
Dlaczego młodzi unikają WF-u, ale chętnie chodzą na siłownię?
wyborcza.plLekcje WF są podobne do tych, które były 40-50 lat temu, a czasy się zmieniły. Konieczna jest rewolucja, na ewolucję nie ma już czasu - mówi prof. dr hab. Hubert Makaruk, autor badań dotyczących aktywności fizycznej dzieci i młodzieży w Polsce.
Wojciech Podgórski: Osobiste wspomnienie: wuefista rzucał piłkę i tyle go widzieliśmy na lekcji. Biegaliśmy 45 min po boisku i wracaliśmy na polski albo matematykę.
Prof. dr hab. Hubert Makaruk*: - Niestety w dalszym ciągu ten schemat powtarza się zdecydowanie za często. Przykro to mówić, bo sam jestem nauczycielem, ale widzę, że dzisiejszej lekcji wychowania fizycznego brakuje powiewu świeżości, błysku, który uczyniłby ją bardziej atrakcyjną dla uczniów. Co więcej, ważną. Dodatkowo WF traktowany jest jak przedmiot drugiej kategorii, a przecież to fundamentalna lekcja dla naszego rozwoju i zdrowia. Zasmuca mnie również brak zrozumienia głównego celu WF, którym jest przede wszystkim przygotowanie do aktywnego i zdrowego życia, w drugiej zaś kolejności do rywalizacji sportowej.
„Czerwona lampka" świeci już od kilku lat. Polskie dzieci są jednymi z najszybciej tyjących na świecie, średnio spędzają po 5-6 godz. przed ekranem telefonu, niemal połowa nastolatków regularnie sięga po e-papierosy, a do tego niemalże wykładniczo narastają ich problemy psychiczne. Delikatnie mówiąc, nie jest dobrze. Aktywność fizyczna mogłaby znacznie poprawić wszystkie te statystki. Tylko musimy ją umiejętnie zaszczepić w młodym pokoleniu, to jest wyzwanie na dziś. Zacznijmy jednak lekcje wychowania fizycznego traktować na poważnie.
Pod tego typu rozmowami większość komentarzy brzmi podobnie: "Szkolny WF tak mi obrzydził sport, że potem przez długie lata nie miałem ochoty na aktywność fizyczną". Czyli WF nie tylko nie zachęca, ale wręcz odstrasza od sportu.
- Też czytam te komentarze i bardzo mnie martwią. Traktuję je jak żółtą kartkę dla mojego środowiska kształcącego nauczycieli wychowania fizycznego. Świat pędzi i my powinniśmy się poruszać w jego tempie. Chociażby zrewidować relację uczeń-nauczyciel. Dystans między nimi skrócił się, nauczyciele powinni umieć odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości, a nie zawsze tak jest. Pokolenie Z mówi wprost, jeśli coś im się nie podoba. Dlatego powinniśmy szukać nowych form nauczania, system nakazów już nie będzie działał. Bez wsłuchania się w potrzeby uczniów WF dalej będzie wyglądał, jak wygląda i nadal będziemy czytać komentarze o traumatycznych wspomnieniach.
Trudno jednak powiedzieć, że młodzież w ogóle nie lubi aktywności fizycznej. Wystarczy pójść na niemal dowolną siłownię i zobaczyć, że nastolatków tam nie brakuje. Pytanie, dlaczego wybierają prywatną ofertę dbania o zdrowie, a nie państwową.
- Przyczyn może być kilka. Przede wszystkim nowoczesne siłownie oferują atrakcyjne formy treningu. Crossfit, spinning, trening funkcjonalny, joga... To bardzo modne formy, promowane też w mediach społecznościowych. A wiemy, że właśnie tam żyje młodzież.
Do tego dochodzi dostęp do nowoczesnej infrastruktury i technologii. Współczesne siłownie oferują wiele atrakcji poza samym ćwiczeniem, przyciągają uwagę. W szkole większość zajęć WF odbywa na jednej sali lub boisku, a często po prostu na korytarzu.
Kolejny powód to potrzeba autonomii i poczucia sprawstwa. Na lekcjach WF uczeń robi to, czego oczekuje od niego nauczyciel. Na siłowni może robić to, co sam chce. To szczególnie ważne u nastolatków, którzy budują swoją tożsamość i nie chcą być oceniani lub krytykowani, co ma miejsce w szkole. Zyskują też poczucie przynależności do grupy osób, które chodzą na siłownię, bo tego chcą, a nie muszą.
Wróćmy do roli internetu. Rzeczywiście na siłowni łatwo dostrzec młode osoby, które nie korzystają z porad trenera, tylko oglądają filmik na YouTube, jak należy wykonać ćwiczenie.
- Przede wszystkim trzeba odróżnić ekspertów od osób, które takich udają. Niestety w internecie jest bardzo dużo śmieciowych informacji, także w aspekcie sportowym. Nie wszyscy internetowi "trenerzy" wiedzą, o czym mówią. Oczywiście wartościowych poradników też nie brakuje. Powiem więcej, technologie takie jak zegarki i aplikacje monitorujące nasze wyniki mogą być bardzo motywujące, absolutnie nie powinniśmy na siłę odciągać nastolatków od elektronicznych nowości.
To jednak powinna być kolejna rola lekcji wychowania fizycznego. By wskazywać młodzieży, które treści w internecie i technologie są wartościowe pod kątem dbania o swoje zdrowie i ciało, a które jedynie im zaszkodzą. Nauczyciel musi być biegły w tym zakresie, by móc odpowiedzialnie wprowadzać uczniów w ten świat, a nie obawiać się technologii. Jednocześnie powinien podkreślać, że w zakresie aktywności fizycznej ekran nie zastąpi obecności drugiego człowieka, wyedukowanego w tym aspekcie, i to on powinien być dla młodzieży autorytetem.
Prowadzący zajęcia powinien posiadać też wiedzę dotyczącą chociażby suplementowania, bo młodzież często to robi na własną rękę, na podstawie tego, co przeczytała w internecie. Innymi słowy, powinien być bardziej coachem znanym z siłowni, oferującym również wsparcie psychiczne, niż typowym nauczycielem.
A może współczesna siłownia działa trochę jak Netflix lub Spotify? Młodzież jest przyzwyczajona do comiesięcznych abonamentów i po prostu lubi taką formę rozrywki?
- Może tak być. Siłownia jest dostępna o dowolnej godzinie, lekcja WF ma konkretny termin. Warto też pamiętać, że choć szkoła powinna zaszczepić nawyk dbania o kondycję przez całe życie, to uczeń nie jest zainteresowany swoim zdrowiem za 10 lat, tylko tym co jest tu i teraz. Siłownie dają takie poczucie szybkiego efektu, a lekcje WF nie.
Jeszcze jedno wspomnienie, tym razem z liceum: podczas lekcji WF siedzimy liczną grupą w szatni, sporo osób korzysta z e-papierosów.
Paradoksalnie właśnie w tym momencie rozmawiamy, co będziemy robili dzisiaj na siłowni i kto podnosi więcej kilogramów na klatkę.
- To bardzo obrazowy przykład i niestety wciąż aktualny. Powtórzę: lekcje WF są podobne do tych, które były 40-50 lat temu, a czasy się zmieniły. Młodzież w pewnym wieku zaczyna dbać o swoje ciało. Chłopcy chcą mieć umięśnioną sylwetkę, a dziewczyny być szczupłe. Ale jeśli nie znajdują na zajęciach wychowania fizycznego niczego ich zdaniem atrakcyjnego, to szybko wybierają ciekawsze alternatywy. Czyli pozaszkolne zajęcia sportowe lub właśnie siłownie.
Mieliśmy wtedy znacznie więcej wymówek, by nie chodzić na WF. Chociażby zapach, kiedy tuż po 45 minutach sportu trzeba usiąść w ławce na lekcji matematyki.
- To normalne. Dlatego konieczny jest nie tylko rozwój infrastruktury sportowej w szkołach, ale też tej zwiększającej prywatność, aby każdy mógł się swobodnie umyć i przebrać. Zwłaszcza wśród starszej młodzieży, która bardziej wstydliwe patrzy na własne ciało i ma większą potrzebę dbania o higienę.
Nie mieliśmy też nigdy problemu ze zwalnianiem się z WF-u, korzystając z wymówki o przeziębieniu albo samemu podpisując się za rodziców.
- Niestety około 30 proc. uczniów jest regularnie zwalnianych z lekcji wychowania fizycznego, co jest bardzo niepokojące. Zresztą uczniowie nie muszą oszukiwać, rodzice sami często bezrefleksyjnie ich zwalniają, bo oni również nie traktują WF-u poważnie. Wielu z nich dowozi też dzieci tuż pod szkołę, choć wcale nie mieszkają daleko, zabierając im nawet taką formę ruchu.
Jeśli rzeczywiście chcemy zmian dotyczących aktywności fizycznej wśród młodzieży, to rodzice również muszą zachęcać dzieci do sportu i zaszczepiać w nich nawyk dbania o ciało. Wiele obiektów oferuje dziś możliwość wspólnego ćwiczenia, np. dziecko może pójść popływać, a rodzic w tym czasie poćwiczy w sali obok. W ten sposób przekazuje dobry wzorzec i buduje poczucie wspólnego obowiązku.
Wielokrotnie powtarzaliśmy też: po co się przebierać, jeśli poćwiczymy tylko chwilę i znowu trzeba będzie iść do szatni, aby wyrobić się ze wszystkim w 45 min i zdążyć na kolejną lekcję. Na siłowni takich ograniczeń czasowych nie ma.
- Dlatego warto rozważyć pomysł łączenia lekcji WF w bloki zajęć, aby trwały półtorej godziny. Wtedy nauczyciel rzeczywiście miałby czas na właściwe przeprowadzenie zaplanowanych zajęć i indywidualne porady podczas obserwowania wykonywanych przez uczniów ćwiczeń. Takie bloki mogłyby być organizowane na ostatnich lekcjach danego dnia, aby zlikwidować dyskomfort nienależytej higieny po wysiłku fizycznym podczas innych przedmiotów. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie klasy mogą mieć WF w tym samym czasie i samo to rozwiązanie nie wystarczy.
Czy nie jest to jednak również sukces sieci siłowni? To przecież prywatne firmy, które chętnie się reklamują na billboardach czy w internecie. Może samą promocją wygrywają z państwową ofertą sportową?
- Zgadzam się. Aby to zmienić państwo musiałoby zainwestować ogromne środki w edukację sportową, działania w lokalnych szkołach to za mało. Musielibyśmy uznać, że aktywność fizyczna jest priorytetem w naszym kraju. Niezależnie, kto będzie rządził, to powinniśmy wyznaczyć wieloletni cel aktywizacji ruchowej młodzieży i trzymać się tej wizji.
Uważam również, że samorządy mogłyby lepiej wykorzystać potencjał współpracy z licznie powstającymi siłowniami, na przykład poprzez zawieranie umów między szkołami i sieciami klubów fitness. Jeśli siłownia znajduje się w pobliżu szkoły, warto rozważyć zorganizowanie tam skumulowanych zajęć WF – zwłaszcza w godzinach porannych, gdy obłożenie jest niewielkie. Z perspektywy szkoły uczniowie zyskaliby dostęp do nowoczesnej infrastruktury sportowej i z pewnością w takim układzie możliwe byłoby wynegocjowanie korzystnych warunków cenowych.
Siłownie by się na to zgodziły? Patrząc na ich liczbę i tempo powstawania, raczej nie narzekają na kłopot finansowy.
- Ale na pewno mogłyby radzić sobie jeszcze lepiej. Zwłaszcza, że przyjmowanie grup uczniów mogłyby traktować jako budowanie sobie klientów na przyszłość.
Co jeszcze powinno się zmienić w organizacji lekcji WF-u?
- Uważam, że konieczna jest rewolucja. Na ewolucję nie ma już czasu, patrząc chociażby na wspomniane wyniki dotyczące otyłości dzieci w Polsce. Powiem więcej: uważam, że WF powinien być najważniejszą lekcją w szkole, pod warunkiem, że będzie odpowiednio prowadzony. W skali Europy mamy naprawdę dużo godzin WF-u w szkole, tylko niewiele z tego wynika. Bo chodzi o ich jakość, a nie ilość.
Co to oznacza w praktyce?
- Musimy rozgraniczyć etapy edukacyjne. W klasach 1-3 powinniśmy wyposażać dzieci w fundamentalne umiejętności ruchowe. Czyli nauczyć dzieci biegać, skakać czy chwytać piłkę. Ale nie poprzez grę w berka czy spacer, ale przemyślane, celowe i w dalszym ciągu atrakcyjne ćwiczenia. W klasach 4-6 warto uczyć dzieci najbardziej popularnych gier sportowych, jak piłka nożna, koszykówka czy siatkówka, aby później w dorosłym życiu mogły wybrać to, co same chcą uprawiać.
W klasach 7-8 młodzież zaczyna myśleć o swoje sylwetce, wtedy można próbować ćwiczeń siłowych, oczywiście z odpowiednią kontrolą. Tak, aby te lekcje przypominały zajęcia pozaszkolne, a nie stereotypowy WF. Choć na każdym etapie edukacji zajęcia te powinny być atrakcyjne, to musimy też pamiętać, że celem powinno być przygotowanie do całożyciowej aktywności fizycznej.
Dobrze byłoby również wprowadzić jakąś formę weryfikacji pracy nauczyciela wychowania fizycznego. W przypadku innych przedmiotów są nią wyniki z egzaminu ósmoklasisty czy matury. Egzaminów z WF-u nie, więc mało kto przejmuje się oceną z tego przedmiotu.
Wierzy pan, że coś realnie się zmieni w najbliższych latach?
- Chciałbym powiedzieć, że widzę światełko w tunelu. Chociażby za sprawą powstającej nowej podstawy programowej. Trzeba poczekać i zobaczyć, jak będzie ona wyglądała. Z drugiej strony, nawet najlepsze zapisy nie wystarczą, jeśli nie będą w praktyce realizowane w szkołach. Te obecne często nie są, o czym świadczą wyniki naszych badań.
Pewną szansę widzę w pomyśle zorganizowania w Polsce igrzysk olimpijskich. Nie ze względu na same zawody, ale byłaby to świetna okazja do systemowego poprawienia kondycji fizycznej wszystkich pokoleń Polek i Polaków, nadania aktywności fizycznej wyższego priorytetu. Między innymi poprzez zmianę kultury sportowej naszego kraju w zakresie sportu powszechnego.
Muszę przyznać, że byłoby miło zobaczyć nagłą zmianę polityki państwa, w której aktywność fizyczna zyska kluczowe znaczenie. Na razie jednak wydaje się, że wciąż brakuje spójnej wizji i determinacji – zarówno na poziomie lokalnym, jak i krajowym. Ale kto wie? Może wkrótce spotkamy się ponownie, by omówić nie tylko kolejne wyniki badań dotyczących kondycji fizycznej młodzieży, ale także pierwsze oznaki pozytywnych zmian.
* Prof. dr hab. Hubert Makaruk - dziekan Wydziału Wychowania Fizycznego i Zdrowia Akademii Wychowania Fizycznego Józef Piłsudskiego w Warszawie, Filia w Białej Podlaskiej. Autor licznych badań dotyczących aktywności fizycznej dzieci i młodzieży w Polsce.
#wychowaniefizyczne #sport #edukacja #edukacjamlodziezy