Wesprzyj nas i przeglądaj Hejto bez reklam

Zostań Patronem

🎁 4. edycja #rozdajo na #ksiazki pod patronatem #kzp! 📘

Weź udział

Naukowcy odkryli dwa szczepy bakterii jelitowych które mogą wywoływać stwardnienie rozsiane.

Eisenbergiella tayi oraz Lachnoclostridium


Badanie przeprowadzono na 81 parach identycznych bliźniaków.


Żeby potwierdzić przypuszczenia, przeszczepiono te bakterie na zdrowe myszy z których 60% zachorowało na stwardnienie w przeciągu 12 tygodni od zabiegu.


https://www.earth.com/news/scientists-think-they-found-two-key-bacteria-that-cause-multiple-sclerosis/


#nauka #stwardnienierozsiane

Zaloguj się aby komentować

PIERWSZY UDANY PRZESZCZEP Z PŁODU DO PŁODU U SZCZURÓW I CO TO OZNACZA DLA LUDZI


Japońscy chirurdzy z sukcesem przeszczepili tkankę nerkową od jednego płodu szczura do drugiego, podczas gdy biorca był jeszcze w łonie matki. Tkanka rozwinęła się w funkcjonujące nerki i produkowała mocz. Prowadzący badanie Takashi Yokoo, nefrolog z Jikei University School of Medicine w Tokio, twierdzi, że operacja jest pierwszym krokiem do przeszczepienia nerek płodu świni ludzkim płodom, które rozwijają się bez funkcjonujących nerek.


Przeszczepienie narządu przed urodzeniem może pozwolić na jego wzrost i rozwój wraz z płodem, dzięki czemu narząd będzie funkcjonował po urodzeniu i będzie mniej narażony na odrzucenie.


Dokładne przyjrzenie się nerkom ujawniło, że naczynia krwionośne płodów wyrosły wewnątrz dodanej tkanki, co zmniejszyło prawdopodobieństwo ich odrzucenia przez układ odpornościowy. Główną przyczyną odrzucenia przeszczepu narządu jest niezgodność między naczyniami krwionośnymi dawcy a ciałem gospodarza.


Długoterminowym celem badaczy jest przeszczepienie nerek płodu świni ludzkim płodom z zespołem Pottera, stanem, w którym nienarodzone dziecko nie rozwija funkcjonujących nerek i zwykle umiera kilka godzin po urodzeniu.


[S:] Przeszczep tego typu, czyli z jednego gatunku do innego nazywamy Ksenotransplantacją (Xenotransplantation). Niżej link do dodatkowego artykułu.


Więcej macie w tym artykule po angielsku:

https://www.nature.com/articles/d41586-024-01152-y


A jak ciekawi was pierwszy udany przeszczep nerki od genetycznie zmodyfikowanej świni do człowieka, to tu macie o tym artykuł:

https://www.nature.com/articles/d41586-024-00879-y


#sowietetate #nauka

3a1ed5bd-4acd-4e39-a96b-a8ee95dbeea5

Zaloguj się aby komentować

Jim_Morrison

Tam się gdzieś, zdaje się, pod ziemię wchodziło. #assassinscreed

wozny87

@Deykun czyli kolejna cegiełka do hipotezy o przerobieniu głowy, która początkowo miała przypominać lwa.

Zaloguj się aby komentować

Pindorek

@Topaz Wygląda jak Paladyn

7652a3f5-cb4e-446b-b0a9-39be194401ff
RedGriffin

@Topaz Sądząc po widocznym na płycie jelcu miecza, to był chyba srebrny, a skoro srebrny miecz, to to chyba grób jakiegoś wiedźmina... ( ✧≖ ͜ʖ≖)

Magiczny_michal

Wygląda jakby spał @Topaz

Zaloguj się aby komentować

Już za 5 dni na niebie będzie można obserwować ciekawe zjawisko.


Będzie można zobaczyć wszystkie siedem światów w Układzie Słonecznym. Merkury, Wenus, Mars, Jowisz, Saturn, Uran i Neptun znajdą się wtedy na ziemskim niebie w niemal jednej linii. Z pewnością będzie na co popatrzeć.


Parada planet to bardzo rzadkie zjawisko, podczas którego na niebie można obserwować pozostałe światy Układu Słonecznego. W styczniu mogliśmy dostrzec sześć planet z naszego systemu. Już wkrótce dołączy do nich także Merkury, który znajduje się najbliżej Słońca


Mars, Wenus czy Jowisz to planety, które znajdują się na orbitach stosunkowo bliskich Ziemi, a więc można je dostrzec na nocnym niebie gołym okiem. Zwłaszcza naszą piekielną sąsiadkę, która jest obecnie jednym z najjaśniejszych punktów.


Pamiętajmy jednak, że Uran i Neptun to odległe światy, które znajdują się najdalej w Układzie Słonecznym. Ich jasność jest zbyt mała, aby cieszyły oko. Dlatego trzeba zaopatrzyć się w bardzo dobrą lornetkę lub prosty teleskop. Wtedy będzie można je dostrzec.


Merkury oraz Saturn również powinny być widoczne gołym okiem, choć oczywiście wtedy obserwacje zakończą się na dostrzeżeniu jedynie dwóch jaśniejszych punktów. Zwłaszcza w przypadku drugiej z tych planet, której magnitudo wyniesie 1,1. W przypadku Urana i Neptuna będzie to już tylko 5.8 oraz 7.8.


https://x.com/Wirral_Weather/status/1877016510083784875?mx=2


https://geekweek.interia.pl/nauka/news-28-lutego-wyjatkowa-parada-planet-kolejna-taka-za-136-lat,nId,20948917


#astronomia #ciekawostki #planety

4c2e7045-efaa-4bc2-bfbd-73ea1b0f9037

Zaloguj się aby komentować

O pięknym Marianie Krzaklewskim, nijakim polityku bez zdolności i charyzmy, który podbił polską scenę polityczną.


Nigdy w historii III RP polityk tak mały nie znaczył tak dużo. W jego karierze znajdziemy w ani grama wybitności. Nawet cienia skrzydeł. Jedynie mozół powolnego pięcia się do góry. Cała jego droga do sukcesu była pełzaniem. Ciułaniem kolejnych atutów. Władza zdobyta z takim polotem sprawowana była potem z polotem podobnym.


Jego kariera zrodziła się z przypadku. Gdy Wałęsa został prezydentem, „Solidarność” musiała sobie poszukać nowego szefa. Jednak za dużo było wielkich liderów – do walki stanęli Lech Kaczyński, Borusewicz i Rulewski. Powstał pat, więc sięgnięto po postać z drugiego szeregu. Padło na Krzaklewskiego, szefa regionu śląskiego, najbardziej bezbarwną postać z całej związkowej elity. Został przewodniczącym „Solidarności”, bo on jeden nie naruszał niczyich ambicji. Był typem działacza, a nie lidera. Pracowity, zagrzebany w codzienne detale, pozbawiony wszelkiej charyzmy. Mówił źle, bez tezy, bez puenty, technokratycznym, inżynierskim żargonem. Słuchaczy zamęczał i zanudzał.


Co ciekawe, w związku Krzaklewski zbudował sobie pozycję silniejszą, niż miał Wałęsa. Ale zrobił to w swoim stylu. Wymęczył to. Jeździł po kraju i zjednywał sobie każdego działacza. Nawet gdy AWS (Akcja Wyborcza "Solidarność") sięgnął po władzę, Krzaklewski pilnował każdej komisji zakładowej. Dbał, dzwonił, interweniował, pomagał. Związkowcy byli armią Krzaklewskiego. A że generał nie budził posłuchu, więc musiał przekupić każdego żołnierza.


Miał wąskie horyzonty. Świetnie rozumiał sprawy związkowe, ale nic więcej. Jeśli chodzi o poglądy polityczne, był typem prowincjonalnego prawicowca. Bronił Kościoła, ale językiem nie inteligenta, lecz zakrystii. Językiem Radia Maryja. Przez wszystkie przypadki odmieniał pojęcie „lewica laicka”, zawsze ze zgrozą i wstrętem. Bał się wpływów masonerii i trockistowskiej lewicy. Popierał zakaz aborcji nawet w przypadku gwałtu. Nie był jednak fanatykiem, zgodnie pracował z ludźmi o zupełnie odmiennych poglądach. W swojej ideowości był raczej poczciwy niż groźny.


No i sprawa ostatnia. Nieco delikatna, ale dla zrozumienia tej natury podstawowa. Otóż Krzaklewski był figurą śmieszną. Naturalne cechy polityków – próżność, ambicja, zarozumialstwo – u niego ujawniały się w wersji komicznej. Na przykład bardzo dbał o swój wygląd, jak mówił Lech Kaczyński: „Lubił być piękny”. Twardo pilnował, aby jego waga nie przekroczyła 75 kilogramów, przed każdym występem w telewizji szedł do fryzjera, starannie dobierał koszule, krawaty. Ktoś powie: normalne. Owszem, gdyby nie to, że się z tym zdradzał. W kółko przeglądał się w lustrze, zadzierał śmiesznie brodę do góry, publicznie dowodził, że jest bardziej przystojny od Kwaśniewskiego.


W Krzaklewskim szybko się zbudziły polityczne ambicje. Już w 1995 roku zastanawiał się nad startem w wyborach prezydenckich. Ale w polityce niezbyt sobie radził. Nie wiedział jeszcze, co mówić, jak się zachować. W 1993 roku w czasie fali strajków zażądał spotkania z premier Suchocką. Przyjęła go razem z Rokitą. Krzaklewski chciał się zachować dumnie. Długo mówił, ze wzburzeniem, nie dopuszczając premier do głosu. Gdy skończył, szybko wyszedł. Rozbawiona Suchocka zwróciła się do Rokity: „Słuchaj, a o czym on mówił?”. I tak było za każdym razem. Nie znaczy to, że był politycznym ignorantem, miał sporo zdrowego rozsądku, ale brakowało mu stylu. Powagi. Komizm Krzaklewskiego rodził się z kontrastu między skalą jego ambicji a skalą jego osoby.


Takiemu człowiekowi przyszło jednoczyć prawicę. Słabą, skłóconą, podzieloną na kilkadziesiąt partii. Dla liderów tych partii był nikim. Intelektualnie, osobowościowo i biograficznie. Jednak Kaczyński, Niesiołowski, Hall czy Rokita nie mogli patrzeć na niego z góry. Bo Krzaklewski miał związek. Jedyną dużą strukturę po prawej stronie. Jedyną tratwę, na której można było dopłynąć do wyborczego sukcesu. Więc powoli zaczęli na tę tratwę wchodzić. Nie dlatego, że zaakceptowali Krzaklewskiego, ale ponieważ śmierć zajrzała im w oczy. Powstanie AWS było owocem prawicowej desperacji.


Krzaklewski stał się prawicowym monarchą. Miał związek, miał machinę wyborczą, podyktował więc swoje warunki. Zbudował AWS jako spółkę akcyjną, w której każdy podmiot dostał udziały stosownie do swojego znaczenia. „Solidarności” przypadło 50 procent udziałów, czyli pełnia władzy. Krzaklewski podejmował wszystkie polityczne decyzje. On także ustalił listy wyborcze, co sprawiło, że większość miejsc dostali związkowcy. Prawicowi liderzy patrzyli na to z rosnącą irytacją, ale zaciskali zęby i schlebiali Krzaklewskiemu. Byli tak słabi, że pochlebstwo stało się jedynym narzędziem w walce o własną pozycję.


Na zebraniach prezydium AWS licytowano się w hołdach. Mówiono: „Wodzu, prowadź” i „Marian, jesteś wielki”. Krzaklewski swoją pozycję celebrował ze związkową klasą. Jarosław Kaczyński opowiadał:


Nie jestem wybredny, ale miałem dość spotkań prezydium, gdzie wszyscy są głodni, a je tylko... Krzaklewski, który zagarniał kanapki.


Jednak sam Kaczyński nie był bez winy. On też rozpieszczał Krzaklewskiego. Sławne było jego wezwanie: „Marian, weź w Akcji władzę dyktatorską!”. Sławne też było przemówienie, w którym porównał Krzaklewskiego do Stefana Batorego.


Krzaklewski stanął przed wielką szansą. W 1997 roku Krzaklewski zyskał pozycję, o jaką potem – Tusk w Platformie czy Kaczyński w PiS-ie – bić się będą latami. Na starcie został potężnym liderem. I to bez walki. Przejął cały prawicowy elektorat, nie dając reszcie w zamian ani grama władzy nad AWS, jedynie fikcyjne udziały.


Krzaklewski w 1997 roku miał komfort pełnej kontroli nad własną formacją. Bez silnych rywali. W dzień po zwycięskich wyborach partyjni liderzy budzili się w sytuacji, w której większość klubu AWS stanowili związkowcy, czyli wierna gwardia Krzaklewskiego. Cała dotychczasowa elita polityczna prawicy została spacyfikowana. Na decyzje AWS dawni liderzy prawicy nie mieli już wpływu.


Żaden przywódca solidarnościowej formacji nie był wcześniej tak silny jak Krzaklewski. Żadnego polityka w III RP los nie faworyzował tak bardzo jak jego. Dwa razy bez walki dostał coś, czego własnymi siłami nigdy by zdobyć nie potrafił.


AWS zebrał 34 procent głosów. Unia Balcerowicza 13 procent. Razem dało to 261 mandatów. „Solidarność” wracała do władzy. Bardzo symbolicznie, bo znowu zjednoczona.


___

Na podstawie książki Roberta Krasowskiego Czas gniewu. Rozkwit i upadek imperium SLD.


#polityka #historia #historiapolski #czytajzhejto

4d05e627-a13d-47ed-af83-30568f4b880d
Big__lebowski

Piękny Maryjan. Ten to był dzban..

Topia

Taki odpowiednik Kwaśniewskiego: zadbany, ubrany, młody i nijaki.

Nie przypominał dziada, albo robola ze stoczni jak reszta solidarnościowców.

Budo

@smierdakow 

Czy to anioł jest niebieski?

Nie, to Marian jest - Krzaklewski

Zaloguj się aby komentować

O polskim "Rasputinie" - kim był kierowca/kapciowy/opiekun dzieci i prawa ręka Wałęsy oraz wielki wróg Kaczyńskiego.


Były kierowca Wałęsy, Mieczysław Wachowski była to postać kolorowa, trochę tajemnicza, w której prawica zobaczyła demonicznego Rasputina. Tymczasem był gatunkiem spotykanym na zapleczu władzy we wszystkich epokach – był zaufanym sługą. Pokojowym, adiutantem, sekretarzem i przyjacielem w jednej osobie.


Wachowski to ciekawa postać. Ten były student Wyższej Szkoły Morskiej po czwartym roku rzucił studia; łapał się potem różnych prac, wpadł w alkoholizm, pojechał do Anglii, gdzie nauczył się naprawiać samochody; trochę zarobił, więc wrócił, kupił auto, został taksówkarzem. Poznał życie trójmiejskiego półświatka, polubił je, zanurzył się w nim, zarabiał głównie jako cinkciarz. Nauczył się rozrywek tego środowiska, pił jeszcze więcej. I nagle w czerwcu 1979 roku w czasie papieskiej pielgrzymki przeżył religijny przełom. Złożył śluby trzeźwości, wstąpił do ruchu oazowego, odbudował rozpadające się małżeństwo, zaczął się udzielać w opozycji.


U boku Wałęsy pojawił się we wrześniu 1980 roku, jako jego kierowca. Szybko stał się kimś więcej niż kierowcą. Był osobistym sekretarzem, stale obecnym u jego boku. Wachowski był lubiany i akceptowany. Aleksander Hall tak go opisywał:


Człowiek o olbrzymim poczuciu humoru sytuacyjnego i dużej inteligencji. Widać było, że stanowią z Lechem dobry duet. Mietek miał do Wałęsy stosunek ciepły, ale nie bezkrytyczny, wyczuwało się elementy ironii, żartu. Mało kto wtedy ośmielał się tak mówić o Wałęsie”.


Wachowski mógł robić wszystko, nawet kpić z Wałęsy. To on wymyślił sławne „Jestem za, a nawet przeciw”. Kiedyś Geremek wszedł spóźniony na jakieś zebranie i spytał Wachowskiego, co się dzieje. A Wachowski odpowiedział, że „jak zwykle Lech jest za, a nawet przeciw”. Opowiadał Rybicki:


Wachowski wykraczał poza pojęcie kierowcy. Inteligentny, dowcipny, znakomity talent aktorski. (…) Zakładał buty Wałęsie, podsuwał fotel, usłużny i zawsze pod ręką – ale łączył to z dyplomacją i wpływami na politykę”.


Wachowski zdobył pełne zaufanie Wałęsy, stał się przyjacielem nie tylko Lecha, lecz całej jego rodziny. Gdy Wałęsa został internowany, jego wskaże jako osobę, z którą chce mieć stały kontakt. W stanie wojennym Wachowski pomagał Danucie Wałęsie, załatwiał życiowe sprawy rodziny, opiekował się starszymi dziećmi, praktycznie zastępował im ojca. Potem Wachowski zniknął z życia Wałęsy na kilka lat. Wziął się do zarabiania pieniędzy, założył z żoną firmę zajmującą się bieżnikowaniem opon.


W polityce wypłynął ponownie tuż przed końcem kampanii prezydenckiej. Najwięcej o tym okresie wiemy z relacji Kaczyńskiego. Od niego też pochodzi opis sławnej sceny z kapciami. W grudniu 1990 roku spotkali się Wałęsa i Kaczyński:


Wałęsa, nie wiem dlaczego, wspomniał, że »Mietka wysłałem po kapcie«. Chwilę potem zjawia się Mietek. Klęka. Zdejmuje Wałęsie buta. Nakłada mu kapcia. Wałęsa przytupuje, czy dobrze leży. Leży dobrze. Wachowski powtarza więc zabieg z drugą nogą. Wałęsa rozważa o wyższości kapci nad butami. (…) To mnie na jakiś czas zdezorientowało. Uważałem, że facet ma status kapciowego. Szybko zorientowałem się jednak, że kapciowy kapciowym, a wpływy wpływami”.


Bo Wachowski zawalczył o dawną pozycję. I okazał się skutecznym graczem, doprowadził do odsunięcia najważniejszych postaci z otoczenia Wałęsy. Widząc jego rosnące wpływy, Kaczyński coraz częściej interweniował u prezydenta. „Wałęsa sprawę bagatelizował: »Ty się Mieciem nie przejmuj«”.


Kaczyński nie potrafił uwierzyć, że rosnącą pozycję Wachowskiego można wytłumaczyć dworskimi mechanizmami. Gdy zatem rok później pójdzie na wojnę z Wałęsą, Wachowski zostanie przez niego opisany jako agent, którego SB wysłała w 1980 roku z misją inwigilacji szefa „Solidarności”. I który ponownie w 1990 roku wrócił do Wałęsy, by w imieniu ubeckich środowisk sterować działalnością Wałęsy. Jednak mimo upływu dwudziestu lat nie udało się dowieść prawdziwości tych zarzutów. W archiwach SB nie znaleziono informacji na temat Wachowskiego. Hipoteza tłumacząca awans Wachowskiego za pomocą agenturalnych powiązań okazała się fałszywa.


Kariera Wachowskiego była bardziej naturalna, niż opisywał to Kaczyński, który jak zwykle w zemście tracił wszelki umiar. Wachowski był bystry, miał zdolności do politycznej gry, rozumiał cele Wałęsy, płynnie mówił po angielsku. Stał się więc emisariuszem Wałęsy do załatwiania wszelkich politycznych misji.


Na innych politykach awans byłego kierowcy nie robił żadnego wrażenia. Miał opinię zręcznego i brutalnego gracza, ale także dobrego kompana, osoby bezpośredniej i dowcipnej. Potrafił wypić niewyobrażalne ilości alkoholu – jedynie Józef Oleksy i biskup Sławoj Leszek Głódź mogli stawić mu czoła. Ustalał więc alkoholowe trendy, na przykład to on nauczył polskich polityków pić whisky z colą.


Wachowski nie omotał Wałęsy. On awansował, bo był zręczny, brutalny i – przede wszystkim – bezpartyjny, dokładnie taki, jakiego Wałęsa potrzebował do wojen z partiami.


Wałęsa lubił Wachowskiego. Lubił jego zawadiackie zagrywki, jego humor, a także jego lojalność. Natomiast nie znosili go urzędnicy Kancelarii Prezydenta. Większość z nich odchodziła właśnie wskutek konfliktu z Wachowskim. Był dla nich zbyt obcesowy, zbyt brutalny, zbyt chamski. „Kto nie z Mieciem, tego zmieciem”.


Realny problem z Wachowskim polegał na tym, że bijąc się o własną pozycję, wycinał z otoczenia Wałęsy kolejne wartościowe postaci. Tymczasem były one Wałęsie potrzebne, aby stworzyć wrażenie kompetencji głowy państwa. Polityk, któremu połowa społeczeństwa wytykała brak wykształcenia i elementarne defekty kulturowe, potrzebował wokół siebie grupy autorytetów, która by skorygowała ten wizerunek, a jego decyzjom przydała mądrości i głębi.


Wachowski stał się drugą twarzą Belwederu. Polacy widzieli go nieustannie pół kroku za Wałęsą. Prezydent ignorował krytyki coraz częściej kierowane wobec jego zausznika. Tymczasem Polacy słuchali ich uważnie. Dwór wokół Wałęsy był bowiem pierwszym politycznym dworem, a społeczne wyobrażenia o polityce były wtedy maksymalistyczne: oczekiwano ideału, wybitnych postaci, merytorycznych mechanizmów. To był czas, gdy każda małość drażniła. Po latach, gdy Polacy zobaczyli dwory wokół Kwaśniewskiego i Kaczyńskiego, gdy zobaczyli, jak miałkie postaci kryją się za kulisami każdej władzy, nie byliby surowi w ocenie ludzi Wałęsy. Jednak w latach dziewięćdziesiątych taka krytyka władzy trafiała na podatny grunt.


Po latach trudno nie zauważyć, że lwi udział w budowaniu czarnej legendy Wachowskiego miał Kaczyński. Ów mistrz czarnego piaru, który każdego wroga niszczył bez skrupułów i bez umiaru. Jednak w przypadku Wachowskiego Kaczyński przebił samego siebie, z kilku poszlak zbudował obraz zjadliwego agenta. A wszystko po to, by oskarżając sługę, zniszczyć pana.


Przedstawianie Wachowskiego jako politycznego demona było propagandową bombą. Wpływ tamtej propagandy przetrwał do dziś – za główną słabość prezydentury Wałęsy nadal uważa się osobę jego pierwszego ministra. Ten pogląd trzeba zrewidować, nie po to, aby wybielić Wachowskiego, ale by odnaleźć realne słabości prezydentury Wałęsy. Otóż Wachowski nie był powodem upadku Wałęsy, zaś nienawiść do Wachowskiego nie była związana z jego charakterem czy biografią, lecz z rodzajem misji, jaką pełnił w imieniu Wałęsy. Misji marginalizowania partii.


___

Na podstawie książki Roberta Krasowskiego Po południu. Upadek elit solidarnościowych po zdobyciu władzy


#historia #historiapolski #polityka #czytajzhejto

6124718c-a723-4cc2-99fd-9318a886dae4
GrindFaterAnona

@smierdakow tu reportarz o Wachowskim z 1995 r czyli dosyc na świeżo. Jeszcze czuc te emocje w glosach ludzi, ktorym przyszlo z nim wspolpracować.

https://youtube.com/watch?v=WAa8A8RWKe0


W d⁎⁎ie mam opinię Kaczynskiego ale sądząc po przebiegu jego "kariery", podobnie jak @glebogryzka uwazam, ze byl to człowiek sluzb. Taksowkarz, ktory sobie plynie w rejs do okola swiata, no dajcie spokoj. W ogole lata 90 byly niezle po⁎⁎⁎⁎ne, sami agenci wszędzie.

jomazafaka

Wg mnie Wachowski to tez czlowiek sluzb, ktory byl oddelegowany, zeby kontrolowac Walese. Tak jak pisali poprzednicy: wyjazd do Anglii, bycie cinkciarzem i inne to w PRLu nie robily osoby z przypadku. Podobno Miecio tez Lechowi prostytuki naganial, co by tylko podkreslalo ta teze.

BajerOp

@smierdakow słabo mu te śluby trzeźwości szły, jak ustalał alkoholowe trendy.

Zaloguj się aby komentować

VonTrupka

@razALgul bardzo piękne kobitki w tym iranie

nie dziwota że wielu polskich inżynierów wyjechało tam za komuny (´・ᴗ・ ` )


@PanGargamel ale to nie sawak doprowadził do rewolucji islamskiej tylko szah pahlawi.

Gdyby nie ten gnojek, sawaku w ogóle by nie było.

Oby kutasiarz miał w zaświatach tak ciężko jak ci, którym zgotował tortury.

sireplama

***** *** * ************ - bo tak właśnie się kończy religijny gwóźdź w głowie.


Chociaż tutaj zaraz po religijny zębach po mordzie trzebaby dać Brytyjczykom i Amerykanom.

matips

Teraz za to mają większą szansę na zbawienie duszy po śmierci.

Zaloguj się aby komentować

Surowe, pojedyncze foto, kompletnie bez obróbki, nawet nie redukowałem na prąd ciemny i na flatfield. Samo centrum galaktyki w Andromedzie. Fajnie widać pasy pyłu w jej ramionach spiralnych :). Fotka sprzed kilku godzin.


Wykonanie redukcji oraz pełna mozaika galaktyki M31 będzie jednym z zadań, jakie dam na zajęciach. Uczniowie wytrzymają ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Randomowe okołoastronomiczne rzeczy ---> #badespace

99472298-618d-4000-b7d8-406eab850ea9
Oczk

@bade cóż to za przedmiot/seminarium że takie rzeczy będą robić?

Zaloguj się aby komentować

Zdjęcie wykonane przez James L. Stanfielda w nocy z 4 na 5 sierpnia 1987 w klinice profesora w Zabrzu. Przedstawia ono profesora Zbigniewa Religę po wykonaniu dziewiętnastej operacji przeszczepu serca. Pacjentem był Tadeusz Żytkiewicz.


#historia #medycyna

04385cf8-db93-43aa-8597-c73b90978ab9
VikingKing

@Oracle żytka to leczył, ciekawe czy Polaka też by tak przeszczepiał.

jaczyliktoo

@Oracle warto przypomnieć ożywianie tego zdjęcia https://youtu.be/Nfe3VYn9s8w

szukajek

a w kąciku śpinka romuald cichon

Zaloguj się aby komentować

slec21

Tak paczam na tą mapkę i można co najwyżej się nią podetrzeć, taką dokładność ma...

mati3654

@Zly_Tonari szkoda że nie ma kontynuacji

GrindFaterAnona

@Zly_Tonari przeciez tam nic nie widac

Zaloguj się aby komentować

Helio09.

Fake -ziemia powinna być w centrum i płaska

tom-hetman

Ten gif nauczył mnie więcej niż 10 czy ile tam było kiedyś lat fizyki lub astronomii w szkole.

Zaloguj się aby komentować

Jest sobie taki amatorski teatr Druga Strefa. W niedzielę wystawiali "Ferdydurke" w muzeum Gombrowicza we Wsoli koło Radomia. Powieść ukazana w trochę inny niż zazwyczaj sposób. Występują tylko aktorki, ucharakteryzowane na mężczyzn. Do tego ekstremalny minimalizm sceniczny. Całkiem przyjemnie się to oglądało. Sztuka zbiera niezłe recenzje, jeśli będziecie mieli możliwość to zachęcam bo warto

Teatr będzie występował w Polsce i za granicą. Dla mnie osobiście było to ciekawe przeżycie, ponieważ jedna z aktorek to członek rodziny. Fajnie

#gombrowicz #teatr #sztuka #kultura

3bedd3ac-f93b-44d1-b024-6168473fe9fe
6190c97f-7d5a-4f50-a9c9-98b53cfef8da
36b95a20-dd5e-4993-87f3-bf48ec02e5b7
Yes_Man userbar

Zaloguj się aby komentować

Rzeź tramwajów, czyli jak Ameryka odwróciła się od szyny


Do tego postu zainspirował mnie @Oracle i jego wpis o Detroit, około 1910 i tramwajem na tej fotce.

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego w USA i ich miastach nie ma praktycznie tramwajów w sferze miejskiej?

Tak, to był spisek i to zupełnie udany spisek!


"Według Bradforda Snella, pisarza i prawnika, który w latach 70. zeznawał przed senacką komisją badającą krach systemu transportu publicznego w USA, w początkach ubiegłego stulecia każde amerykańskie miasto liczące co najmniej 10 tys. mieszkańców miało przynajmniej jedną prywatną firmę tramwajową. Osią ulic w metropoliach był tramwaj. Samochody przemykały bokiem lub po torowisku. W całym kraju było ok. 1,2 tys. linii tramwajowych o łącznej długości ponad 70 tys. km. Branża zatrudniała 300 tys. ludzi i przewoziła 15 mld pasażerów rocznie."

Zapraszam na dwa artykuły:

https://www.transport-publiczny.pl/wiadomosci/rzez-tramwajow-czyli-jak-ameryka-odwrocila-sie-od-szyny-2039.html


https://www.transport-publiczny.pl/wiadomosci/jak-ginely-red-cars-czyli-tramwaje-za-dolara-2040.html


#historia #ciekawostkihistoryczne #usa #tramwaje #transport #spisek

89fcfeaa-b12d-4194-ace7-7adc0276c8de
maximilianan

Bardzo ciekawy przykład do czego doprowadza monopol i tzw "wolny rynek". W USA jest wiele podobnych przykładów, gdzie firmy naftowe i producenci aut blokowali alternatywy dla aut spalinowych w imię wyższych zysków, a obywatele byli na straconej pozycji. Ktoś by powiedział, że ludzie mogli sami sobie zebrać kapitał i zrobić własne tory i tramwaje, ale nie oszukujmy się, raczej ciężko konkurować z tak ogromnym zapleczem finansowym.


Domyślam się, że najpierw też prowadzili kampanię dezinformacyjną taką jak dziś prowadzi się przeciw autom elektrycznym.

Rebe-Szewach

Dla ciekawskich polecam film dokumentalny.

"Taken for a Ride" - Historia zamachu na transport publiczny w USA.

https://www.youtube.com/watch?v=p-I8GDklsN4&t=602s

Kremovka

Uważam że to co zrobiono z transportem publicznym to sku⁎⁎⁎⁎⁎⁎stwo do kwadratu, zabrano alternatywne źródła transportu i wykluczono komunikacyjnie mnóstwo ludzi. Do prowadzenia samochodu są zmuszane osoby które ewidentnie nie powinny tego robić jak emeryci. Do tego sposób organizacji przestrzeni publicznej. Ogromne połacie osiedli bez dostępu do jakichkolwiek usług. Wyobraźcie sobie że w tym kraju wolności gospodarczej jeżeli gdzieś jest strefa mieszkalna to nie powstanie tam żaden sklep, a nawet jak jakiś jest za osiedlem, to często nie da się tam dojść piechotą tylko samochodem.

Zaloguj się aby komentować

CERN podjął pierwsze praktyczne działania, których celem jest zbudowania następcy Wielkiego Zderzacza Hadronów (LHC). Future Circular Collider (FCC) ma mieć 91 kilometrów długości, a plany zakładają, że jego tunel będzie miał 5 metrów średnicy

Akcelerator, który ma powstać w granicach Francji i Szwajcarii, będzie tak olbrzymi, by osiągnąć energię zderzeń sięgającą 100 TeV (teraelektronowoltów).


https://kopalniawiedzy.pl/FCC-Future-Circular-Collider-LHC-CERN-Wielki-Zderzacz-Hadronow,36232


#nauka #fizyka

Fulleks

Nim więksi chłopcy tym większe zabawki, w CERN muszą być bardzo duzi chłopcy ! Rozpędzanie kulek, do dużych prędkości, żeby sprawdzić co się stanie jak się zderzą.

msr99

NCBR: potrzymaj mi piwo...

tellet

@raikage Jak pierdolno tym całym akceleratorem to zrobio jeszcze czarno dziure i nasz trud skończon, tak będzie. Rubcie skriny.


( ͡~ ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Dziś się wreszcie zebrałem, żeby napisać zamówioną u mnie recenzję artykułu. I teraz para musi znaleźć ze mnie ujście.


Artykuł naukowy o układzie dwóch gwiazd, które się wzajemnie zaćmiewają, są pulsacje, szmery-bajery. Artykuł napisany przez doświadczonego astronoma z pewnego kraju na wschód od nas, skierowany do pomniejszego czasopisma, niby prosta sprawa, sam artykuł króciutki, parę stron. Czasopismo zleciło mi recenzję i komentarze, a ja się wiele nie zastanawiając zgodziłem. "Bade co to dla ciebie w jeden wieczór się uwiniesz". Nie zdawałem sobie sprawy, że tym razem "uwinięcie się" zajmie mi tyle czasu.


Pomijając już łamany angielski, przez który muszę się domyślać, co autor chciał przekazać, to prawie każdy paragraf jest z jakimś kanonicznym błędem. I nie mówię tu o błędach edytorskich. Tych jest masa. Te to są proste do poprawy rzeczy. Gorzej, jak cała struktura artykułu się wali. Gość pisze artykuł, w którym analizuje przyczyny rzeczy X, a w konkluzjach, czyli w miejscu, gdzie się tylko podsumowuje całą pracę, on nagle pisze, że w ogóle to sprawdził i mu wyszło (dosłownie tak), że X nie wpływa na Y, więc coś, co powiedział w innej pracy Z jest prawdą i konkluzjami do artykułu o X jest prawdziwość Z. Nie ma nigdzie pokazanego dowodu na połączenie między X a Y oraz Y a Z. Cały artykuł kręci się wokół podstawowych problemów związanych z X. Wybaczcie ogólniki, ale przecież nie będę pisał dokładnie o co chodzi.


Ale mało tego. Autor pokazał wykres, który był podstawą jego rozumowania o fizyce obydwu gwiazd. Na wykresie były widoczne zaćmienia (spadek blasku układu) i pulsacje (ot, wykres sobie leciał w falki). Autor napisał, że z wykresu wynika, że gwiazdka A pulsuje, a gwiazdka B nie. Ale jak ja popatrzyłem na ten sam wykres, to jak byk wynika, że to B pulsuje, a A nie. I to jest tak troche problem, bo on zrobił całą analizę w założeniu, że to A pulsuje. Potem jeszcze zaczął znikąd twierdzić, że B też pulsuje w innych obserwacjach (wykonanych w innym czasie), ale tych danych nawet nie pokazał, a to co napisał, stoi w sprzeczności z jego twierdzeniami z paragrafu wcześniej.


Jest 4:00 w nocy, a ja pilnuję, żeby mi teleskop ładnie prowadził za gwiazdką i zamiast robić coś przy okazji pożytecznego, to ja mielę ten nieszczęsny manuskrypt, a moja recenzja i komentarze zaczynają być dłuższe od niego samego. Rzecz jasna frustrujących moją logikę detali jest więcej, aczkolwiek aby je tu wymienić, musiałbym opisać istotę artykułu, a tego z powodów etycznych robić nie będę.


Tak tylko chciałem z siebie nerwy wyrzucić. Wiem, że nikogo i tak tu teraz nie ma, dlatego mogę pisać w pustkę :D. A teraz zakasać rękawy i powrót do pracy. Niebawem wschód Słońca i trzeba będzie się kłaść. Lew już nurkuje na zachodnim horyzoncie, a Antares zajął typowo lipcową miejscówkę. Znaczy, że już późno.

mk-2

Chyba że szef Ci dał to do roboty i musisz, wtedy współczuję mocno

monke

@bade aż mi się przypomniało jak kolega (polski nie był jego ojczystym językiem) ze studiów (polskojęzyczne) poprosił mnie o sprawdzenie pierwszego rozdziału pracy dyplomowej pod kątem rażących błędów językowych. Ani jedno zdanie nie było poprawnie napisane. Co więcej brakowało słów przez co ciężko było ogarnąć co chce przekazać. Zajęło mi to z kilka dni po czym powiedział mi, że już nie potrzebuje pomocy bo zapłacił jakiejś polonistce za napisanie całości.

Apaturia

@bade Współczuję. Trafiają się czasem artykuły, gdzie już po trzech pierwszych akapitach chciałoby się wystawić recenzję negatywną i odesłać całość do poprawy. Po ślęczeniu nad takimi tekstami zawsze miałam poczucie straconego czasu - autor wyraźnie ma wszystko głęboko w poszanowaniu, a Ty jako recenzent męczysz się, bo w przeciwieństwie do niego czujesz się w obowiązku zrobić swoją robotę porządnie.

Zaloguj się aby komentować

Łóżka, tzw. box bed, które dawniej były elementem wystroju domów choćby w Anglii czy Francji. Często wybierane w domach z tylko jednym pokojem, ponieważ zapewniały odrobinę prywatności i pomagały także utrzymywać wyższą temperaturę podczas okresu zimowego. Zmieniająca się moda oraz koszty produkcji w końcu spowodowały, że rozpoczęto wycofywanie ich z użytku poczynając od wieku XIX.


#historia #necrobook

27ff13e0-55b5-4d49-9726-8c21307f81b1
tomasz.mintorski

@SUQ-MADIQ

Przepraszam za kolokwializm, ale to c⁎⁎ja daje. Wypsikałem całą butelkę, a na wiosnę miałem dwa kokony pajęcze: jeden w zęzie, drugi wokół podstawy masztu. Oraz "dzieciątka" - wszędzie. Jedyne skuteczne remedium to chyba tylko "Ze Flammenwerfer".

PS. Gdzie te fotki ze środka?

tomasz.mintorski

@PanGargamel

"kiedyś do beczek wkładali i nikt nie narzekał"

https://www.youtube.com/watch?v=mjEIaE85dU8

Zaloguj się aby komentować