To byla ta babcia, do ktorej jezdzilem co tydzien. Ta babcia, do ktorej w liceum, po szkole jechalem na rowerze, jadlem obiad, robilem sobie mala drzemke i jechalem na basen. Ta babcia, ktora nigdy nie narzekala. Ta, ktora po wyjsciu od niej musiala ZAWSZE pomachac przez okno albo z balkonu. Ta, ktora w niedziele, nie majac juz sily zrobic herbaty, wyszla na balkon zeby pomachac nam. Po raz ostatni.
Odeszla o 15:10. Kocham Cie Babciu, bede tesknill.
Zycze kazdemu z was takiej babci.