Zdjęcie w tle
Mordi

Mordi

Zawodowiec
  • 13wpisy
  • 61komentarzy
109 796 + 47 = 109 843

Pojechaliśmy z @vvitch po kwadraty w dość ładnym, aczkolwiek średnio dostępnym dla szosy zakątku rezerwatu Wierzchomińskie Bagna :)

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
c9e354c3-312e-4470-b9d4-433568767bcd
Furto

Co to za model lampki?

Furto

Pierwsze widzę, jak się sprawuje? Mocno siedzi czy lata na mocniejszych wybojach? Ile trzyma bateria, jak się sprawuje tryb mijania, a jak drogowe?

Zaloguj się aby komentować

108 316 + 44 + 100 + 202 + 3 + 103 + 50 + 100 + 188 + 47 + 58 + 27 = 109 238

Majówka na rowerowo, głównie z @vvitch❤️

Jastrowie - Koszalin z @vvitch , 188km
Do Jastrowia dotarliśmy przy pomocy oraz współudziale PKP Ciapong do podróży. Podróż owa odbyła się zarówno bez przeszkód jak i bez opóźnień, co jest niewątpliwym oraz niebywałym sukcesem spółki PKP pociąg w przeciągu.
Jastrowie przywitało nas aurą nieco rześką oraz wstępnie pochmurną, ale nim się obejrzeliśmy, zmierzając w pocie czoła na północ, przejaśniło się na tyle że i zieleń była zieleńsza, i niebo było bardziej niebieskie i nawet asfalty były równe, o co w zapomnianych końcach świata niełatwo. Uśmiechy z naszych buziek zostały jednak zdarte wraz z asfaltem na drodze z jednego nigdzie w drugie. Oto bowiem, zaraz za Sypniewem, a przed Nadarzyczymśtam napotkaliśmy remont drogi. Okazjonalnie przysypane piaskiem fragmenty asfaltu nie nastrajały optymistycznie, ale już po zaledwie 10 kilometrach udało nam się wyjechać w równe dukty prowadzące nas do Bornego Sulinowa. W Bornem przystanęliśmy na chwilkę obok postumentu na którym ktoś postawił zupełnie nie nowy czołg T-34. Zrobiliśmy sobie zdjęcie bo “panie u nos ni ma takich dziwów” i pognaliśmy dalej na spotkanie przyrody oraz przygody. Z Bornego wytaczamy się świetną ścieżka rowerową i po chwili robimy pauzę w Łubowie. Stamtąd mamy prostą jak coś krzywego drogę do Czaplinka. Pięknie położona asfaltowa wstęga, przyzwoity asfalt i wiatr… Może nie we włosach, ale baraszkujący w zgięciach kolan i pod pachami gna nas ku pomnikowi Jana Papieża Drugiego. Nim doń dotarliśmy zrobiliśmy krótka pauzę w Żabce na czaplinieckim rynku, który akurat jest parkingiem. Szybko jedziemy zobaczyć Tego Który Wiedział i obieramy azymut na północ. Przez kilkanaście kilometrów jedziemy asfaltami typu łódzkiego, które są dziurawe jak coś dziurawego i po jakimś czasie docieramy do drogi wojewódzkiej łączącej… Jedno gdzieś z drugim nigdzieś. Tam robimy kolejna pauzę pod lokalnym sklepem, który wygląda jak żywcem wyjęty z lat 90 ubiegłego wieku. Po kilku kolejnych kilometrach wjeżdżamy na Stary Kolejowy Szlak - ścieżkę rowerową łącząca z grubsza południe z północą, czyli Wałcz z Kołobrzegiem. Jedziemy nią długie kilometry podziwiając to i owo i objeżdżając od zachodu Połczyn-Zdrój. Przez Jezierzyce i Rąbino docieramy do Białogardu gdzie robimy ostatnią tego dnia pauzę na Orlenie. Do Koszalina na obiad i kolację (w jednym) docieramy chwilę później mając na liczniku nieco ponad 188 kilometrów.

Lębork - Koszalin. Solo, 202 km
Do Lęborka dotarłem przy pomocy oraz współudziale PKP Ciapong do podróży. Podróż owa odbyła się zarówno bez przeszkód jak i bez opóźnień, co jest niewątpliwym oraz niebywałym sukcesem spółki PKP pociąg w przeciągu.
Lębork przywitał mnie aurą przyjemnie ciepłą takoż okolicznościami przyjaznymi. Opodal dworca bowiem, gnany ciekawością oraz mapą wujaszka Googla, odnalazłem Żabkę. W sklepie owym, na mój przyjazd gotowym, zakupiłem różności różne, głównie do żarcia, głównie podróżne. Mówiąc krótko: trzy batoniki i paczkę żelków. Tak przygotowany ruszyłem na szlak, nie rymując wspak.
Z Lęborka kieruje się z grubsza w kierunku Bytowa. Słonko grzeje bardzo przyjemnie, nieco mocniej podgrzewając na licznych hopkach. Spokojnie choć dynamicznie mijam kolejne wioski, kolejne obsiane pola, kolejne zakręty licząc na to, że uda mi się utrzymać przyzwoita średnią, zrobić minimalna ilość pauz i dojechać do domu nim kur zakaszle choćby raz.
Taki chuj.
Za Pomyskiem Wielkim (który wcale nie jest jakiś duży) wjeżdżam (choć to za dużo powiedziane - bardziej wprowadzam) w przepięknie położoną pomiędzy polami drogę. Pięknie położona między polami, biegnąca obok zagajników droga ma tylko jeden malutki feler… Zamiast choćby i dziurawego ale jednak, asfaltu, w całości składa się z kopnego piachu, po którym nie sposób nie tylko jechać, ale nawet iść wygodnie. Na szczęście cała ta zabawa to tylko kilka kilometrów. Średnia spadła ale nic to, gonię do (od)Bytowa uzupełnić paliwo. Zjadam hotdoga i cisnę dalej. Na zachód. Droga mija mi całkiem przyjemnie. Od jednej hopki do drugiej gna mnie wschodni wiatr co spienione goni fale. Asfalty też są jakieś takie przyzwoite, niezłe i wygodne więc nadrabiam nieco. Chyba nawet uda mi się dość żwawo i bez przeszkód jechać dalej.
Taki chuj.
Za Wierszynem wjeżdżam w kolejny ujeb, dla niepoznaki oznaczony jako szlak rowerowy. Zaczyna się niewinnie - oto bowiem moją dupcię w ciasnych pantalonach masują kocie łby, z pewnością pamiętające jeszcze dziadka Adolfa. O ile po tym da się jechać, tak później kocie łby znikają pod sypkim i piachem i szutrem. Tam też jestem zmuszony przez chwilę prowadzić rower.
Po niedługim czasie na powrót melduje się na cywilizowanym asfalcie i jadę do Kępic. Ostatnią tego dnia, krótką jak moje gacie pauzę robię na Orlenie i nie niepokojony kolejnymi ujebami gnam do domu. Choć brak ujebów być może jest nieco na wyrost, bowiem przez kilka kilometrów ponownie jadę asfaltem typu łódzkiego. Ostatnią tego dnia hopkę robię przez Górę Chełmską w Koszalinie. Po nieco ponad 7 godzinach jazdy netto melduje się w domu.

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
83962adc-98ea-4071-810d-c04c062e62d8
tyci_koks

@Mordi ale super!

Taka majówkowa aktywność zawsze na propsie!

Mordi

Dobrze jest dobrze pojeździć:)

tyci_koks

@Mordi pewnie! póki co nasza majówka to jak wasza jedna przejażdżka Udało się zrobić łącznie jakieś 178km

Ale może czuć nasz oddech na plecach

austrionauta

Bardzo ładne okoliczności. Zastanawiam się jak to jest jechać tyle na plaskato. Uczuć w każdym razie mi nieznany😀

Mordi

Przyjemnie:) Nie samymi górkami człowiek żyje (zwłaszcza jak ich niewiele)

pluszowy_zergling

No ładnie, szczerze to do takich niespodziewtfów to chyba gravel by się bardziej sprawił, albo lekka przeróbka szosy na "allroad" Polska to wgl jest taka średnio-szosowa, czym więcej słyszę od kolarzy

Mordi

To było tylko ok 5-7 km z ponad dwustu więc szkoda przerabiać szosę. Zwłaszcza że zwykle można znaleźć objazd.

Zaloguj się aby komentować

97 630 + 103 + 102 + 47 = 97 882

Piątkowo weekendowe patataj. Trochę ze @vvitch, a trochę solo (solo).

14 kwietnia mojej Meridzie stuknęło równo 5 lat i niemal 76 000 km przebiegu:)Przez ten czas było sporo kręcenia wokół komina, dwa razy przejechałem na niej tauzena, a ultra nawet nie liczę:) W ogóle rower sporo zamieszał i pozmieniał w życiu (oczywiście na plus). Gdyby nie szosa nie poznałabym wszak ukochanej w środku nocy, na drugim końcu kraju, @vvitch (。◕‿‿◕。)

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
c2a86a62-7e87-4638-a90b-37f86d7d59b1
Zielczan

@Mordi chłopie


97 630 + 103 + 102 + 47 = 97 882


119 587 + 103 + 3 + 3 + 102 + 47 = 119 845

Mordi

Już poprawiłem, sorki:)

Zaloguj się aby komentować

94 562 + 7 + 9 + 10 = 94 588

Dzięki @vvitch ja też zrobiłem swój bikefisting (czy jakoś tak)

Pojechaliśmy sobie do Velolabu do Gdańska na badanie i dopasowanie rowera. Jeśli ktoś jest ciekaw jak to wygląda, to kilka słów poniżej.

Fisting czy jakoś tak zaczęliśmy od wywiadu. Agata, która robiła badanie zebrała wywiad: co mnie boli podczas jazdy, gdzie czuje dyskomfort itp. później dostałem do zrobienia między innymi przysiady, skłony, fitterka sprawdziła to, jak elastyczny jestem (jak nisko mogę schylic z wyprostowanymi plecami czy jak wysoko (leżąc) dam radę podnieść nogę). Ogólne sprawdzenie czy fizycznie jestem gramotny.

Później usiadłem na swoją szosę ustawiona na trenazerze gdzie dokonaliśmy wstępnych pomiarów i nagraliśmy na kamerze pozycję na rowerze.

Kolejnym krokiem było przejście na symulator. Tam dopasowaliśmy długość mostka, wysokość siodełka, szerokość kierownicy itp. w międzyczasie sprawdziliśmy gdzie mam największy nacisk stopy na wkładkę w bucie i pod to ustawiliśmy bloki w bucie (dołożyła mi do butów wkładki żeby stopa była bardziej stabilna).

Dostałem do testów kilka siodełek. Wybrałem najwygodniejsze dwa modele i na nich, już na moim rowerze sprawdziliśmy nacisk tyłka na siodło). Czyli fitterka założyła mi na siodełko matę, która mierzyła nacisk w czasie rzeczywistym. Później było już dopasowanie ustawień mostka, kierownicy i manetek.

Roznice na plus widać już od pierwszej, krótkiej jazdy. Fajna sprawa dla kogoś kto dużo jeździ albo planuje dużo jeździć na rowerze:)

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
09c9c829-e5eb-484d-a553-48e2ae2c2ac2
Mordi

Za sam fitting zapłaciliśmy 1200. Z częściami wyszło nieco powyzej 2k, choć mogło dużo więcej. Akurat mój tyłek się dopasował do dobrego i względnie taniego siodełka:)

pluszowy_zergling

@Mordi

No ładnie, może kiedyś, 2k to jest w sumie hmm 30-40% wartości mojego obecnego roweru do gruzu D (Jeszcze roku gość nie ma, a już jest bity jak diabli... ale cóż, BARANEK UZALEŻNIA za bałdzo ....)


Oby WAM się jeździło fajnie, to najważniejsze!


Ja się od kilku dni próbuję przekonać do tego dolnego uchwytu w Revolcie, bebzona nie mam (troszkę ciągle skóra zwisa od redukcji te naście lat temu) ale kurde dziwne to takie pochylenie, może zamiast tego jednak pójdę w lemondkę, jednak takie pochylenie daje "speed'a" pod wiatr oj daje!

Mordi

Na lemonece może Ci być jeszcze dziwniej. Ale w dłuższej perspektywie to świetna rzecz jak lecisz gdzieś dalej:) No i dziękujemy:)

Felonious_Gru

@Mordi jak zacząłem czytać to se myślę "no pojebany", ale potem że skoro spedzasz po kilkadziesiąt godzin miesięcznie na tym rowerze to 2000 to nie jest wiele, szczególnie, że być może uniknąłes jakichś problemów zdrowotnych

Mordi

Żeby był nieco zabawniej... Rower mam od kwietnia 2019 i zrobiłem na nim 75000km... I dopiero teraz poszedłem na fitting. Po kilkudziesieciu ultra i dwóch dystansach powyżej 1k km na raz... W samą porę, ale @vvitchnie namówiła:)

pluszowy_zergling

@Mordi no to konkret, ja mam przebiegi ~12k+ od 3 lat już, ostatnie lata rekordowe, może w końcu się zacznę przymierzać faktycznie Ale chyba najpierw jeszcze urosnę do kolejnego gravela/road+ i wtedy

Zaloguj się aby komentować

93 759 + 51 + 180 = 93 990

Szczecin-Koszalin rowerem

czyli prosta historia o tym, jak wespół z @vvitch pojechaliśmy z punktu S do punktu K przez punkt G.

Na Orlen w Płotach, w których było całkiem sporo płotów (sporo płotów było w Płotach, nie na Orlenie w Płotach na którym był tylko jeden płot) wpadliśmy w półbiegu ciepłego, wiosennego dnia. Przesłonięte saharyjskim pyłem słońce nie grzało tak, jakbym sobie tego życzył, ale za to grzało tak, jak życzyła i życzyłaby sobie tego @vvitch. Było zatem nie za ciepło ale też nie było zbyt rześko. Pogoda była zupełnie, całkowicie i uparcie umiarkowana.

Zapewne część z Państwa zdążyła już zauważyć, że historia zaczyna się, z braku lepszego określenia, w miejscu z dupy, czyli ani nie zaczyna się tam, gdzie powinna się zaczynać, ani nie zaczyna się nawet tam gdzie powinna się skończyć - zaczyna się bowiem pośrodku niczego czyli w Płotach, które to leżą pośrodku niczego)

Po uzupełnieniu bidonów i napojeniu brzuszków ruszyliśmy ku majaczącym hen daleko na horyzoncie, niewidocznym zupełnie górom okalającym odległy niczym dworzec PKP w Przemyślu Polanów. Polanów nazywamy z jakiegoś powodu “Górami północy” nie miał jednak dla tej historii żadnego znaczenia, toteż zupełnie trzeźwy i zdrowy na umyśle narrator postanowił płynnie przeskoczyć na dworzec PKP w Szczecinie.

Tam bowiem wypełznęliśmy z wagonu kolei żelaznej wprost na krzywe i dziurawe trotuary Katowic północy. Wypełzanie z miasta rozpoczęliśmy od wypełznięcia z dworca i przypełznięcia pod duży acz skromny napis “SZCZECIN” oraz pomnik Krzysztofa Jarzyny, pod którym rozbiliśmy prowizoryczny obóz. Czas jednak naglił, nogi niespokojnie przebierały w miejscu więc po kilku chwilach ruszyliśmy przed siebie.

Doskonale przygotowana i utrzymana infrastruktura rowerowa Katowic północy z uśmiechem na zębach krzywej kostki brukowej ochoczo kierowała nas w miejsca nieprzyzwoicie źle zaprojektowane. Oto bowiem, trakt zwany dalej CPRem w, zdawać by się mogło, losowych momentach z dwukierunkowego zmieniał się w jednokierunkowy. Nie byłby to problem gdyby Jaśnie Wielmożny Pan Projektant Zdzisław Konewka z domu Szlauch von Matoł zaprojektował przejazdy z jednej strony szerokiej arterii na drugą, ale widać był to trud ponad intelektualne możliwości Jaśnie Wielmożnego Projektanta Zdzisława Konewki z domu Szlauch von Matoł.

Przeciwności infrastruktury nie zniweczyły jednak naszych planów. Koniec końców wyturlaliśmy się z nadmorskich Katowic które zamiast leżeć nad morzem leżały sobie leniwie nad zalewem i ruszyliśmy co sił, co koń wyskoczy, w te pędy oraz żwawo przed siebie, ku majaczącym hen daleko na horyzoncie, niewidocznym teraz górom otaczającym Polanów.

Droga meandrowała pomiędzy chałupami i polami, wiła się tu i tam skręcając w lewo i w prawo. Wieś spokojna i wesoła trwała w ciszy niedzielnego poranka. Kury gdakały, kaczki łamały konstytucję a czarna krowa w kropki bordo wyprowadzała jakiegoś rolnika kręcącego mordą na pastwisko. Gdzieś z lewej zaszczekał kot, z prawej zaś strony rozbrzmiewała donośnie cisza. W takich oto pięknych okolicznościach przyrody dotarliśmy po niewielu trudach do Goleniowa.

Gdybym chciał opisać wszystkie niesamowite przygody, które spotkały nas w Goleniowie to opowiastka ta nie byłaby nawet o kropkę dłuższa, toteż jako narrator, w tym miejscu przestąpię ostrożnie ponad jednym akapitem i wdepnę w kolejny, wycierając uprzednio but i strzepując zeń truchła niewykorzystanych liter, znaków przestankowych (te mogą mi się jeszcze przydać później więc muszę nimi gospodarować dość oszczędnie) i spacji, zapominając o nich zupełnie. Historia bowiem biegnie dalej zaś my próbujemy nadążyć, dysząc ciężko omotani trudami podróży.

Dalsza droga bowiem, jak to drogi mają w zwyczaju, wiodła nas czasami w dół, czasami w górę, czasami nawet pod wiatr. Godziny mijały bezpowrotnie, wskazówka sekundnika zataczała coraz szybsze kręgi na tarczy zegara, zaś narrator pierdolił trzy po trzy, zupełnie niepotrzebnie wydłużając tę jakże nudną opowiastkę.

Na popas, obiad, kolację i podwieczorek (choć było nieledwie południe) zatrzymaliśmy się w wykwintnym przybytku zwanym Złotymi Łukami, do którego z traktu wiodącego nas przez Nowogard ku górom północy odbiliśmy w lewo. Oczywiście nie będę Państwa zanudzał opisem kolejnych wesołych przygód jakie spotkały nas w miejscu w którym byliśmy, bowiem ponownie - opowiastka ta byłaby tak samo nudna i krótka. Dość powiedzieć że po wieczerzy na powrót ruszyliśmy w te pędy przed siebie, nieubłaganie zbliżając się ku wieczorowi.

Na Orlen w Płotach, w których było całkiem sporo płotów (sporo płotów było w Płotach, nie na Orlenie w Płotach na którym był tylko jeden płot) wpadliśmy w półbiegu ciepłego, wiosennego dnia. Przesłonięte saharyjskim pyłem słońce nie grzało tak, jakbym sobie tego życzył, ale za to grzało tak, jak życzyła i życzyłaby sobie tego @vvitch. Było zatem nie za ciepło ale też nie było zbyt rześko. Pogoda była zupełnie, całkowicie i uparcie umiarkowana od samego rana.

Mijając kolejne i kolejne wsie, pola, łąki, pola bitew i pola pełne rybitw, których nie było, dotarliśmy w okolice Rymania. Nie bolały nas ręce od kierownicy trzymania. Tam, nieopatrznie wjeżdżając na CPR, musieliśmy się zmierzyć z hordami chodnikowych zombie. Widok był to przeokrutny! Tabuny pół świadomych autochtonów snuły się po ścieżce, nie zważając zupełnie na tętent naszych kół i pohukiwania ryjem. Nieobecny wzrok, pęta białej kiełbasy wiszące u pasów i kapiąca z paszcz sałatka jasno zwiastowały, wszem i wobec oznajmiały że oto trafiliśmy na hordę Wielkanocnych Maruderów. Szybko, co koń wyskoczy choć na rowerach, uciekliśmy w nieco mniej cywilizowane ostępy pięknych okoliczności przyrody. Wjechaliśmy bowiem pomiędzy pola, łąki, bory, lasy i szałasy. W piękną niczym wąs Ryszarda Kalinowskiego ścieżkę rowerową łączącą jedno gdzieś z kolejnym nigdzieś. Piękne okoliczności przyrody uderzyły w nasze zmysły ze zdwojoną siłą. Oto bowiem wąska, czasami nieco krzywa i wybrzuszona korzeniami, czasami prosta i równa ścieżka rowerowa wiodła nas pośród pól malowanych ziemniakiem rozmaitem, zasadzonych czymś zielonym, pokrytych saharyjskim pyłem i kiełkującym żytem na wódkę. Ptactwo wszelkiego rodzaju pozdrawiało nas wesołymi trelami, płazy kumkały i wiwatowały z zarośli, sarny i jelenie kłaniały się nisko w pas unikając tym samym postrzelenia przez pijanych myśliwych. My czyniliśmy w responsie to samo, w ten sam sposób zgrabnie unikając kul myśliwych, którzy mylili nas z dziką, chrumkającą wesoło w zaroślach przyrodą. Od czasu do czasu zza płotów za Płotami obszczekiwały nas kundle bure, niektóre wesołe, niektóre ponure.

Nim się obejrzeliśmy nastał czas podjęcia decyzji od której nic nie będzie zależeć. Oto bowiem, po kolejnym popasie na Orlenie, gdzie nie było Fanty a Cola była w cenie, nadszedł czas podjęcia decyzji, która nie miała większego znaczenia dla przejechanego dystansu. Uradziliśmy wespół z Vvitch, gapiąc się w mapy sztabowe, które spadły nam na głowę (chwilowo mieliśmy wspólną) że można by pojechać w prawo. Albo w lewo - do podjęcia decyzji mieliśmy jeszcze czas. Póki co bowiem gnaliśmy przez Karlino, wyglądając Orlenu na którym nie było Fanty więc wypiliśmy Colę w cieniu.

Uradziliśmy aby za Biesiekierzem, przez który gnaliśmy względnie żwawo i w którym serdecznie pozdrawiał nas Pan Ziemniak bijąc brawo, pojechać w prawo, tak samo jak wcześniej żwawo. Skręciliśmy raz i drugi, przejechaliśmy fragment prosty, nie krótki ale za to niedługi i nim kur zapiał sześćset sześćdziesiąt sześć razy wpadliśmy do Koszalina. W pocie czoła (każde z nas swojego, mamy bowiem odrębne) przebiliśmy się przez niemal puste ulice, skąpane w szarości zasnutego pyłem i chmurami słońca. Stojące przy drodze niewiasty nie witały nas białymi chustkami roniąc łzy wzruszenia, zaś panowie przyodziani w odświętne kaftany i wypucowane gumofilce nie uchylali kapeluszy kłaniając się nisko, bowiem mieli tylko kaszkiety i braki w uzębieniu.

Tym oto sposobem dojechaliśmy do mety. Po raz ostatni rzuciliśmy okiem (każde z nas swoim, mamy bowiem osobne zestawy) na niewidoczne stąd masywne szczyty okalające Polanów. Trud został ukończony.

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
68622157-9cf2-4553-b4a7-c76f40b5fb76

Zaloguj się aby komentować

81 979 + 46 = 82 025

Jazda potencjalnie horyzontalna albo niepewna wertykalnie. Mówiąc prosto niczym bułgarski chłop: ślisko jak cholera. Uciekłem z bocznych dróg na DK pełen nadziei, że krajówka owa będzie do zimy gotowa. Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że łatwiej nawet będzie wyjebać się. Ale ze jestem wspaniałym pedalarzem to się nie wyjebalem krzyżem przed ołtarzem.

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
776d58ed-baae-4101-a8e5-5ca454d8b281
pluszowy_zergling

Wielkie gratki, ja dziś w sumie nastukałem 33, ale warun poranny był bardzo "lodowiskowy" stresik zawsze na takiej pogodzie.

Zaloguj się aby komentować

81 939 + 40 = 81 979

Żopy zostały ruszone.

Krótkie patataj ze @vvitch w rześkich okolicznościach okolic Koszalina, wokół którego hula zima, której na zachodzie ni ma a na wschodzie się zaczyna:)

#rowerowyrownik #mordimernaszosie

Skrypt | Statystyki

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
69f8fc54-830e-41cc-939f-dda8f57c93f7
Furto

Zajebiste zdjęcie, przypomina mi trochę charakterystyczny ekran końcowy filmów produkcji Jerry'ego Bruckheimera.

d2167a56-690a-4ddf-9065-e2f7aebf9bbb

Zaloguj się aby komentować

70 438 + 152 + 101 = 70 691

Dzień dobry:)

Dołączam do zabawy (znowu:))

Sobotnia setka to wypad z Panią @vvitch do Kołobrzegu, na śniadanko/obiadek w Maczku:) Do Kołobrzegu dojechaliśmy sobie po DK11, co było niezłym pomysłem (niemniej trafiło się kilku kierowników uprzedzający na gazetę), za to wracaliśmy po trasie R10 co było głupszym pomysłem z bowiem turyści zombie łazili wespół w zespół szerokością całą, wpadając i wchodząc na nienal pod koła. W niedziele zas pojechałem głównie solo (@vvitch odprowadziła mnie do Sianowa) do Jarosławca. Przeturlałem się nieco po DK6, nieco pośród pól malowanych wiechciem rozmaitem, targanym wiatrem, objechałem Wicie (hej czy nie wicie) i wróciłem do domku:)

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
f4111dc0-1f45-4c84-8311-1b15efe23403
3618 + 3 = 3621
#rowerowyrownik
Na ciapong odprowadzon przez ukochaną @vvitch
de0ca990-7be8-4ca4-895d-0be0d568229f
Antydepresant

@Mordi okej, czyli musiałbym ogarnąć sobie to mocowanie na bazie stalowej linki i przeplatać ją przez koła. Dzięki za info!

Mordi

@Antydepresant Drobiazg kolego:)

Mordi

@Antydepresant W niektórych pociągach masz zapięcia z szyframi, ale osobiście tego nie używałem

9fc4167c-13f8-4275-9d15-feeab340df39

Zaloguj się aby komentować

1637 + 105 = 1742
Pora i na mnie:) Dorzucam poniedziałkowe kilometry z Pomorza (okolice Koszalina, Sianowa i Polanowa)
7926436f-2837-4db9-aad4-e8a59c50fffc
Mordi

@LoneRider Tak, sam sobie takie kolaże sklejam jak mam więcej zdjęć z trasy:)

Gilgamesh

@Mordi ale taguj rowerowyrównik bo następna osoba nie doliczy do Twoich km

Zaloguj się aby komentować