@Frog A to lajcik,kolejne neuropejskie wyrwanie z kontkstu. Po zapoznaniu się z całością - TL/DR: Sośnierz twierdzi,że problem lekceważenia przepisów wynika z ich zbytniej restrykcyjności w efekcie której kierowcy przyzwyczaili się do łamania prawa drogowego :
Kary, które w imię tego, że ktoś tam kogoś przejechał, to się niestety zdarza, są nakładane na wszystkich kierowców, są po prostu źródłem politycznych szarlatanów, którzy z tego żyją. Państwo zrobiło sobie z kierowców źródło dochodu. To jest podatek od pecha, który kierowca od czasu do czasu musi zapłacić za łamanie jakiś bzdurnych przepisów. [...] Były poseł wygłaszał też takie opinie, że im niższe dopuszczalne limity alkoholu u kierowców, tym więcej ludzi jeździ po pijanemu. — Kary powinny być dla tych, którzy spowodują wypadek, a nie dla tych, którzy jadą za szybko. Bo znaki są stawiane w sposób idiotyczny i każdy, kto ma prawo jazdy, to wie.
I nie jest to opinia tylko Sośnierza:
Osobliwą opinię w programie wygłosił też wiceminister infrastruktury Paweł Gancarz (PSL), który odpowiada w resorcie właśnie za sprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego. W pewnym sensie dał do zrozumienia, że ludzie na drogach karani są niesłusznie. — Ja znam przypadek młodego człowieka, bardzo aktywnego, który studiował i pracował dodatkowo — rozpoczął anegdotę Gancarz. — Za swoje ciężko zarobione pieniądze kupił samochodzik i niechcący spowodował stłuczkę. Od razu otrzymał 10 punktów karnych i 2 tys. zł mandatu, co było równowartością jego miesięcznego wynagrodzenia. I to była kara za jego aktywność, bo gdyby siedział w domu, to nie zostałby ukarany. Tak zostały zaostrzone przepisy, że krzywdzą aktywnych — podsumował.