskim (człowiekiem bardzo prawym) przegrali bo zostali rozegrano przez stare układy jak dzieci. Kaczafi nigdy nikomu nie wybaczył tej 'zdrady' która była jego pierwszą poważną wtopą polityczną. I tak to się kręci do dziś bo mały dyktator cały czas pamięta urazy a jego wyznawcy lubują się w teoriach spiskowych. Szkoda w tym wszystkim tylko s.p. Olszewskiego bo to był zacny człowiek i bardzo odważny za prawdziwej komuny. Stał się ofiarą małych i głupich ludzi.

Zaloguj się aby komentować