Nowe pierdu pierdu o czytanych książkach 


Postanowiłem trzymać się klimatów wojennych i po przeczytaniu "Stąd do wieczności" niemal od razu zabrałem się za "Bunt na okręcie" Hermana Wouka. Fajna książka, zdecydowanie podobała mi się dużo bardziej niż pozycja Jonesa. 


Problem z poprzednią książką miałem taki, że autor za bardzo skupiał się na tematach alkoholizmu, seksu i innych aktywności bohaterów, po prostu było tam za mało aktywności okołowojskowej. Inaczej do sprawy podszedł pan Wouk, który z działań załogi USS Caine stworzył główną oś fabularną. Rzecz dzieje się podczas wojny amerykańsko-japońskiej, okręt przemierza Pacyfik pomagając w działaniach wojennych, a w międzyczasie załoga "walczy" z wyjątkowo upierdliwym dowódcą. Naprawdę ładnie opisano tutaj wszelkie rutynowe czynności załogi statku, autor wiedział, co pisze, bo sam przed napisaniem książki nabył spore doświadczenie na morzu. 


"Stąd do wieczności" to trochę taka książka o patologii systemu wojskowego, "Bunt na okręcie" w sumie także nie ucieka od tego tematu, robi to jednak znacznie delikatniej. Ukazuje problem, ale nie wali nim po głowie niczym cegłą, raczej pozwala czytelnikowi wyciągnąć własne wnioski. Otrzymujemy przykład słabego dowódcy, który mimo wszystko jest chroniony przez system. System nie przewidujący tego, że może się mylić, działający zgodnie z zasadą: "Mierny, ale wierny". 


Od początku w książce towarzyszymy postaci niejakiego pana Keitha, od chwili zaciągu do armii, następnie w czasie jego służby na USS Caine aż do końca wojny. Dużo lepsza to postać od głównego bohatera "Stąd do wieczności", którego trudno było polubić. 


Obie pozycje najbardziej cierpią w sferze romansu, Jones jak i Wouk stworzyli wyjątkowo słabe wątki miłosne, szczerze mówiąc wszystkie książkowe starocie jak do tej pory budzą u mnie w tej kwestii potężne rozczarowanie, może tak widziano romans w tamtych latach, nie mam pojęcia. 


8/10 będzie chyba dobrą oceną, Pulitzerek zasłużony.


Bonus.

Przyznam, że zanim zacząłem czytać powyższy tytuł, zabrałem się za "Buszującego w zbożu". Absolutny amerykański klasyk, pomyślałem sobie: "Może to być wspaniała lektura". Takiego wała, jak się okazało, cierpliwości starczyło mi na jakieś 40 stron tych wypocin. Nie przeczę, dla młodego czytelnika może to być fajniejsze czytanko, dla mnie wynurzenia 16-letniego bęcwała, już nie pamiętam skąd on tam był, okazały się być mało ciekawe. To tyle na dziś, bez odbioru. 


#necrobook #pseudorecenzja #hermanwouk

597f7982-02cd-4ad5-a7d9-af77effe5f10

Komentarze (0)

Zaloguj się aby komentować