Rzeczywiście pojawił się pewien moralny powód do wyrzeczeń, nie sposób nie mieć skojarzeń z koncepcją nawrócenia, tym razem podniesionego do rangi zjawiska globalnego. Jak zaznacza Delsol, wraz z wycofywaniem się chrześcijaństwa jego miejsce zajmuje specyficzny ekologiczny politeizm, którego istotną cechą jest sakralizowanie otoczenia przyrodniczego jak w religiach naturalnych.
O ile na początku powstawania religii refleksja szła w kierunku świętych kamieni, gajów, potoków czy szczytów górskich, by później zostać wyparta przez religię bardziej złożoną, ale też bardziej abstrakcyjną, jak chrześcijaństwo, o tyle dziś, gdy chrześcijaństwo znajduje się w atrofii i nie ma już siły nadawać kształtu całej rzeczywistości, to właśnie sakralizacja przyrody bardzo mocno przenika myślenie w kategoriach ochrony planety przed zmianami klimatycznymi.
#czytajzhejto #zmianyklimatu
@smierdakow niestety termin ideolgion się nie przyjął w świecie nauki - przez co wieku ludzi oddzielnie musi odkrywać tą dosyć banalną prawdę: religia i ideologia to są bardzo zbliżone terminy.
Podstawy rozprzestrzenia religii czy ideologii to odpowiednie formułki które należy często powtarzać, najlepiej o regularnych porach, elementy kultury wizualnej i muzycznej itp. itd. typowo racjonalne argumenty zazwyczaj są gdzieś tam mocno z tyłu, mocno racjonalnym podejściem nie da się porwać tłumów. Dobry przykład to chociażby jak wygląda ateizm amerykański z Dawkinsem na czele w porównaniu do bardziej racjonalnego, niezbyt emocjonalnego ateizmu z czasów komunizmu, oczywiście odejmując okres stalinizmu. Niezbyt wielu dało się porwać ateizmowi za komuny tak naprawdę.
Sam jestem pro-ekologiczny ale nie da się nie zauważyć, że w dyskusji na tematy ekologiczne dominuje dogmatyzm, a nie podejście edukacyjne pod wieloma względami. Samo promowanie guru jak ta biedna Thunberg by wzbudzić nić emocjonalną względem odbiorców, wykorzystanie "cudownego dziecka"... Czasy się zmieniają, terminologia się zmienia ale pewne sprawdzone metody po prostu działają.
Gdzie też identycznie jak w religiach uwagę przekierowuje się od hipokryzji najwyższych kapłanów danej ideologii - gdzie przecież gdyby ci którzy promują daną ideologię faktycznie wedle niej żyli to ludzie też znaczenie poważniej by ją traktowali. Zaś jak bogacz który wyprodukuje więcej CO2 niż dana osiba i wszyscy jej potomkowie na trzy pokolenia do przodu mówi, że inni mają się ograniczać to oczywiście, że odbiór jest niepoważny. Hipokryzja i religia to jest w końcu nieodłączna para...
Dorzucę link z Onetu, bo ten fragment imo nie oddaje dobrze całości przemyśleń autora.
Generalnie to filozoficzna rozprawa na temat reakcji pewnych grup społecznych na zmiany klimatu. Jedni negują dane naukowe, inni myślą, że przyklejając się do betonu czy oblewając dzieła sztuki za pancernymi szybami cokolwiek zmienią.
@smierdakow temat jest oczywiście bardziej złożony, ale generalnie wpisuje się w zjawisko eksplozji scjentyzmu które ma miejsce od jakiegoś początku tego stulecia, zresztą tutaj taki jeden ananas też się pojawił. Oczywiście to nie pierwsza fala, ludzie przekonani o tym, że nauka i technika lada moment zbawią świat, i wszystko byłoby super gdyby nie głupie szury wracają co kilkadziesiąt lat od kilku stuleci. Choć o ile taki ruch neopozytywistyczny sto lat temu wniósł kilka cennych uwag, to teraz mam wrażenie, że czytam ćwierćinteligenta z czasów jakobińskich.
No ale co właściwie jest nie tak z nauką, że nie zasługuje na boski kult?
- po pierwsze, nie bardzo wiadomo czym tak naprawdę jest, bo mamy np problem demarkacji tj gdzie postawić granicę pomiędzy nauką a pseudonauką. Temat jest co najmniej dyskusyjny.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Problem_demarkacji
- Po drugie, niezależnie od tego jakie kryterium przyjmiemy, to za każdym razem nauka rości sobie mocno dogmatyczne żądania, które są właśnie dogmatyczne, czyli poza "a bo tak" nie ma zasadniczo innych powodów do ich uznania (no może poza pragmatycznym tj "dzięki przyjęciu takich założeń, możemy tworzyć bardziej rozbudowane teorie). Jakie to dogmaty? Np takie, że wszystkie różnice jakościowe da się sprowadzić do mierzalnych różnic ilościowych. Albo, redukcjonizm - złożone mechanizmy da się sprowadzić do sumy ich składników, sam fakt złożenia w jedną całość nie daje żadnej różnicy.
- Po trzecie wreszcie, sama nauka nie jest wcale aksjologicznie obojętna. To czym się zajmują naukowcy jest uwarunkowane szeregiem czynników ideologicznych i ekonomicznych. To czym się zajmują naukowcy zależy od tego na co dostają kasę, a kasę dostają na to, na czym zależy decydentom.
To tak tylko na szybko. Natomiast jakby ktoś się zastanawiał czy możliwy jest kult nauki na wzór tradycyjnego kultu religijnego to ma namacalne przykłady w postaci Kultu Rozumu z czasów Rewolucji Francuskiej, pomysłów Augustę Comte'a i kilku innych minionków. Choć podobieństwa o których mówi autor cytowanego tekstu i ja są zdecydowanie bardziej subtelne.
Zaloguj się aby komentować