Zdjęcie w tle

Społeczność

Pasty i imby insternetowe

145

Spis past z internetu i pojebanych histori

#pasta
Nie mam pojęcia jak to się stało, może leżałem pod tą zasraną kołdrą w nocy, było mi gorąco i ściągnąłem gacie.
Próbowałem się uspokoić.

nie mogą być daleko
powtarzałem sobie. Próbowałem delikatnie wymacać pod kołdrą, czy nie leżą koło mnie, muszą leżec. Macam i macam. Nie ma.
Wtedy słyszę ojca

ooooo anon już nie śpi, wierci się pod łóżkiem tylko hehe pewnie wstydzi się, no nie bądź taki nieśmiały, wstawaj i się przywitaj!
I wtedy usłyszałem, jak wstaje i idzie w moim kierunku. Co robić. Słyszę zbliżającego się ojca, czas się zatrzymuje, goła, 20 letnia spierdolina zaraz zostanie odsłonięta, na dodatek siedzi tu pieniężna karyna.
Kurwa to wszystko zniknie, to nie może się dziać, czemu znalazłem się w położeniu jak bohater jakiejś pasty. Co robić, jakieś czary, modlić się do popara?
Macam szybko w pośpiechu szukając gaci, ale ojciec już jest.
Złapał kołdrę i zerwał ją ze mnie.
Wielka cisza.
Szybko wstałem zasłaniając pysiora, powiedziałem „dzień dobry” skinając głową i wybiegłem w ekstremalnym tempie z pokoju.
Ukryłem się w piwnicy, słyszałem tylko za sobą salwy śmiechu.
To było największe upokorzenie, jakie kiedykolwiek mnie spotkało. Jak o tym myślę, to nie chce mi się wierzyć, że to naprawdę się stało.
Okrupnik userbar

Zaloguj się aby komentować

#pasty
Nie rozumiem dorosłych ludzi, którzy palą. Wszystko to zaczyna się za gówniaka, bo ktoś miał za słabą silną wolę kiedy np. w gimnazjum Krzysiek przyniósł fajki rodziców i w kiblu częstował kolegów. „Hehe, co, jesteś pipa? Weź spróbuj.” I taki frajer spróbował, potem palił coraz częściej i częściej, a 20 lat później okazuje się, że na ten śmierdzący syf wydaje miesięcznie 500 złotych. Głowa mała. I to po co – żeby od niego śmierdziało, i niszczył sobie płuca i ogólnie zdrowie?

Jak to jest, że w XXI wieku ludzie nadal palą, i że nadal inicjowane jest ono w ten sam sposób? Bo chyba nie ma osoby, która w wieku powiedzmy 20 lat myśli sobie „Hmmm, w sumie nigdy nie paliłem. Może powinienem zacząć wydawać pieniądze na to, żeby mi było czuć z ryja jakby mi tam ktoś nasrał?” Dokładnie, nasrał. To jest tak głupie, że równie racjonalne byłoby gdyby ludzie zaczęli srać w gacie dla przyjemności i wchodziłoby im to w nałóg. „Karol, chodź do kibla, Darek zajumał dziadkowi paczkę Cottonworldów, będziemy srali w gacie, tylko nie mów facetce.”

„Hehe, Karol, a ty w ogóle wiesz jak to się robi?” Doświadczeni koledzy sracze z uśmiechem spojrzeli się na kolegę, który nieśmiało wyjął z paczki parę slipów. Wziął głęboki wdech i popuścił. Powitała to salwa śmiechu. Błąd początkującego. Każdy z obecnych to zrobił ale i tak bawi gdy widzą jak ktoś nie ma jeszcze wprawy w obsrywaniu się, i puści bąka. Od tej pory Karol należał to ekipy. Codziennie na przerwie wychodzili za szkołę, żeby zesrać się w gacie, po czym wkładali sobie w dupy gumy i tic taki, żeby nauczyciele nie wyczuli. Coraz więcej pieniędzy szło na slipy, bo weszło to w nałóg i na studiach obsrywali się już nawet i cztery razy dziennie. Niektórzy przystopowali, inni kupowali tanie majtki z Biedronki. Bardziej zdesperowani kupowali na rynku wątpliwej jakości majtki z przemytu, bądź tkaninę na metry i szyli sobie sami.

Normalny człowiek idzie na imprezę, ale nie może się bawić bo czuje gówno. Banda patusów zamiast kulturalnie wyjść obsrać się na balkon, bezceremonialnie rozpakowała 6-pak slipków przy stoliku i zaczęła srać tak, że ledwo można oddychać. Po imprezie wracasz do domu i całe włosy i ubranie śmierdzą gównem. Potem słyszy się, że ktoś obiecuje w nowym roku rzucić obsrywanie gaci, ale już po kilku dniach do tego wraca, bo nałóg jest zbyt silny. A wystarczyło powiedzieć Darkowi „nie” – tak byś miał i pieniądze, i zdrowie i czyste majtki.
Okrupnik userbar
myoniwy

@Okrupnik Oj tak, i jeszcze totalny brak kultury, przychodzić ci taki palacz i nawet się nie zapyta czy może tylko od razu wyciąga fajki i smrodzi. Jak jestem na robocie to przeganiam takich z wyraźnym zaznaczeniem że jebie od nich fajami.

Zaloguj się aby komentować

#pasta
Stoję w kolejce, przede mną jakaś para, przed nimi jakaś laska, wcześniej wężyk starych bab. Laska się obraca i zauważa ją ta z pary. I się zaczyna.
– Ewa!?
– Klaudia?! O jaaa, Zajebiście się tak spotkać. W mięsnym, hihihi
– Zajebiście! Dawno się nie widziałyśmy. Kiedy ostatnio? U Marcina na melanżu? Naprawdę zajebiście hihihi.
– U Maćka i Magdy się widziałyśmy chyba
– Nie byłam wtedy, nad morzem byłam, z Moniką pojechaliśmy do Marty i jej tego nowego ich odwiedzić
– No ale i tak zajebiście no.
– No. Zajebiście wyglądasz! Byłaś u fryzjera? Zajebiście!
– No byłam, dzięki, dzięki. Wiem, zajebiście. Hi hi.
Gość z pary milczy. Stoi. Lampi się w kiełbasy. Chyba je liczy. Medytuje w mięsnym.
– Byłam u fryzjera i wyobraź sobie, że jak wracałam autem, to mi wszyscy kierowcy migali światłami. Masakra, mówię ci. Dobry stylista to podstawa.
Nie dowierzam. Zerkam do kolesia od kiełbas. On też chyba nie dowierza. Odpłynął do odległej mięsnej krainy, wzrok wbity gdzieś w ostatni rząd z polędwicami. I nie odrywając wzroku od wędlin, robotycznym głosem mówi:
– A światła miałaś włączone?
– Co?
– Czy miałaś światła mijania włączone w samochodzie?
– Hihihi nie wiem, od fryzjera wracałam. Skąd Ty go wytrzasnęłaś Klaudia? Hihihi.
Wtedy spotkałem wzrok kolesia. Pustka. Zabrała mu duszę. Odwrócił się w ciszy, znowu do kiełbas. Szkoda człowieka.
Okrupnik userbar

Zaloguj się aby komentować

#pasta
Czy nie uważacie, że program „Jaka to melodia” stracił jakikolwiek sens? Przecież to jest dobre na youtube jako parodia teleturnieju muzycznego.

Zaczyna się jakąś kurwa operą mydlaną w stylu Mamma Mia z piosenką śpiewaną ewidentnie z playbacku przez gwiazdę. Po tym pojawia się Robert Janowski sławny poeta, piosenkarz, weterynarz i kompozytor polski. Przedstawia uczestników, którzy jak to wynika z krótkiego wywiadu są tu jest pierdyliard pierwszy raz. Przechodzimy do pierwszej rundy. Uczestnik 1 wybiera Bon Jovi. Muzyczka start – słyszeć krótkie „pruh”. Całe 0,041 sekundy I od razu wszystkie 3 guziczki JEB. Uczestnik 2 był pierwszy. „LIVIN ON A PREJER TYSIAC DZIEWIENSET OSIEMDZIESIATY CZWARTY ROK WYDANIA, A BON JOVI MA NA IMIE JON”. Janowski „Tak”. I karawana jedzie dalej przez całą pierwszą rundę, która jest głupia i bez sensu, bo z upływem czasem punkty rosną zamiast spadać, dopiero w drugiej rundzie jest normalnie.

Chyba zaczaili, że nikt nie będzie oglądał słuchania piosenek przez całe 0,513 sekund to wprowadzają przerywnik. Ktoś odgaduje po 0,031 sekundy (nowy rekord programu) piosenkę Ryszarda Rynkowskiego – Dziewczyny lubią brąz. Robert Janowski standardowo lakonicznie „tak”, ale dodaje uwaga „DAREK NAM ZASPIEWA”. No i zaczyna się karawana. Tylko tym razem połączenie opery mydlanej z polskim weselem i dyskoteką z liceum. Jakaś choreografia na scenie, uczestniczy tancza miedzy sobą jak wujek Staszek z ciocią Basią, widownia robi disko. Wygląda to fatalnie i chaotycznie dodając do tego te sztuczne uśmiechy rodem z teledysków Sandu Ciorby.

Mija pierwsza runda, druga runda (w której wreszcie punktacja działa z zasadami logiki) i mamy 3 rundę. No i tutaj standardowo. Wybieramy artystę – Indila. Janowski podpowiedź „Szczęście”. Uczestnik się zastanawia tak mocno, że kloca zasadzi o jezu tak ciężko w końcu mówi „dobra po jednej ryzyk fizyk”. Koleś na fortepianie zamaszystym ruchem przykłada paluszek i słychać – Tink. „DERNIERE DANSE? Tak”. Tak go ta nutka natchnęła.

Wielki finał. Uczestnik w 0,981 sekundy odgaduje 7 piosenek i mamy charakterystyczną muzyczkę. Na koniec mamy gwiazdę odcinka i kolejny odcinek Mamma Mia. Wszyscy szczerzą ryje do kamery i koniec programu.
Okrupnik userbar
MementoMori

Pasta o "Jaka to melodia" 😂 już na początku odpuściłem.

Zaloguj się aby komentować

#pasta
Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano za piętnaście trzecia. Latem to już widno. Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację. Tylko wstaję i wychodzę.
– No, ubierasz się pan.
– W płaszcz – jak pada. Opłaca mi się rozbierać po śniadaniu?
– Fakt!
– Do PKS mam pięć kilometry. O czwartej za piętnaście jest PKS.
– I zdążasz pan?
– Nie, ale i tak mam dobrze, bo jest przepełniony i nie zatrzymuje się. Przystanek idę do mleczarni. To jest godzinka. Potem szybko wiozą mnie do Szymanowa. Mleko, widzi pan, ma najszybszy transport, inaczej się zsiada. W Szymanowie zsiadam, znoszę bańki i łapię EKD. Na Ochocie w elektryczny do stadionu, a potem to już mam z górki, bo tak… w 119, przesiadka w 13, przesiadka w 345 i jestem w domu, to znaczy w robocie. I jest za piętnaście siódma! To jeszcze mam kwadrans. To sobie obiad jem w bufecie, to po fajrancie już nie muszę zostawać, żeby jeść, tylko prosto do domu. I góra 22.50 jestem z powrotem. Golę się. Jem śniadanie i idę
spać.
Okrupnik userbar
Pan_Buk

Ja też mam dobre połączenia, bo mam 1,5 metra do pracy.

monke

@Okrupnik tym razem nie pasta: pobudka 4:30. Wystarczy umyć twarz i zęby, bo prysznic był przed spaniem, spakować szejka i można wychodzić. Łapię autobus lub za nim biegnę, jeśli mi uciekł, by dostać się na dworzec. Z dworca pyk pociąg. W pociągu można wypić szejka więc śniadanie z głowy. No i jestem. Teraz tylko z buta jakieś 20 minut marszo biegu by być w robocie na 7. Jeszcze tylko minimum 10h tyrki i można wracać.

Zaloguj się aby komentować

#pasta
Anony, praca jako dozorca jest przejebana. Mieszkam w starej ruderze na obrzeżach miasta, wchodzących już w tereny leśne. Cały czas muszę coś reperować – a to w piwnicy jakaś rura poszła, a to zawiasy w drzwiach są przerdzewiałe i tak kurwa do zajebania. W dodatku okolica jest niewesoła, tereny typowej patologii. Kręci się tu mnóstwo łysych dresów. Typowe sebixy, łyse, głupie i napakowane, chcą ci spuścić wpierdol jeśli tylko im się nawiniesz. I to nie tylko w godzinach wieczornych, na tym zadupiu trzeba uważać cały czas. I weź tu się dostań bezpiecznie bliżej centrum, jak strach z mieszkania wyjść. Ale nawet chuj w ruderę, chuj w dresów – najgorsi są mieszkańcy. Staram się unikać starego dziada, jak ten zagada na klatce to bite pół godziny musisz wysłuchiwać jego gadania, z którego nic nie rozumiesz, bo cały czas rzuca sentencje po łacinie czy jakimś innym dziwnym języku. Widać, że gość wykształcony, ma u siebie pokaźną kolekcję książek. Niestety, z wiekiem zaczęły się problemy z pamięcią. Cały czas gubi klucze, czegoś zapomina i od razu leci z problemem do mnie. Uciążliwe to, ale w porównaniu z resztą nie jest taki zły. W budynku mieszka też stara gruba grażyna, wygląda jak typowa kucharka ze szkoły, rzucająca jakąś papkę na talerz i mająca wiecznie wkurwioną minę. Cały czas domaga się ode mnie jakichś napraw, drze ryja jak gocha od magicala. Jedyny powód, dla którego jeszcze jej nie wygarnąłem – czasami w podzięce odpala zajebistą naleweczkę, a to zawsze jakiś profit. No i oczywiście mieszka z trójką gówniaków, jedno gorsze od drugiego. Najmłodszy brajanek to typowe ADHD, lata pod nogami, cały czas coś psuje, drze się w niebogłosy i wszędzie go pełno. Jakby tego było mało, upatrzył sobie we mnie autorytet (chyba brakuje mu ojca) i skutecznie rozprasza mnie podczas wszelkich napraw – czy to u nich w mieszkaniu, czy w piwnicy czy kurwa gdziekolwiek. Brajanek ma siostrę – typową nastoletnią karynkę, uważającą się za nie wiadomo jaką księżniczkę. Chodzi po tej patologicznej okolicy i próbuje zdobyć atencje, ale u kogo XDDD jak tu tylko starzy ludzie i dresy. Jest jeszcze najstarszy syn, pryszczaty gruby przegryw, do tego chyba jakiś upośledzony. Łazi za dwójką młodszego rodzeństwa i grażyną i zachowuje się, jakby jedynym sensem jego życia było jedzenie. Jeszcze ma taki typowy przymułowaty głos, który doprowadza do szału. Chociaż czasem jak widzę jak sapie wchodząc po schodach to sobie skisnę pod nosem XD. Ale najgorsze dopiero nadeszło, jak wprowadził się pan A R T Y S T A. Apaszka, bułkę przez bibułkę, te sprawy, wielki światowy talent. No chyba nie za bardzo, skoro mieszka w ruderze na zadupiu. Ale co ja się tam znam Van Gogh też nie był doceniany w swoich czasach. Pan artysta ma zwierzątko i nie mógł to być kot, pies, chomik czy inne normalne zwierze, ale gadająca papuga. Tak kurwa, ptak drący ryja o randomowych porach dnia i nocy. Jeszcze gość zostawił parę razy otwarte okno, to mu ptak spierdolił. Zgadnijcie kto musiał pomagać go łapać. Jakby mnie dopuścili do wszystkich papug na długość ręki to bym wziął i zajebał. I tak właśnie wygląda przejebane życie dozorcy, pod miastem, w starej ruderze. Nazywam się gumiś Grafi i to moja historia.
Okrupnik userbar

Zaloguj się aby komentować

#pasra
Kiedyś w pracy zorganizowali bal przebierańców. Szef powiedział, że obecność obowiązkowa inaczej premii nie będzie. Sto złoty super premia kurwo. Każdy się zadeklarował, że przyjdzie, bo 100 zł to będą mieli na gaz do samochodu to też musiałem iść żebynie wyjść na ostatniego przegrywa. Pojechałem od razu po pracy do wypożyczalni strojów żeby wybrać najlepszy zanim inni się obudzą a mi zostanie tylko myszka miki. Wbijam: Panie daj pan jakieś przebranie dla mnie. Muszkieter może być? Spoko biorę. Wziąłem i wyszedłem. Przez tydzień w pracy temat numer jeden, kto, za co się przebierze. Normalnie jak w podstawówce. Dziewczyny oczywiście króliczki playboya, jedna gruba powiedziała, że też chyba za to się przebierze, ale szybko dostała ripostę żeby się przebrała za komodę. Poryczała się i wzięła L4 na dwa tygodnie. Faceci oczywiście batmany, spajdermeny, kowboje itd. Nadszedł w końcu ten dzień, wbijam na party, heheszki, gruba jednak przyszła przebrana za Marilyn Monroł. Siedzimy sobie pijemy, nawet jedna blondynka przebrana za dee dee z dextera mnie pochwaliła za fajny stój muszkietera. Było lepiej niż się spodziewałem. Jednak cały czas miałem na oku jedną taką, co siedziała i piła soczek, taka 8/10. Pytałem się, kto to jest, ale nikt jej nie znał. Szefo powiedział, że to z góry kogoś przysłali. Alkohol szumiał już w głowie zdobyłem się na odwagę i podbijam.
– Siema Anon jestem a ty?
– Hehehe miło mi, Ewa
Jakoś poszło. Jeden drink, drugi. Nagle znaleźliśmy się na parkiecie. Tańczymy w najlepsze. Nawet nie wiedziałem, że umiem tak dobrze tańczyć. Jeden kawałek za drugim, wolne szybkie i nagle drzwi od sali otwierają się z hukiem. Muzyka milknie a tam unosi się charakterystyczne
MÓJ PRZYJACIELU!
Każdy wtf, o co chodzi.
ŻONY NIE DAŁEM!
Patrzę na drzwi a tam pojawia się Krawczyk w takim stroju jak ja. Ewka cała czerwona na twarzy mówi pod nosem
– Sorry Anon.
Wtedy dotarło do mnie że całą imprezę bawiłem się z Ewą Krawczyk.
ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM!
Krawczyk wściekły wbiega na sale w stroju muszkietera z wyciągniętą szpadą prosto na mnie. Niewiele myśląc wyciągnąłem swoją i zaczynamy walczyć. Szybko zrobiło się kółeczko. Walczymy jednocześnie próbując mu wytłumaczyć, że to nie tak jak myśli
– Panie Krawczyk, ale ja nie wiedziałem, że to Pana Ewka
A ten nic, walczy dalej. Pchnięcia, zamachy, uniki. Zacząłem się wycofywać bo życie mi miłe. Czuje coś wielkiego za sobą, wyłożyłem się jak długi potykając się o psa Krawczyka który sprytnie stanął pod nogami. Krzyczę z rozpaczą:
– Poddaje się. Niech mnie Pan nie zabija
Krawczyk spojrzał na mnie i odpowiada:
Zatańczysz ze mną jeszcze raz,
Ostatni raz,
Nim skończy się ten bal.
Podał mi rękę. Wstałem. Krzyknął muzyka i zatańczyłem z Krawczykiem. Był to najlepszy taniec w życiu. Po wszystkim wziął Ewkę na ręce i wyszedłem dumnie ze sali.
Okrupnik userbar

Zaloguj się aby komentować

#pasta
>Wyobraź sobie, że Apple wypuszcza samochód
>wydajny, ekonomiczny, bezawaryjny
>bardzo wygodny i szybki pomimo niezbyt mocnego silnika
>dostępny w trzech, eleganckich kolorach
>drogi jak skurwisyn
>wersja z bagażnikiem wielkości koszyka rowerowego dalej droga
>jebaćbiede.jpeg
>mieszkanie pod hipoteke xD
>studia dzieci idą się jebać xDDD
>kupiłeś auto marzeń
>w kolorze „Bogota White”
>z bagażnikiem który zmieści dwie butelki wody i czipsy z biedronki ale chuj z tym xDD
>sąsiadzi zazdroszczą
>sąsiadki chcą opierdolić kolbe
>syn przestał się ciebie wstydzić i wrócił do twojego nazwiska
>czujeszdobrzeczłowiek.gif
>mało pali to też nawet się nie interesujesz co tam wlać
>kabli do akumulatora nie dostałeś, ale masz po starej astrze to co tam będziesz żebrał o jakiś gunwo
>polecasz auto wszystkim bez względu na stan materialny czy potrzeby związane ze środkiem transportu
>twoje najlepsze i chuj koniec gadki
>jebane biedaki
>zaczyna brakować wachy jedziesz na cepeena
>rzucasz kurwą widząc cenę paliwa ale się nie martwisz bo twoje cudo pali tak mało, że spokojnie wlejesz za dyche i będzie git
>łapiesz za pistolet, otwierasz wlew i
>cotokurwajest.exe
>trójkątny wlew
>wkurwiłeś się i idziesz do wachmajstra
>okazuje się, że masz dwie opcje
>możesz jechać na specjalną stację paliw Apple ale najbliższa jest 600km od ciebie
>jedna z dwóch bo Apple ma w chuju cebulandie
>drugą opcją jest zakupienie przejściówki z normalnego wlewu na wlew lightning
>okazuje się, że kable do akumulatora też będziesz musiał kupić bo na tych z astry to co najwyżej się możesz teraz powiesić
>musisz teraz wydać ok 20k papieru a zastawiłeś nawet swoją córkę pod zastaw w miejscowej parafii
>postanawiasz się zapożyczyć u lokalnego gangstera, artysty i miłośnika parostatków, Krzysztofa Krawczyka
>Krzysztof mówi
>spoko anon, nie ma sprawy, masz tu 50k z ultra procentem do dziesiątego
>odpowiadasz, że chciałeś tylko 20
>dostajesz lepe na ryj
>gardzisz moją dobrocią kurwo jebana? Pamiętaj do dziesiątego
>odchodzisz w milczeniu zastanawiając się czy to był dobry pomysł
>w końcu dziesiąty za 3 dni
>ale chuj tam xD
>kupiłeś wszystko co było Ci potrzebne
>nawet córkę z niewoli wykupiłeś
>zapomniałeś o długu
>nagle z dupy drogę zajeżdża ci pierdolny SUV marki Samsung
>z pojazdu wysiada nie kto inny jak sam Krzysztof
>wchodzi na mache twojego cudu motoryzacji
>ściąga gacie
>patrzy ci w oczy jakby wpatrywał się w twoją duszę
>i wali kupe śpiewając przy tym „Bo jesteś ty”
>jesteś w takim szoku że cię sparaliżowało
>ciepły stolec artysty spływa w dół maski zostawiając brązowo-złoty ślad
>Krzysiu podciąga gacie, wraca do samochodu nie zrywając z tobą kontaktu wzrokowego
>odjeżdża z piskiem opon zostawiając twoje osrane auto w chmurze kurzu i smrodu gówna
>w sumie nie jest źle
>jesteś żywy, zachowałeś auto
>próbujesz odpalić ale nihuja
>okazało się że byle gówno może popsuć Appla
>brak profitu
Okrupnik userbar
#pasta
Rok 965. Ty, Ziemowit, zwykła serwatka spod chwosta, 17 wiosen.
Razem z całą drużyną przybocznych pilnujecie namiotu, w którym wasz książę, Mieszko, przyjmuje poselstwo czarnych kapłanów. Boisz się, bo pamiętasz jak stary Siemomysł opowiadał, że bóg czarnych kapłanów nie lęka się śmierci. Zapytałeś o to jednego z żerców Peruna, ale on napluł ci w pysk i zagroził, że jak jeszcze raz zapytasz, to twój chwost oparszywieje i odpadnie jak żołędzie jesienią. Boisz się o chwosta, więc nie pytasz.
Słyszysz jak największy czarny kapłan przemawia do Mieszka:
– Wszystkie święte drzewa zrąbiecie i w ogniu żywym spalicie! – Chędożyć drzewa – pomyślałeś sobie. Przecież każdy lebiedź wie, że bogi wchodzą w drzewa tylko na chwilę, jak mają taki kaprys.
Czarny kapłan skrzeczy dalej:
– Wszystkie posągi Świętowida, Peruna, Trygława i Swarożyca, z ziemi wyrwiecie i w jeziorach potopicie! Eeee… Chwosta kładę na posągi… Bogi i tak mają nas za kiepów, czy im złożymy ofiarę, czy nie – powiedziałeś sobie w duchu.
– Wielożeństwo, jako obrzydliwe znać będziecie i je, jako Krystusowi niemiłe, odrzucicie! Iiiii tam – machnąłeś ręką. Przecież po powrocie z wypraw i tak najczęściej siedzisz w ziemiance, gapiąc się na pajęczyny, bo białogłowy nie chcą z tobą gadać, a ty z nimi konwersować też nie chcesz, bo trochę ci to nie idzie, a trochę nie masz śmiałości. A targania chwosta do giezła siostry przecież Ci nie zabronią, bo i skąd by mieli o tym wiedzieć…
– A… i te wasze zimowe obozowanie, bezpowrotnie zakończycie! – wyrzekł kapłan.
Ręka sama powędrowała ci do głowni miecza. Rzuciłeś okiem na towarzyszy. Męczywór, syn Kałomira, wyszarpał czekan zza pasa. Lestek, leśna znajda, dobył swojego krzywego noża, a Bździgost, zakląwszy szpetnie, złapał cep bojowy w obie ręce i zakręcił nim młynka, aż powietrze zafurczało. Jak jeden mąż wpadliście do namiotu gotowi zabijać. Mieszko, widząc co się dzieje, krzyknął: STAĆ! WSTRZYMAĆ SIĘ! Dla pewności huknął jeszcze Bździgosta pięścią w łeb. Ten wypuścił cep z rąk, po czym głośno sfajdał się w szarawary i padł na ziemię jak germański tarczownik. Mieszko z podniesioną głową spojrzał dumnie na czarnego kapłana i powiedział:
– Nie będzie więcej zimowego obozowania.
Chociaż twardo stałeś na nogach, w tym momencie wydawało Ci się, że ziemia rozwarła się pod tobą i wpadasz w wielką, bezdenną czeluść.
Zanim ocuciliście Bździgosta, wrzucając go do strumienia, czarni kapłani wsiedli na wóz i odjechali. Cała drużyna chodziła zasępiona po obozie, jak gdyby im ktoś szczyn dolał do przydziałowej porcji miodu. Po zmroku, gdy wszyscy, nawet książę, zasiedli wokół ogniska, młody Walimir nie wytrzymał i zapytał:
– Ale książę, to już od tego roku nie będziemy zimować? Nawet na dwa dni?
Oczy was wszystkich skierowały się na młodego zuchwalca. Miał dopiero 15 wiosen i jeszcze dobrze nie znał obyczajów panujących w drużynie. Na szczęście Mieszko wyraźnie lubił chłopaka i tylko złamał mu rękę kopniakiem. Później wszyscy zaczęliście się śmiać, bo Walimir po kopniaku wpadł do ogniska i szarawary zapłonęły mu na dupie. Zaraz po tym, Walimir zaczął wymachiwać złamaną ręką i wołać:
– O nie… jestem wikingiem i przeszkadza mi złamana ręka… Ojojoj… Na Odyna…
Przykładał sobie przy tym dłonie do głowy, udając że ma hełm z rogami. Razem z innymi wojami prawie tarzaliście się ze śmiechu, tak dobrze chłopak udawał wikinga.
Kiedy śmiechy ucichły, Mieszko wstał, powiódł po was wzrokiem i powiedział:
– Wojowie… Przelewałem z wami krew naszych wrogów, wznosiłem z wami rogi z miodem z naszych barci. Dziś rozmawiałem z czarnymi kapłanami nowego boga, którzy przyszli do nas z południa, od Czechów. Zdecydowałem, że wszyscy, całe księstwo wyrzekniemy się starej wiary i przyjmiemy nowego boga, który jest tak dzielny, że wychędożył w rzyć samą śmierć. To oznacza, że wiele się zmieni.
Słuchałeś z innymi i kiwałeś rozumnie głową. Książę ciągnął dalej:
– Zmieni się wiele, ale nie wszystko. – Tu Mieszko wzniósł w górę prawą dłoń, w której wyraźnie widać było skrzyżowane palce środkowy i wskazujący.
– Jasne, że kurwa będzie zimowe obozowanie! – ryknął Mieszko – żercy Świętowida mówią, że na Ślęży żaden bóg niczego nie widzi! Nawet ten, co chędoży kostuchę!
Zacząłeś do społu ze wszystkimi wrzeszczeć z radości. Pochwyciliście księcia, i jęliście podrzucać go w górę i głośno wiwatować
***
Dni stawały się coraz krótsze i chłodniejsze. Śnieg gęsto pokrył grodzisko w którym czekaliście zimowego przesilenia. Dzień przed wymarszem, Mieszko wysłał czarnych kapłanów nowego boga z misją, do oddalonego o tydzień drogi grodziska, tak by niczego nie podejrzewali. Następnego dnia po ich wymarszu cała drużyna karnie ruszyła w kierunku Świętej Góry Ślęży.
Po dwóch dniach marszu zaśnieżonym traktem, dotarliście na miejsce. Wszyscy już tam byli. Czesi, Rusini, chłopaki z Grodów Czerwieńskich, drużyna z Milska, prawie cała obsada Łużyc, Mołdawianie, Morawianie, Pieczyngowie, załoga z Kijowa i oczywiście Wieleci. Ci ostatni, specjalnie przybyli tydzień wcześniej, by dłużej chłonąć atmosferę.
Kiedy synowie wszystkich słowiańskich plemion weszli tajnym przejściem do wnętrza Świętej Góry Ślęża, zgodnie z pradawnym rytuałem zdjęliście tuniki i koszule, aby obmyć się w podziemnym źródle żywej wody. Następnie razem za wszystkimi, podążyłeś w głąb groty, aż dotarłeś do podziemnego, gorącego jeziora Samorogoszcz. Tam, aby nie obrażać tradycji ojców, wespół ze wszystkimi zdjąłeś szarawary i wszedłeś w gorącą toń jeziora.
Kiedy zanurzyłeś się po pas, zauważyłeś, że stoi obok ciebie potężny Rusin. Woda parowała wokół niego, mierzwiąc jego klatkę piersiową, owłosioną na podobieństwo niedźwiedzia. Rusin spojrzał w twoim kierunku i oblał się rumieńcem. Wyciągnął do ciebie dłoń, wielką jak bochen chleba, drugą pokazując na siebie i mówiąc: Danyłło. Uścisnąłeś jego rękę. Poczułeś, że robisz się jeszcze cieplejszy niż woda w świętym jeziorze.
Kątem oka dostrzegłeś, jak Mieszko, trzymając się za ręce z Wielkim Księciem Kijowa, schodzą niespiesznie do wody. Kiedy zanurzyli się po pas, Mieszko zaczął masować jego plecy.
Danyłło, chcąc odzyskać uwagę, położył swoją wielką łapę na twoim barku. Skinieniem głowy wskazał na Mieszka i Księcia Kijowa, dając Ci do zrozumienia, że też może Cię wymasować. Ostrożnie pozwoliłeś sobie poddać się jego zabiegom.
Dookoła was gęstniało już od par, trójek, a czasami nawet czwórek. Danyłło, masujący cierpliwie twoje barki, delikatnie naparł na nie, zmuszając cię, abyś odrobinę się pochylił. Poddałeś się jego prośbie. Nagle poczułeś tworzące się ognisko bólu, w miejscu poniżej twoich pleców. – Ten zdrajca przemycił włócznię! – przemknęło Ci przez myśl. Po chwili zrozumiałeś jednak, że wcale nie jest to włócznia, a już na pewno nie taka, jak ta świętego Maurycego, o której tyle prawili czarni kapłani nowego boga.
Wszyscy Słowianie są braćmi – pomyślałeś z
amykając oczy…
Okrupnik userbar
dsol17

@modeacja możecie jakoś odgrodzić ten wątek od reszty hejto, chcę tu wpuścić tylko takiego małego chłopca żeby posprzątał

dfba6423-4bfc-4b63-8218-bb1750f749dc
ipoqi

Zmarnowałem dwie minuty życia

Zaloguj się aby komentować

#pasty
>kuc 2/10 programowanie mikroprocesorów w c motzno
>studiuj na kucbudzie
>bądź na zajeciach
>dostań smsa:
>tutaj blondyna ze #spotted #wroclaw, napisz do mnie jak będziesz miał chwilę.
>cotosiestao
>w sumie nic do stracenia, zadzwoń do niej i umówcię się na #bilard
>śmieszkowanie, loszka 7/10, dobrze nam się rozmawia
>po bilardzie idziemy na gastro do maka
super romantyczna kolacja kurwo XD
>po maku przyszła pora na wino
okazało się, że też lubi pić w plenerze
ale carlo rossi z kubeczków #freshmarket w plenerze najlepsze XD
>w sumie już późno seba, może wpadniesz na kawę?
wtf, czyżby te słynne segzy? XD
>wchodzimy do mieszkania idziemy do jej pokoju
>patrzę na biurko i widzę płytki z #avr i #arm
>karyna, ty też programujesz?
>usiedliśmy razem do komputera i programowaliśmy całą noc, nauczyłem jej obsługi timerów i wyzwalania zboczem
>mowie, ze musze isc
>ona pyta, czy nie zostane na noc
>co
>pytam co ma na mysli
>ona odpowiada, ze byla samotna przez dłuzszy czas i programowanie ze mną było świetne, i może mi sie w pewien sposób odpłacić
>nie wierze jej, ale pomimo to ide z nia
>prowadzi mnie do sypialni, rozbieramy sie
>uprawiam najlepszy seks w moim życiu, nie tak jak zawsze ;_;
>po 30 minutach pada w moje ramiona ze zmęczenia
>mowi „ale masz ogromnego kutasa, seba”
>odpowiadam „ty tez”
Okrupnik userbar

Zaloguj się aby komentować

#pasty
Idę sobie parkiem czy innym osranym skwerkiem. Jakiś żul mnie zatrzymuje:
– Ej, słuchaj, nie obraź się. Masz poczęstować fajką?
Nie odzywam się ani słowem, tylko sięgam do kieszeni skórzanego płaszcza i wyciągam stamtąd idealnie skręconego papieroska. Żul zaczyna dziękować, bierze fajkę do ust, zapala ją, zaciąga się z lubością i już ma mnie w dupie.

Zwyczajne papierosy to trucizna, która chwyta za płuca i powoli zaciąga do grobu. W porównaniu z nimi, mój papieros to luxtorpeda na tamten świat. Żul nie wie, że za 23 godziny poczuje w sercu niepokojące kłucie. Fibrynowy skrzep, który utworzył się w naczyniach płucnych, dostanie się do lewego przedsionka, zatka przepływ krwi, doprowadzi do arytmii, zawału i śmierci.
Ktoś znajdzie tego żula i zadzwoni po pogotowie, które przyjedzie tylko po to, aby stwierdzić zgon. Dla pewności zabiorą denata do Zakładu Medycyny Sądowej, aby ustalić co dokładnie posłało żula w zaświaty.
Zanim jednak koroner pokroi go na części pierwsze, zwłoki wyciągnie z chłodni znajomy zboczeniec, którego zawiadomiłem zawczasu o całej sytuacji. Położy żula w ciepłym miejscu wiedząc, że mój papieros wprowadził go jedynie w stan śmierci klinicznej. Żul obudzi się ledwo żywy i skrępowany, a mój znajomy pedofil wypełni jego ciało litrami gorącego wosku, tworząc niezwykle realistyczną woskową rzeźbę.
Następnego tygodnia wyciągnę ze skrytki pod Mostem Grunwaldzkim zakonserwowany palec wskazujący żula, który położę obok dziesiątek innych palców, uszu, nerek i innych narządów, wspólnie komponujących się w olbrzymi obraz Lecha Wałęsy, skręcę kolejnego papierosa i pójdę z nim na miasto. Nie wiem, kto poprosi mnie o fajkę – dres, studentka, trzynastoletnia patuska czy facet wracający po pijaku z klubu – prędzej czy później ktoś mnie o to zapyta, a dla mnie nie będzie miało żadnego znaczenia kto. Liczy się tylko moje wielkie dzieło.

Jestem przekleństwem Aten, Papierośnikiem, setnym wcieleniem wyroczni Delfickiej, jednym z ocalałych członków załogi greckiego tankowca Lotus, chuj w dupie na cokole, chuj w dupie na cokole, rucham psa jak sra, odległym kuzynem Linijkarza, chuj na cokole.
Okrupnik userbar
mike-litoris

Nieironicznie pasty mogłby być ekranizowane w formie takich krótkich opowieści przez studentów filmoznawstwa na kiju.

Tylko-Seweryn

@mike-litoris Fanatyka zekranizowali i w sumie całkiem spoko film

Tylko-Seweryn

@mike-litoris propsy za nick xd dopiero ogarnąłem

Zaloguj się aby komentować

#pasta

bądź mną
wyprowadź się od starych
właściciel mieszkania wstawia ci zmywarkę
kup kostki do zmywarki
umyj naczynia
zostają na nich zacieki
dowiedz się, że musisz kupić też sól do zmywarki, żeby nie było tych śladów
w sklepie tylko opakowania po 9000 kilo za 9000 złotych
nie potrzebujesz aż tyle i nie chcesz wydawać hajsu
pojedź do rodziców na obiad
odsyp sobie od nich trochę soli do torebki, bo oni też mają zmywarkę
wracaj do domu
stój na przystanku
pal szluga (sam skręcam)
podjeżdżają bagiety nieoznakowanym samochodem
CO PAN TAM PALI?
SZLUGE
bagieta wącha
WSZYSTKO OK, ALE JAK JUŻ SIĘ ZATRZYMALIŚMY TO PAN JESZCZE KIESZENIE I PLECAK POKAŻE
wyciągają ci z plecaka torebkę z solą do zmywarki
OOOOOO
UUUUUUUUUU
OOOOOOOOOOOO
UUUUUUUUUUUUUUUU
NO TERAS TO MASZ MŁODY PRZEJEBANE
W11 ODBIÓR PODEŚLIJCIE CHŁOPAKÓW NA JANA PAWŁA DRUGIEGO, MAMY TO ZDARZENIE
tłumaczenie nic nie pomaga
po 5 minutach trzy bagietowozy
wszyscy ludzie na przystanku patrzą
ty w kajdankach
6 bagieciarzy stoi dookoła
MARIUSZ WEŹ RZUĆ OKIEM BO TY NA TYM SZKOLENIU BYŁEŚ, ILE TEGO JEST?
NO BOGDAN ZE 100 GRAMUW BENDZIE, AMFETAMINA ALBO MEFEDRON, ALBO NAWET KOKS
IDZIESZ DO PIERDLA PROSTO, ROZUMIESZ SKURWYSYNU?
PROKURATOR CI OD RAZU DA SANKI ZA COŚ TAKIEGO KUMASZ CHUJU? DO WRZEŚNIA W ARESZCIE POSIEDZISZ
ALE PANIE BAGIETMAJSTRZE TO NA PRAWDĘ SÓL CZANÓW DO ZMYWARKI
MNIE NIE OSZUKASZ, 10 LAT W POLICJI ROBIĘ GNOJU JEBANY
jedziecie na komisariat
całkowite przeszukanie
te słynne przysiady (pozdro dla kumatych)
przykuty do krzesła
na wadze wychodzi 120 gram soli do zmywarki lub jak kto woli mefedronu
ZNASZ ROBSONA?
ZNASZ CYGANA?
ZNASZ SIWEGO?
DLA KOGO LATASZ?
SKĄD TO KURWO MASZ?
plaskuny na mordę
kopanie po kostkach
opowiadanie jak mi pod celą spreparują anus
zebrało się pół komisariatu
wszyscy opowiadają jaki zaraz wpierdol dostanę jak się nie przyznam do posiadania narkotyków i nie powiem skąd mam
wszyscy grożą ile to lat będę siedział w więzieniu
ja już kurwa łzy w oczach
przychodzi jakiś komendant
A CO TU SIĘ DZIEJE?
ZŁAPALIŚMY WIELKIEGO HANDLARZA PANIE KOMENDANCIE
drzyj mordę, że przyrzekasz, że to sól do zmywarki
NO JAK DLA MNIE TO FAKTYCZNIE SÓL, KILKA DNI TEMU SAM DOSYPYWAŁEM, ALE TRZEBA DO BADAŃ DO LABORATORIUM
perspektywa siedzenie w sztumie aż będą wyniki badań z laboratorium
powiedz, że możecie pojechać do domu do starych i porównać
komendant mówi żeby tak zrobić
jedziesz komisyjnie z czterema bagietmajstrami do starych
TY MARIUSZ TYLKO MUSIMY NA ORIENCIE BO MOŻE GNÓJ NAS CHCE W PUŁAPKIE WZIONŚĆ
jak wchodzicie do starych to bagiety ręce mają na kaburach
PANI GAŁECKA? PRZESZUKANIE! PANI POKAŻE SÓL DO ZMYWARKI xDDDDD
starzy oszołomieni jakby się piwa napili
matka pokazuje sól
wygląda tak samo
atmosfera się trochę uspokaja
bagietmajstrzy myślą
ALE SKĄD JA MOGĘ WIEDZIEĆ CZY PANI TEŻ TU KOKAINY NIE TRZYMA CZO?
slodki_jezu.png
jedziesz z matką, ojcem i czterema policjantami do sklepu
komisyjnie kupujecie paczkę over soli 9000 kilo za 9000 złotych
mandoliny ludzi przy kasie jak 7 osób w tym 3 bagiety kupują paczkę soli najlepsze xDDD
bagiety wysypują trochę na maskę radiowozu
takie same jak to z plecaka i to z domu
HEHE SORY MŁODY, SAM ROZUMIESZ, ŻE TO PODEJRZANIE WYGLĄDAŁO NIE XD
oddaj sól starym
wróć do domu
postanów zmywać ręcznie do końca życia
Okrupnik userbar
A_a

@Okrupnik ten kto zna jakiegoś policjanta, to doskonale wie że niejedno już próbowali i by nie pomylili tego xD

Zaloguj się aby komentować

#pasta
Ludzie w pracy często kłócą się jaki wzorzec najlepszy, funkcyjne/obiektowe albo czy stawiamy fabryki xD No i dobrze, kłóćcie się dalej i odwalajcie ciężką robotę bo dzięki wam mogę realizować swój jedyny, słuszny wzorzec projektowy jaki szanuje Potrzeba do niego jakieś 2-3 lat pracy w jednej firmie. Koniecznie duże korpo gdzie proces zmiany koloru mojej starej trwa pół roku. Przez ten czas pracujesz ciężko aby zostać tech leadem. Potem już wdrażasz wzorzec no-code: -Nie piszesz kodu w ogóle, pierdol trabajo -Naucz się jednej rzeczy dobrze i nie pozwól jej robić nikomu innemu! Najlepiej jakieś gówno pipeliny sobie pisz i nie pozwól NIGDY NIKOMU tego robić bez Twojej autoryzacji. Będąc specem od tej jednej rzeczy jesteś nietknięty. Przepracujesz może godzinę w ciągu 3 miesięcy. -Wiecznie udawaj zajętego. Powiedz, że John z Arizony zlecił Ci poprawki w projekcie na ich lokalny rynek i musisz to koniecznie naprawić. Oczywiście John nie istnieje ale upewnij się, że firma ma siedzibie na wypizdowe, które podasz -Twoim przełożonym musi być jakiś random, który w dupie ma twój dział i widziałeś go raz na oczy jak rzygał do doniczki na imprezie firmowej w Siegen. -Zbieraj profit, ja tak żyje 6 lat i już nawet cruda nie umiem napisać xD w między czasie dostałem dwie podwyżki i awans.

-Najważniejsze! znajdź gościa który z miłą chęcią będzie zapierdalać za czterech. Takiego wiesz pasjonate-psychopate. Na callach jak Cie zapytają o opinie na jakiś temat to zawsze mów, że musisz to przemyśleć i jutro dasz znać. Jesteś guru tej grupy. Po czym umawiaj się z psychopatą i podpierdol jego pomysł.

Wiem, że to może być ciężkie ale obiecuje Wam, że dopiero wtedy zrozumiecie, że tak osiąga się harmonie i szczęście.
Okrupnik userbar

Zaloguj się aby komentować

#pasta #2137
Z okazji 2 kwietnia

No i ja się pytam człowieku dumny ty jesteś z siebie zdajesz sobie sprawę z tego co robisz? Masz ty w ogóle rozum i godność człowieka? Ja nie wiem ale żałosny typek z ciebie ,chyba nie pomyślałeś nawet co robisz i kogo obrażasz ,możesz sobie obrażać tych co na to zasłużyli sobie ale nie naszego papieża Polaka naszego rodaka wielką osobę ,i tak wyjątkowa i ważną bo to nie jest ktoś tam taki sobie że możesz go sobie wyśmiać bo tak ci się podoba nie wiem w jakiej ty się wychowałeś rodzinie ale chyba ty nie wiem nie rozumiesz co to jest wiara .jeśli myślisz że jesteś wspaniały to jesteś zwykłym czubkiem którego ktoś nie odizolował jeszcze od społeczeństwa ,nie wiem co w tym jest takie śmieszne ale czepcie się Stalina albo Hitlera albo innych zwyrodnialców a nie czepiacie się takiej świętej osoby jak papież Jan Paweł 2 .jak można w ogóle publicznie zamieszczać takie zdjęcia na forach internetowych? Ja się pytam kto powinien za to odpowiedzieć bo chyba widać że do kościoła nie chodzi jak jesteś nie wiem ateistą albo wierzysz w jakieś sekty czy w ogóle jesteś może ty sługą szatana a nie będziesz z papieża robił takiego ,to ty chyba jesteś jakiś nie wiem co się jarasz pomiotami szatana .weź pomyśl sobie ile papież zrobił ,on był kimś a ty kim jesteś żeby z niego sobie robić kpiny co? kto dał ci prawo obrażać w ogóle papieża naszego ?pomyślałeś w ogóle nad tym że to nie jest osoba taka sobie że ją wyśmieje i mnie będą wszyscy chwalić? weź dziecko naprawdę jesteś jakiś psycholek bo w przeciwieństwie do ciebie to papież jest autorytetem dla mnie a ty to nie wiem czyim możesz być autorytetem chyba takich samych jakiś głupków jak ty którzy nie wiedza co to kościół i religia ,widać że się nie modlisz i nie chodzisz na religie do szkoły ,widać nie szanujesz religii to nie wiem jak chcesz to sobie weź swoje zdjęcie wstaw ciekawe czy byś się odważył .naprawdę wezta się dzieci zastanówcie co wy roicie bo nie macie widać pojęcia o tym kim był papież Jan Paweł 2 jak nie jesteście w pełni rozwinięte umysłowo to się nie zabierajcie za taką osobę jak ojciec święty bo to świadczy o tym że nie macie chyba w domu krzyża ani jednego obraza świętego nie chodzi tutaj o kościół mnie ale w ogóle ogólnie o zasady wiary żeby mieć jakąś godność bo papież nikogo nie obrażał a ty za co go obrażasz co? no powiedz za co obrażasz taką osobę jak ojciec święty ?brak mnie słów ale jakbyś miał pojęcie chociaż i sięgnął po pismo święte i poczytał sobie to może byś się odmienił .nie wiem idź do kościoła bo widać już dawno szatan jest w tobie człowieku ,nie lubisz kościoła to chociaż siedź cicho i nie obrażaj innych ludzi
Okrupnik userbar
04e8e3d7-6fed-48ba-87d3-c1161e355320

Zaloguj się aby komentować

Po śniadaniu, które jak wiadomo w #berlin kończy się około 17, można od razu iść na melo. Pola Dwurnik, berlinka z wyboru, w innym felietonie opisała jak bawią się w najlepszych berlińskich klubach. Drugi felieton jest jeszcze bardziej memiczny od tekstu o śniadaniach xD

Noc w Monarch - [POLA DWURNIK Z BERLINA]

Jestem niedopieszczona, niedoedukowana, niewypromowana i niespokojna i nie ma sensu udawać, że jest inaczej, wracać do domu, zamykać czerwonych butów w szafce i walić głową w komputer. Należy wreszcie ucieszyć się berlińską nocą i z pokorą przyjąć jej gorącą cielesność.

Jest początek lata 2010 roku, czerwiec, wczesny, radosny upał. Siedzę w pracowni i nie mam ochoty wychodzić, ale trójka znajomych od godziny uparcie dobija się do mojego telefonu. No, chodź. Chodź z nami w czarną, dziką noc. Tak ich lubię, ich bezwstydne spojrzenia, surrealistyczne poczucie humoru, błyszczące czubki nosów. Dzwonią i dzwonią, gdzie będziesz tam siedziała w swojej złotej pracowni, zejdź z tronu w mrok, do tłumu, bliżej ciała.

Mają rację, zaczynam myśleć i po chwili wsiadam w U1, które furkocząc i sapiąc niechętnie przewozi mnie z pachnącego Rolexem Charlottenburga do ociekającej moczem stacji Kottbusser Tor. W samo knajpiane centrum Kreuzbergu. Joasia, Roman i Tomek stoją pod sklepem Kaiser's i kręcą się niecierpliwie, gotowi odpalić bombę. Żadnych złudzeń, emaliowych obrazków, miętowej gumy do żucia i cukrzonego soczku. Ma być ostro; papierosy, wódka, pot, krew i szałowy taniec do rana w jednym z obskurnych klubików na ostatnim piętrze przy wiadukcie metra.

Wiecie, trochę jestem nieprzygotowana, nie zjadłam kebabu, nie zrobiłam sobie makijażu, buty mam niewygodne i przesadnie strojne, zapomniałam kurtki. No co ty? Moim kompanom w to graj - poliamoryczna cholerna ich wspólnota - podają mi otwartą butelkę wina (w Berlinie można spożywać alkohol w przestrzeni publicznej) i cmokają na moje czerwone szpilki, które służą do siedzenia na krześle, i nie można w nich po prostu sobie odejść. Nie ma co, nie ucieknę, grzecznie podaję dziubek butelce, a potem Joasi, która kładzie na nim lepki błyszczyk, dobranockowo migoczący na ustach. Chłopaki kończą wino i wspinamy się po szkaradnej, szaro-burej klatce schodowej prosto w paszczę klubu Monarch. Spryciarze! Jest dopiero po dziesiątej, jeszcze nie płaci się za wjazd.

Za godzinę tę najohydniejszą klatkę schodową Berlina po brzegi wypełni kolejka złaknionych imprezy za dwa euro. Część z nich zrezygnuje i spróbuje sił w kolejce do bliźniaczej Palomy, w drugim skrzydle budynku. Wszyscy się nie dostaną, bo miejsca w obu klubach jest tylko na sto osób. Na razie w Monarch kilka grupek sączy drinki i wciąga papierosy. Palą wszyscy, od drzwi dym uderza nas w oczy jak piasek. Porozstawiane po kątach stalowe popielniczki świecą jak kły groźnych zwierząt. Głęboko wciągam powietrze. Spod nikotyny przebija zapach wczorajszej imprezy, która skończyła się kilka godzin temu. Wnętrze przewietrzono bryzą znad zakorkowanego ronda, które widać za oknem. Tak, jest już po mnie.

Jestem niedopieszczona, niedoedukowana, niewypromowana i niespokojna i nie ma sensu udawać, że jest inaczej, wracać do domu, zamykać czerwonych butów w szafce i walić głową w komputer. Należy wreszcie ucieszyć się berlińską nocą i z pokorą przyjąć jej gorącą cielesność. Zblazowany didżej z pokerową miną puszcza Dawida Bowie'ego, Roman stawia tequilę, Tomek zdejmuje bluzę. Ma na sobie podkoszulkę w granatowe paski, na której widok razem z Joasią lekko omdlewamy (już jestem trochę wstawiona). Roman na wszelki wypadek też zdejmuje, co ma na sobie, a pod spodem nie ma nic. Jestem więc w najseksowniejszym towarzystwie w stolicy. Ruszamy w taniec (w Monarch nie ma parkietu, tańczy się, gdzie się stoi), didżej udaje, że nie widzi, ale zaraz nastawia stary rock and roll i obraca winylową płytę jak ciasto na pizzę. Ma dobrą intuicję, to czwórka Polaków rozkręca mu imprezę, za chwilę nastawi Izabelę Trojanowską. Skąd on to wziął?

Ale nie dopchamy się już do niego, wokół urósł tłum, szyby zaszły parą, dym stanął w powietrzu jak weselna dekoracja z szarej waty. Odrzucam w kąt szpilki, porywa mnie czarnoskóry wysoki chłopak w białych spodniach, coś mówi, że jest z Tanzanii, ale nic nie słyszę, prawie uderza głową w dyskotekową kulę. Teraz rumiana dziewczyna z równą jak od linijki grzywką obraca się dookoła mnie jak bączek.

I znów Joasia, Tomek, Roman, niczym trójgłowy smok-ladaco, wiją się wokół lubieżnie. I jak to jest, że w berlińskich barach nigdy nie czeka się na swoją kolejkę, nie trzeba kusić zwitkiem banknotów i roztrącać innych łokciami, barman od razu do ciebie podchodzi? Mniejsza o to, jeśli kochasz Kraftwerk i Bowie'ego, szalej w mroku na Kreuzbergu, bo nie zapamiętasz samotnych godzin przed komputerem ani pancernej witryny na Charlottenburgu, za to żar rozkołysanej nocy zostanie ci w sercu jak oblana miodem gruszka; lepka i niesamowita, soczysta i krucha. O, już jej nie ma.

#pasta #heheszki #logikarozowychpaskow #gazetawyborcza
PaczamTylko

Większość zdań aż się prosi żeby wpisać do jakiegoś generatora obrazów AI

Zaloguj się aby komentować

Wpisy na tagu #pasta zainspirowały mnie do odświeżenia sobie i wrzucenia dla potomności kilku tekstów #gazetawyborcza którym, wbrew intencjom autorów, najbliżej do past, a nie felietonów publikowanych w poważnym dzienniku.

Jako, że jest jeszcze rano, to pewnie niektórzy jedzą teraz #sniadanie . A jak prawdziwe śniadanie, to tylko w #berlin

Pola Dwurnik - Śniadanie na Oranienstrasse, czyli czemu Pola wybiera Berlin.

Z Warszawy do Berlina przeprowadziłam się z kilkudziesięciu różnych powodów i każdemu z nich poświęcę jeden felieton. Od którego zacznę? Wiadomo. Ab ovo - od śniadania.

Bez niego nie umiem funkcjonować i nie mogłabym żyć w miejscu, w którym po przetańczonej lub przepracowanej nocy i przebudzeniu się w południe nigdzie nie można już zjeść śniadania. W stolicy Niemiec serwowanie tego posiłku w drugiej połowie dnia jest standardem, a w Bateau Ivre śniadanie podawane jest do godziny siedemnastej. Stricte berlińska, niedbale chybocząca się pod papierowymi lampionami knajpa o obdrapanych, jasnozielonych ścianach znajduje się w klubowo-barowym zagłębiu północnego Kreuzbergu - na rogu Heinrichplatz i kultowej Oranienstrasse, po której w 1987 roku chodziły anioły w "Niebie nad Berlinem" Wima Wendersa. Do Bateau nie wolno przynosić laptopów i nie działa wi-fi, ale pomimo tego prawie nigdy nie można znaleźć wolnego stolika.

Tak też było w duszne, majowe południe 2010 roku, gdy trafiłam tu zataczając się niczym rower bez koła, prosto z łóżka kolegi, który tej nocy okazał się moim kochankiem. Albo pseudokochankiem, bo miłość po dwóch butelkach wina jest raczej przedłużeniem alkoholowej euforii; mechanicznym, bezmyślnym i beznadziejnym. Oboje o tym wiedzieliśmy i czuliśmy się fatalnie, szarzy na twarzach i utykający na słabszą nogę.

Dochodziła pierwsza po południu. Zaczerwienionymi oczami próbowaliśmy wyświetlić sobie wolne miejsce, aż wreszcie padliśmy obok pary młodych Duńczyków, którzy uprzejmie oddali nam połowę solidnego, drewnianego stołu. Chwyciłam się jego krawędzi, żeby poczuć masywność drewna i urealnić własną obecność - stary trik zalecany przy napadach paniki. Przed Duńczykami dumnie prężyła się ogromna deska serów i pomyślałam, że dobre śniadanie odwróci nurt złych wydarzeń. Od śniadania zacznie się nowy, lepszy dzień. Będzie to musli z owocami i jogurtem, a towarzyszyć mu będzie prawdziwe, włoskie latte machiatto z gęstą, zwartą pianą. Mój pseudokochanek zamówił piwo (mnie na klin zabrakło śmiałości) oraz talerz wędlin (później powie, że przecież jest wegetarianinem i nie rozumie, dlaczego wcina mięso, gdy jest pijany lub ma kaca).

Wiedzieliśmy, co robimy. Wkrótce w czeluść naszego poimprezowego rozstroju wjechał lunapark - ogromny talerz kolorowych owoców, śmiejących się do nas szeroko znad białego jak śnieg jogurtu i chrupkiego musli oraz wesoło kręcąca się na nóżce okrągła taca zachwalająca błyszczące, różowe wędliny pachnące ziołami. Od razu zabłysły nam oczy i zapomnieliśmy o przeszłości, jak przystało na wprawnych członków konsumpcyjno-klubowej wspólnoty. Ananas, kiwi, winogrona, jabłka, granat, orzechy, szynka parmeńska, salami i płatki kukurydziane szczelnie wypełniały wszystkie opustoszałe w nas miejsca, niczym słodkie cukierki buzie zapłakanych dzieci. Łapczywie połykaliśmy dary śniadania i nie zauważyliśmy momentu, kiedy nieprzyzwoicie trzeźwa duńska para opuściła nasz stolik. Pozostawiła siedem lekko tylko nadkrojonych francuskich serów, jak siedem nie całkiem popełnionych grzechów. Spojrzeliśmy po sobie i bez cienia wątpliwości sięgnęliśmy po nie swoje dobra, podobnie jak noc wcześniej zgodnie wpadliśmy sobie w ramiona.

More is more, do złupionych serów zamówiliśmy wino i sałatę oraz kolejną kawę. W milczeniu i bezczasie pozwalaliśmy smakom panować po horyzont i dopiero kiedy poczuliśmy nagłą, obezwładniającą senność, zorientowaliśmy się, że minęło sześć godzin. Czym prędzej zapłaciliśmy i uciekliśmy do domu. Przez cały ten czas nikt nas nie pośpieszał, nie przynosił rachunku, nie proponował lanczu ani kolacji i nie pytał, czy mamy rezerwację na wieczór. W Berlinie długo się tańczy i długo się śpi, a po długiej nocy je się długie śniadanie.

#heheszki #logikarozowychpaskow
DiscoKhan

@AndzelaBomba opiniotwórcza gazeta, taa... Xd

8addace2-1482-4f65-9c42-ddabcbd49035

Zaloguj się aby komentować

#pasta
Możecie nalać polaczkowi Don Perignona, albo dobrej whisky 18 letniej. Polaczek wypije duszkiem i powie, że cierpkie i jakieś mdłe. Dacie polakowi trufli to powie, że to jakiś zgniły czosnek. Zaparzycie polaczkowi dobrego espresso z dobrej, ręcznej maszyny, z świeżo mielonych ziaren bardzo dobrej jakości, powie że jakaś mała ta kawa i w ogóle kwaśna i i dziwnie smakuje. Dlatego mnie nie dziwi, że 3/4 z was, biedaki szkaluje HAWAJSKĄ. Nie dziwi mnie to, ponieważ wiem że jesteście tylko biednymi cebulakami i całe życie schabowe z mięsa za 7,99/kg. Nie znacie życia, wasze kubki smakowe są wypalone od podrobionych fajek i chujowej wódki. Nigdy nie mieliście okazji poznać smaków. Na widok pizzy z miodem byście pewnie skakali i darli mordę jak te małpy w zoo. Kompozycja słodko-słone, albo słodko-kwaśne to jedna z najlepszych rzeczy jakie można skonsumować. Prawdziwa eksplozja dla wyrafinowanych smakoszy. W cywilizowanej i rozwiniętej Japonii, kiedy córka przyprowadza i przedstawia swojego wybranka rodzicom, ci wykonują test. Podają mu Hawajską. Kiedy chłopak pizzy nie zje, albo powie że mu nie smakuje, to wiadomo że pochodzi z patologicznej rodziny. Test działa z dokładnością 100% i nawet WHO i ONZ przyznali, że u rodzin w których dominuje alkoholizm, narkomaństwo i kazirodztwo zawsze pojawia się niechęć do pizzy z ananasem.
Okrupnik userbar
G_O_

@Okrupnik taguj to wysryw a nie pasta.

Okrupnik

@G_O_ to pełnoprawna pasta i do tego kolekcja klasyki

Zaloguj się aby komentować

#pasta
Widzieliście kiedyś na żywo prawdziwą naukową dyskusję? Ja miałem okazję wczoraj w jednej uczestniczyć. Przygotowałem prezentację o metylacji DNA (trudne zagadnienie), produkowałem się pół godziny, ale dobrze poszło. Ostatni slajd, na nim ”dziękuję za uwagę”, mówię:
– Dziękuję za uwagę. Czy ktoś ma jakieś pytania albo komentarze?
Atmosfera na sali trochę się rozluźniła. Głos zabrał doktor habilitowany Karwiński:
– Z całym szacunkiem, panie Anonimski, według mnie pańska prezentacja zawierała szereg błędów. Po pierwsze, metylacja DNA…
Zaczęło się. Czułem się, jakbym schodził po schodach i nie trafił w stopień. Serce zamarło, po czym przyspieszyło do stu dwudziestu na minutę. Karwiński po kolei punktował wszystkie słabostki mojego wystąpienia
– …mam wrażenie, że przeczytał pan jedynie przeglądówki sprzed piętnastu lat, a i to pobieżnie. Czy pan w ogóle odróżnia metylację DNA od metylacji histonów?
– Panie docencie… ja… ja… – dukałem nieporadnie. To koniec. Obrona nie była możliwa. Cały mój wysiłek poszedł na marne, słońce zaszło za chmurami, a z nim nadzieja na zaliczenie seminarium. Zawiodłem i przegrałem.
Niespodziewanie inicjatywę przejął mój promotor, profesor Bujewicz.
– Szanowni państwo – zwrócił się do zebranych – z całą pewnością wszyscy słyszeliśmy żałosne wywody docenta Karwińskiego. Jakże jednak mamy traktować je poważnie, skoro pan docent, jak powszechnie wiadomo, ma małą i giętką pałę oraz lubi ssać męskie penisy?
Szmer uznania przetoczył się przez audytorium. Ludzie kiwali głowami, przychylając się do słów profesora.
– Panie profesorze – oburzył się Karwiński – Co to do cholery znaczy? Co ma długość mojego członka do metylacji DNA? A „męski penis” to masło maślane, zna pan jakieś „żeńskie penisy”? Pan obraża naukową dyskusję!
– Sam pan ją obraża swoją paskudną mordą, docencie Karwiński. W kwestii „męskich penisów” to tak, znam jednego właściciela „żeńskiego penisa” – pana, docencie, bo pan pizda jesteś. Pytał pan jeszcze, co ma długość pańskiego fistaszka, którego szumnie określił pan nazwą członka, do metylacji DNA? Ano to, że tankował pan wódkę z przemytu, zmetylowało panu kutasa i jego rozwój zatrzymał się na trzech centymetrach.
Widownia wybuchła śmiechem. Z osłupieniem obserwowałem tę scenę. Karwiński poczerwieniał jak burak, Bujewicz zaś, bez zażenowania, wyciągnął cygaro, zapalił je i zaciągnął się z satysfakcją. Ktoś z sali krzyknął:

– Brawo profesor Bujewicz!

– Kto wpuścił tego debila na salę? Wypierdolić Karwińskiego!

– Wypierdolić!

Docent poczerwieniał jeszcze bardziej, podszedł do Bujewicza i warczącym głosem zaczął mu dogryzać:

– Że niby ja mam jakieś braki? A co z panem, profesorze, co? Bujewicz-bezchujewicz! Stary impotent, bez viagry to nawet myśleć o ruchaniu nie może! Spójrzcie na niego, jakie cygaro wyciągnął, pewnie kompleksy ma! Lubi pan brać długie, grube rzeczy do gęby, co nie?

Profesor Bujewicz zaciągnął się cygarem, wypuścił dym prosto w twarz adwersarza.

– Chyba pana stary, docencie. Panie magistrze, proszę pocisnąć torpedę docentowi Kurwińskiemu. – zwrócił się do mnie.

Rozgorączkowana publiczność pokazywała nas sobie z zaciekawieniem palcami. Karwiński był już skompromitowany, a do mnie należało jego ostateczne dobicie. Widownia oczekiwała świetnej wiązanki, mój promotor patrzył na mnie z nadzieją, Karwiński zaś próbował zamordować mnie wzrokiem. Wyprostowałem się, spojrzałem mu prosto w oczy i wyrzekłem.

– Pytał się pan, docencie Kurwiński, co wiem o metylacji. Wiem, kurwa, wszystko. I chuj pana obchodzi, z jakich źródeł korzystałem, bo i tak pewnie czytać pan nie potrafi. Jeśli moje wywody o metylacji DNA się panu nie podobały, to może mnie pan w dupę pocałować. Albo w wała possać, tak jak pan lubi!

Docent skrzywił się nieprzyjemnie, wycelował oskarżycielsko palcem.

– Panie Anonichuimski! Merytorycznie pana praca leży i kwiczy, to dno plus metr mułu, gówno psie i wie pan co?

– Co? – odparłem odruchowo. Błąd.

– Chujów sto!

Audytorium zaśmiało się. Dałem się zrobić jak dziecko. Karwiński uśmiechnął się triumfalnie, pewien zwycięstwa. Profesor niewzruszony palił swoje cygaro. Kiwnął przyzwalająco głową. Zripostowałem.

– W pana dupę, docencie Kurwiński! Tak, jak pan lubi!

Zerwała się owacja. Karwiński starał się coś odeprzeć, coś dodać, bronić, się, atakować, ale lud nie dał dojść mu do słowa.

– Wypierdalaj! Wypierdalaj! WY-PIER-DALAJ!

– Chuj ci na imię! Kurwiński, chuj ci na imię! Chuj ci na imię! – skandowali.

Biedny docent nie miał gdzie się schować. Usiadł na swoim miejscu, skurczył się w sobie i (choć wydaje się to niemożliwe) poczerwieniał jeszcze bardziej. Zasłonił twarz rękami. Nie wierzę. Triumfowałem. Wygrałem naukową dyskusję.

– Czy ktoś ma jeszcze jakieś pytania lub komentarze? Dla odmiany sensowne?

– Tak – podjął jeden z kolegów na sali – czy metylacja w obrębie intronów też może mieć znaczenie na skuteczność transkrypcji genów?

Uśmiechnąłem się. Z sali zaczęły padać coraz to nowe pytania, ja zaś odpowiadałem na nie zgodnie z moją wiedzą. Profesor Bujewicz dopalił cygaro i pokiwał głową z uznaniem.
Okrupnik userbar
em-te

@jajkosadzone nigdy go nie lubiłem. Już w przedszkolu pluliśmy mu do kaszki.

wombatDaiquiri

@Okrupnik docent huj. krótki.

Zaloguj się aby komentować

#pasta
Beka z ruchania- jak kurwa to w ogóle można to robić przecież to jest tak prymitywne że ja pierdole. Jakies kurwa dziwne frykcyjne ruchy w tą i z powrotem robione kawałkiem odstającego mięsa którym na co dzień się sika i wkladanie go w obleśną samicza szparę oblepioną obrzydliwym śluzem, no kurwa, jeszcze do tego jakieś pozycje, zabawki, wibratory, kajdanki gra wstępna, przebieranie się za jakieś postacie kurwa ruchanie to jakiś kabaret jebany a potem jeszcze te śmieszne ruchy w pochwe, i wymienianie się jakimiś zjebanymi płynami, lizanie rowa itd. Na dodatek jebie niektórym stamtąd a przy erekcji wypływa Ci ten pierdolony magiczny płyn i od razu odechciewa się ruchać, zastanawiasz się co ty odjebałeś jeszcze jakieś kurwa przytulanie no ja pierdole trzymajcie mnie, pierdolone pojebane ludzkie instynkty widzisz nagiego człowieka innej płci i od razu ten śmieszny mięsny fiflak między nogami staje do góry przecież to jest śmieszne kurwa mać czemu ludzie nie rozmnażają się bezpłciowo?

Prawdziwe przyjemności to nauka, słuchanie muzyki, czytanie książek, podróże a nia jakieś pierdolone instynkty plebejskie czyli poruchać, popić i poćpać, kurwa przecież seks nie wygląda jak w amerykańskich pornolach tylko jak prymitywne nagrania z polski i rosji, gdzie jebie się karyna z płaską dupą, cyckami z wielkimi sutami które zajmują 90% powierzchni cycków z jakimś sebą suchoklatesem który spuszcza się po kilku minutach, a w tle jakieś stare meble z epoki socjalizmu, cebulacka kołdra i stary dywan no super romantyczna atmosfera kurwo! W 90% przypadków tak to wygląda, jak sobie próbuje siebie wyobrazić z perspektywy 3 osoby to kurwa nie mogę- jak bym w trakcie ruchania o tym myslał to bym się zesrał ze śmiechu.
Okrupnik userbar
Opornik

@Okrupnik 

Opornik czytający te bzdety w wannie 5 minut po tęgim jebaniu:

4337a7b3-e940-4411-9fa1-ee6b96636729

Zaloguj się aby komentować

#pasta
Wkurwiaja mnie te nadopiekuncze mamy. Mam dwóch synów. Jeden lat 2 i drugi lat 5. Ten drugi chodzi do przedszkola i jest normalnym dzieckiem. Nie za mądrym i nie za głupim, ot Kacperek. W ten piątek odbieram gowniaka z przedszkola, więc jestem punktualnie 15:45 pod drzwiami. O 16 dzieciaki kończą zajęcia, więc czekam. Ze mną czeka stado rodziców. Raczej mamusiek, które swoje spierdolenie życiowe próbują naprawić dzieckiem. Wiecie, takie dziunie z dyskotek narobily Brajankow i Dżesik, ich jedyna przygoda to murzynski beniz w mordzie oraz opalanie się z Sebkiem w Krynicy Morskiej. No nic. Stoję i zagaduje do mnie jedna Karyna.

– Brajan, umie już czytać i liczyć do stu.
– Mhm.
– A mój drugi synek, Natan, umie nawet mnożyć do sześćdziesięciu.
– Mhm.

Tylko potakiwalem, nie mam zamiaru wciągnąć swojego syna w ten chory wyścig szczurów.

Godzina 16:00. Wybiegaja dzieciaki. Mój Kacper podał mi rękę, jak prawdziwy mały dżentelmen. Ja również mu podaje. Po powitaniu, podnosze wzrok ku górze i kieruje się do wyjścia. Przykul uwagę jeden obsrany dzieciak z klapkiem na mordzie. (też obsranym) To Brajanek. Ten co umie liczyć do stu. Podchodzę do niego i jego rodzicielki. Mówię do syna:

– Kacper, jaka jest definicja granicy wg Cauchyego?
– Dla każdego epsilona większego od zera, istnieje taka liczba ro większa od zera taka, że dla każdego x należącego do zbioru A z nierówności moduł z różnicy iksa oraz iks zero zawiera się w przedziale od zera do ro wynika nierówność moduł z różnicy funkcji zależnej od iksa i granicy jest mniejszy od epsilona.

I tak odeszlismy do samochodu. Następnym razem matka Brajana już się do mnie nie odzywała. Była zajęta czyszczeniem gówna z kla
pkow Brajana.
Okrupnik userbar
redve123

Nie zdefiniowałeś x0. Prawidłowo byłoby:

Liczba a jest granicą ciągu a_n jeżeli istnieje takie ro większe od zera, że dla każdego n większego od ro moduł a_n - a jeat mniejszy od epsilona


Tak, wiem, to pasta

Zaloguj się aby komentować

Następna