Zdjęcie w tle
stoopido

stoopido

Inspirator
  • 81wpisy
  • 163komentarzy

Czesław Miłosz, Œconomia divina


Nie myślałem, że żyć będę w tak osobliwej chwili.


Kiedy Bóg skalnych wyżyn i gromów,


Bóg Zastępów, kyrios Sabaoth,


Najdotkliwiej upokorzy ludzi,


Pozwoliwszy im działać jak tylko zapragną,


Im pozostawiając wnioski i nie mówiąc nic.


Było to widowisko niepodobne, zaiste,


Do wiekowego cyklu królewskich tragedii.


Drogom na betonowych słupach, miastom ze szkła i żeliwa,


Lotniskom rozleglejszym niż plemienne państwa


Nagle zabrakło zasady i rozpadły się.


Nie we śnie ani na jawie, bo sobie odjęte


Trwały jak trwa to tylko, co trwać nie powinno.


Z drzew, polnych kamieni, nawet cytryn na stole


Uciekła materialność i widmo ich


Okazywało się pustką, dymem na kliszy.


Wydziedziczona z przedmiotów mrowiła się przestrzeń.


Wszędzie było nigdzie i nigdzie, wszędzie.


Litery ksiąg srebrniały, chwiały się i nikły.


Ręka nie mogła nakreślić znaku palmy, znaku rzeki, ni znaku ibisa.


Wrzawą wielu języków ogłoszono śmiertelność mowy.


Zabroniona była skarga, bo skarżyła się samej sobie.


Ludzie, dotknięci niezrozumiałą udręką,


Zrzucali suknie na placach żeby sądu wzywała ich nagość.


Ale na próżno tęsknili do grozy, litości i gniewu.


Za mało uzasadnione


Były praca i odpoczynek


I twarz i włosy i biodra


I jakiekolwiek istnienie.


Berkeley, 1973

Zaloguj się aby komentować

Poprzednia