757 + 1 = 758

prywatny licznik: 19/52


Tytuł: Wieża światła

Autor: Robert Silverberg

Kategoria: fantasy, science fiction

Wydawnictwo: Amber

Format: książka papierowa

ISBN: 8370823904

Liczba stron: 253

Ocena: 9/10


Ziemia, rok 2218. Z okolic mgławicy NGC 7293 dochodzi dziwny przekaz, wyglądający jednak z całą pewnością na wiadomość od obcej cywilizacji. Technika poszła sporo do przodu, jednak mgławica znajduje się około 700 lat świetlnych od ziemi, więc wysłana odpowiedź albo podróż na miejsce zajmą całe lata. Najbogatszy człowiek na Ziemi Simeon Krug postanawia zbudować szklaną wieżę (taki też jest oryginalny tytuł powieści, The Tower of Glass). W budowli tej, której wysokość ma sięgnąć półtora kilometra, zainstalowane będą urządzenia, które za pomocą wiązki tachionów wyślą wiadomość ku gwiazdom.


To jednak tylko taki zarys, bo zasadniczo powieść jest o czymś innym. Otóż rzeczony Krug jest również wynalazcą, stworzycielem androidów. Sztuczni ludzie (nazywający siebie "Zrodzonymi z Kadzi") występują w trzech rodzajach. Najwyższa kategoria Alfa, sprawująca funkcje nadzorcze, wyważona Beta i wreszcie Gamma, używana głównie do prac fizycznych. Przy tym nie istnieje dolny poziom rozwoju Gammy, więc trafiają się różne jednostki. Naszych bohaterów poznajemy przy budowie rzeczonej wieży. Sytuacja komplikuje się po przypadkowej śmierci jednego z androidów płci żeńskiej. Okazuje się że androidy poza własną partią polityczną (o czym ludzie wiedzieli) stworzyły też własną religię i teologię (o czym ludzie nie wiedzieli). Na dodatek syn głównego bohatera mocno sympatyzuje ze sztucznymi ludźmi (zwłaszcza jednym, płci żeńskiej). Problemy zaczynają się mnożyć...


Zaskoczyła mnie ta pozycja. Klasyczne SF, wydane oryginalnie w 1970 - nie spodziewałem się że będzie to aż tak dobre. Silverberga znałem do tej pory z napisanej w kolaboracji z Asimovem "Nastaniem Nocy". Było to niezłe, ale wydawało się naciągane i jakieś takie nieprzekonywujące. Tu widać doskonale dopracowany świat, wydaje się że nie ma jakichś dużych dziur do których można by się przyczepić. Mamy fajną futurologię - w końcu 23 wiek. Wynaleziono teleportery, zwane tu Przekaźnikami, pozwalające przenosić się błyskawicznie do dowolnego innego przekaźnika na całym globie. Spowodowało to że świat zamienił się w globalną wioskę, język się zunifikował, nastąpiło przemieszanie tak genetyczne jak i kulturalne całej ludzkości. Popularną rozrywką stała się pogoń za wschodami lub zachodami słońca - przenosząc się kolejno do kolejnych teleporterów można oglądać ich tyle ile się chce. Fajnie, ale Mały Książę tylko przesuwał stołeczek na swojej planecie #pdk


Zgrabnie naszkicowani zostali też bohaterowie, zwłaszcza Simeon Krug, ultrabogaty przedsiębiorca ze swoim synem Manuelem poszukującym swej drogi w życiu oraz android Alfa Thor Watchman, pracujący jako nadzorca budowy wieży. Przyczepić się można tylko do niezwykłego seksizmu autora. Serio każda kobieta i żeński android są oceniane i opisywane niemal wyłącznie seksualnie.

Przejmujący i zapadający w pamięć jest też opis podziemnego miasta najniższej kasty androidów i warunków w jakich żyją.


To wszystko jednak w dalszym ciągu nie sięga głębin tej powieści, ale że tekst robi się już za długi więc resztę pozostawiam ewentualnemu czytelnikowi do odkrycia we własnym zakresie. Jak dla mnie to najlepsze książka przeczytana w tym roku. Nie mogłem się oderwać i połknąłem ją w półtorej dnia, co rzadko ostatnio mi się zdarzało. Ocena może ciut naciągnięta ale niech tam. Książka wędruje na półkę, na pewno jeszcze do niej z chęcią kiedyś wrócę.


Opublikowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter

6d23faa9-b7b7-45b4-813d-2b9c0815d0fe
trixx.420 userbar

Komentarze (1)