#wycieczka

1
76
Siema,
Dziś w #piechurwedruje o małym sukcesie i dużym nieporozumieniu. Zachęcam do czytania i obserwowania mojego tagu
---------
Szczyty: Rysy, Trigan (Tatry)
Data: 20 lipca 2022 (środa)
Staty: 26km, 10h30, 1.850m przewyżyszeń

Na to wyjście ostrzyłem sobie zęby od dłuższego czasu, a powodów było kilka: raz, że z mojej rodziny najbliżej Rys zaszła tylko moja babcia, która ze względu na mgłę musiała niestety odpuścić zdobycie szczytu (doszła do Chatki pod Rysami, miala wtedy bodajże trochę ponad 70 lat); dwa, że był to kolejny wierzchołek należący do #koronagorpolski ; wreszcie trzy, najważniejsze, że kilka lat temu zostałem przez tę górę upokorzony, o czym kiedyś już pisałem.

Tym razem miało być inaczej - forma dopisywała, tamtego roku pochodziłem już w Tatrach na podobnym dystansie, a kilka dni wcześniej skoczyliśmy na trasę przygotowawczą na Modyń. Klarowała się idealna pogoda, więc wraz z bratem i koleżanką, która w rok zdobyła wszystkie szczyty z #koronagorpolski , zostawiając sobie najwyższy szczyt w Polsce na koniec, umówiliśmy się na wspólne wyjście.

Kilka dni wcześniej zarezerwowaliśmy przez internet miejsce parkingowe w Palenicy Białczańskiej, kupiliśmy bilety do TPN i zaczęliśmy się zastanawiać nad tym, którą opcję wejścia wybrać. Stanęło na wejściu z polskiej strony i zejściu słowacką. Tutaj bardzo istotna kwestia: koniecznie trzeba wykupić ubezpieczenie na wycieczki w Europie, nawet jeśli idzie się tylko wzdłuż granicy - w przypadku akcji ratunkowej HZS (słowacki TOPR) jej koszt pokrywa ratowany.

Na parking dojechaliśmy o 4:30, przebraliśmy buty, sprawdziliśmy czy mamy wszystko, co potrzebne, i ruszyliśmy na trasę. Mimo, że był środek lipca, było dość chłodno. Czekał na nas prawie 8 kilometrowy odcinek prowadzący asfaltową drogą, od czasu do czasu dający możliwość wejścia w las. Brat jak zwykle zasuwał tak, że ledwo można było za nim nadążyć. Byłem jednak nabuzowany energią i ekscytacją, więc jakoś mi się udawało. Koleżanka została trochę w tyle, ale znając jej możliwości z wcześniejszych wypadów nie martwiłem się tym wcale - kondycję miała niesamowitą i zazwyczaj to ona zostawiała w tyle mnie, często czekając na mnie dopiero na szczytach.

Minęliśmy Wodogrzmoty Mickiewicza i wśród pierwszych promieni słońca kontynuowaliśmy marsz. Nad polanami unosiła się delikatna mgiełka, niektóre szczyty otaczających gór kąpały się już w świetle dnia. Doszliśmy do Morskiego Oka, przy którym dołączyła do nas koleżanka, z którą poszedłem przybić pieczątki do książeczek. Wśród innych turystów, którzy również planowali tego dnia zdobycie Rys, zajęliśmy się smarowaniem kremem do opalania i jedzeniem. Miałem przygotowaną butelkę z izotonikiem i starałem się co jakiś czas z niej pić, poza częstym piciem wody - nie chciałem, żeby cokolwiek mnie zaskoczyło.

Staw wyglądał jak zwykle wspaniałe, odbijając w swojej tafli otulające go zbocza gór. Ruszyliśmy w dalszą drogę, kierując się na Czarny Staw. Przyjemny spacer wzdłuż brzegu wkrótce zmienił się we wspinaczkę po ostrym zboczy złożonym z dużych bloków skalnych. Ten krótki bądź co bądź odcinek jest dobrym testem kondycji i świetnie pokazuje, z czym przyjdzie zmierzyć się później. Na tym etapie znowu znaleźliśmy się z bratem z przodu i poczekaliśmy na moją znajomą dopiero przy samym stawie.

Nad głowami wisiał nam rogal księżyca, coraz mniej widoczny na błękitnym niebie. Po dłuższej chwili dołączyła do nas koleżanka, która jak się okazało poznała po drodze samotnie wędrującą dziewczynę i okazało się, że fajnie się dogadują. Gdy byliśmy już gotowi, ruszyliśmy w powiększonej ekipie wzdłuż Czarnego Stawu, który piękną barwą czystej wody cieszył oko. W oddali widać było już drobne sylwetki wspinających się ludzi, którzy z naszej odległości wyglądali jak małe robaczki. Wkrótce dołączyliśmy do tego korowodu, rozpoczynając wspinaczkę na szczyt.

Mimo wczesnej godziny i środka tygodnia turystów było mnóstwo. Na tym etapie nie tworzyły się jeszcze kolejki, ale w kilku węższych miejscach trzeba było odstać swoje. Brat już dawno zostawił mnie w tyle, więc szedłem sam, odpowiednim dla siebie tempem. Podejście było bardzo ciężkie i obciążające dla nóg - wysokie stopnie skalne angażowały zupełnie inne partie mięśni, niż w miarę płaskie beskidzkie ścieżki. Co jakiś czas piłem wodę, żeby uzupełnić to, co wypociłem. Samopoczucie miałem jednak świetne i kondycyjnie dawałem radę (co oczywiście nie znaczy, że nie dyszałem jak parowóz).

Po tym intensywnym kilometrze, w trakcie którego zdobyliśmy 400 metrów wysokości, znaleźliśmy się na Buli pod Rysami, przy której leżały jeszcze gdzieniegdzie placki śniegu. Dołączyłem do brata, który czekał już tam od dłuższego czasu i razem wypatrywaliśmy koleżanki. W końcu pojawiła się, idąc już nie z jedną, a z dwoma nowo poznanymi dziewczynami. Byłem pełny podziwu dla jej zdolności socjalizacyjnych, bo sam mam z tym ogromne problemy. Wspomniałem o tym z resztą, na co dostałem odpowiedź, że za szybko idziemy z bratem. Obróciłem to w żart i zbagatelizowałem, wspominając nasze poprzednie wędrówki.

Brat już się trochę niecierpliwił (po wypadzie miał mieć przed sobą jeszcze 4 godziny jazdy na Lubelszczyznę), więc ruszyliśmy dalej. Spod Buli trasa na szczyt prowadziła już tylko łańcuchami, które wzbudzały moją ekscytację. Zaczęliśmy się wspinać i niebawem całe podniecenie opadło - ludzi było tyle, że stworzyła się posuwająca się w ślimaczym tempie kolejka. Nie tak to sobie wyobrażałem, ale nie powiem też, że się tego nie spodziewałem, bo czytałem wcześniej o tym, co dzieje się w tym miejscu. Brat znów uzyskał solidną przewagę, więc szedłem sam. Łańcuchów nie trzeba było trzymać się w każdym miejscu, jednak stwierdziłem, że warto z nich skorzystać biorąc pod uwagę, że skala może być jednak śliska (północna ściana cierpi wszakże na brak nasłonecznienia).

Ekspozycja była spora, więc osoby cierpiące na lęk przestrzeni bądź wysokości mogłyby mieć na tym odcinku problem. Ja jednak dość szybko zacząłem się nudzić, tym bardziej, że co chwila trzeba było zatrzymać się, aby umożliwić zejście osobom, które na szczyt wspięły się wcześniej. W końcu dotarłem do miejsca, w którym trzeba było iść granią, mając po obu stronach przepaść. Trochę trwało, zanim udało się tamtędy przejść, bo cały czas trzeba było przypuszczać osoby schodzące, a gdy w końcu przyszła na mnie kolej poczułem, że nogi lekko mi wiotczeją. Trwało to jednak sekundę, także trzymając łańcuch przeszedłem to zwężenie i znalazłem się po drugiej stronie.

Nareszcie dotarłem na szczyt, zadowolony z siebie i z tego, że ostatecznie nie byłem jakoś specjalnie zmęczony. Ludzi była chmara, a wśród nich także jakieś smyki mające może 7 lat. Odnalazłem brata, który czekał na mnie już od jakiegoś czasu, lekko poirytowany, bo liczył na to, że o tej godzinie będziemy już schodzić (była 10:15). Koleżanka wraz z poznanymi dziewczynami przyszła dopiero po pół godzinie, więc opóźnienie względem jego planów jeszcze się zwiększało. Liczyłem jednak na to, że schodząc nadrobimy trochę czasu, bo wszyscy powinniśmy mieć w miarę podobne tempo.

Pokręciliśmy się jeszcze po szczycie, zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia, staraliśmy się chłonąć chwilę. Było fajnie, ale na moje gusta trochę zbyt skaliście, bo jednak lubię zieleń. Poszliśmy jeszcze na wyższą część Rys po słowackiej stronie i podjęliśmy decyzję o schodzeniu. Umówiliśmy się, że spotkamy się przy Chatce pod Rysami, do której wraz z bratem ruszyliśmy od razu. Była już godzina 11:30.

Zejście prowadziło po skalistej drodze pełnej ogromnych głazów. Szło się po tym beznadziejnie, bo każdy kamień ustawiony był w inną stronę i kilka razy mało brakowało, żebym zwichnął sobie kostkę. Widoki jednak rekompensowały niewygody schodzenia - zdecydowanie czuć było przestrzeń (czego nie można powiedzieć o intymności, bo turystów były krocie). Doszliśmy do Chatki, w której przybiłem kolejną pieczątkę do #koronagorpolski i wypatrywaliśmy dziewczyn, które, jak nam się wydawało, były niedaleko od nas. Zanim jednak przyszły minęło kolejne 45 minut i mojego brata zaczął trafiać już szlag. Zdecydował, że zejdzie sam i będzie łapał stopa po słowackiej stronie, żeby szybciej dojechać na parking w Palenicy. W oryginalnym planie miał nas odebrać partner koleżanki, dlatego wiedząc, że ma z kim schodzić, i że będzie miała pewną podwózkę, postanowiłem dołączyć do brata, żeby nie szedł sam. Poinformowaliśmy o tym dziewczyny i ruszyliśmy w drogę.

Niebawem dotarliśmy do miejsca, w którym znajdowały się drabinki i łańcuchy w ilości większej, niż się spodziewałem. Nie sprawiały jednak trudności i czuję, że dużo gorzej schodziłoby się od strony polskiej. Słońce grzało mocno, gdy między olbrzymimi odłamkami skalnymi mijaliśmy Žabie pleso (czyli Wielki Żabi Staw; będę jednak starać się używać nazewnictwa słowackiego). Droga nie poprawiła się i komfort schodzenia po dużych kamieniach był nikły. Dodatkowo zaczęły mi się odzywać kolana, jednak starałem się to ignorować i dotrzymywać kroku pędzącemu bratu.

Dotarliśmy w końcu nad Žabí potok, od którego droga już łagodniała. Zrobiło się także bardziej zielono i mniej surowo. Potok płynął wartko i wesoło, w kilku miejscach przecinając szlak. Po jakimś czasie kamienista ścieżka zmieniła się w klasyczną leśną dróżkę, co było dla nóg miłą i oczekiwaną odmianą. Po drodze mijaliśmy ludzi wnoszących na drewnianych stelażach kegi do Chatki pod Rysami. Nie wiem jak ci ludzie byli w stanie to robić: stelaż nie wyglądał na wygodny, na pewno nie był lekki, a dodatkowo upał robił się konkretny.

Dość szybko dotarliśmy do schroniska znajdującego się przy Popradské pleso. Podczas króciutkiej przerwy przybiłem pieczątkę, po czym zielonym szlakiem pomaszerowaliśmy na Trigan, który znajdował się na trasie. Las, którym szliśmy, bardzo mi się podobał - był gęsty, wysoki i pachniał cudownie. Pomiędzy koronami drzew migały od czasu do czasu wierzchołki otaczających go szczytów.

Z Trigana zeszliśmy do naszego ostatecznego celu, którym było Štrbské pleso. Jest to miejsce typowo turystyczne, obfitujące w hotele, restauracje oraz wątpliwej jakości rzeźby z drewna. Staw okala ścieżka i widok z niej był akurat niczego sobie - można było zobaczyć zarówno Rysy, jak i olbrzymią skocznię narciarską.

Zaczęliśmy szukać jakiegoś połączenia z Palenicą, albo w ogóle z Polską, ale niestety los nam nie sprzyjał - trafiliśmy w okienko kompletnego bezruchu. W akcie desperacji zaczęliśmy chodzić po okolicznych sklepach prosząc o jakiś kawałek kartonu i pisak, żeby ułatwić sobie złapanie stopa. Ustawiliśmy się przy wyjeździe z parkingów i, z kciukami w górze, liczyliśmy na łut szczęścia. Niestety tu również ponieśliśmy fiasko, bo na około 30 mijających nas samochodów zatrzymał się tylko jeden, a jego kierowca poinformował nas, że co prawda jedzie gdzie indziej, ale życzy nam szczęścia.

Staliśmy tak ponad godzinę i cały plan, żeby wrócić szybciej, spalił na panewce. Wtedy dostrzegłem znajome mi auto i kierowcę, którym był partner koleżanki. Podeszliśmy szczęśliwi, że jednak uda nam się wrócić. Kolega wpuścił nas do środka i pojechaliśmy po dziewczyny, które jak się okazało miały niedługo schodzić z niebieskiego szlaku znajdującego się kilka kilometrów dalej. Początkowo gadka jakoś dziwnie się nie kleiła, co trochę mnie zastanawiało, ale potem się rozkręciliśmy. W końcu zobaczyliśmy dziewczyny, które weszły do samochodu - i wtedy się zaczęło.

Okazało się, że moja koleżanka poczuła się przez nas opuszczona, a wręcz porzucona, o czym mówiła zupełnie bez żartu swojemu partnerowi. Zrobiło mi się gorąco, bo dopiero wtedy dotarło do mnie, że wszystkie założenia i ustalenia, które miałem w głowie i wydawały mi się oczywiste oraz jasne dla niej, w ogóle nie zyskały u niej potwierdzenia. Atmosfera była gęsta, próbowałem jakoś ją rozluźnić, ale szło to marnie. Dojechaliśmy na parking w Palenicy i pożegnaliśmy się, po czym już osobno pojechaliśmy w stronę Krakowa.

Jest takie fajne powiedzenie po angielsku: "When you ASSUME, you make ASS of U and ME". Nie porozumieliśmy się przed rozpoczęciem wyprawy i każde z nas wychodziło z innym zestawem założeń. Mój brat, że ekipa, w której idzie, ma super kondycję i uda się szybko zrobić trasę tak, żeby nie musiał później jechać kilku godzin na Lubelszczyznę w nocy. Moja koleżanka, że skoro idziemy razem, to trzymamy się razem, zwłaszcza, że, jak się okazało, nie czuła się jeszcze pewnie w górach, a tym bardziej w Tatrach. Wreszcie ja, że koleżanka ma po prostu świetną kondycję i zwyczajnie sobie poradzi, a pokonywanie szlaku osobno, gdy każdy idzie swoim tempem, jest dla niej ok, bo tak wyglądały moje dotychczasowe z nią wyprawy, gdy zostawałem z tyłu. Lekcja, jaką wyniosłem z tej historii, jest taka, żeby przy podobnych eskapadach ustalić wcześniej zasady, jak będzie wyglądać droga, żeby później nikt nie czuł się niemiło zaskoczony. Tyczy się to zwłaszcza grup, w których nie wszyscy wzajemnie się znają.

Co się zaś tyczy samej trasy, to gorąco ją polecam i uważam, że była ciekawa, malownicza, ale też trudna i jednak męcząca. Idąc na Rysy trzeba się liczyć z tym, że nawet w środku tygodnia i o wczesnej porze ludzi na szlaku będzie pełno - szczyt ten jest jakby na to nie patrzeć najczęściej odwiedzanym w Tatrach. Należy mieć też na uwadze, że przy łańcuchach tworzą się kolejki, ale nie oznacza to, że przestaje być tam niebezpiecznie. Na tym odcinku dobrze mieć ze sobą kask, bo wystarczy strącony przez kogoś kamień, aby fajna wycieczka zakończyła się tragedią. Natomiast dla tych, którzy chcą iść na ciekawy szczyt z łańcuchami, ale nie zależy im, by był to najwyższy szczyt w Polsce, polecam Świnicę z wejściem z D5S.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wycieczka #wedrujzhejto #fotografia #tatry
5a2c12cb-7d3f-4d40-bc09-88011be5bc8f
67abed02-aaa3-402b-a31f-82973ebff756
91cb9672-06b9-4ecb-8be0-be4a12fdafa3
e5db69dc-94f4-4a72-9c2f-0441b831e653
4b096b39-5d31-4d14-b4da-4913730a01a9
sireplama

Koleżanka to nie palaczka aby? Byłem ostatnio na wycieczce z dwoma pałeczkami i półtorakilometrowy, płaski odcinek w mieście zrobiliśmy w półtorej godziny z 6 przerwami na fajeczkę i zakupy w lokalnym sklepie, bo "fajeczki się skończyły"... W którymś momencie chciałem znieść jajo, wysiedzieć je, wychować jak własne i wysłać na studia...


#hejtnapalaczy

sireplama

O, kwa! Ten tragarz to jakiś robot z Boston chyba...

Joterini

Na Rysy to tylko nocą chodzę, ale serdecznie polecam Miegusze, generalnie przełęcz pod chłopkiem i stamtąd leciutki poza szlak. Pustki i tylko obserwujesz kolejki idące na Rysy.

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Zapraszam na #piechurwedruje - dzisiaj trasa bez fajerwerków, ale jako taka.
---------
Szczyty: Cichoń, Ostra, Jeżowa Woda, Modyń (Beskid Wyspowy)
Data: 16 lipca 2022 (sobota)
Staty: 14km, 4h20, 745m przewyżyszeń

Przez jeden lipcowy tydzień stałem się słomianym wdowcem, także chciałem dobrze wykorzystać możliwości, które ten stan dawał. Razem z bratem i koleżanką już od kilku miesięcy przebąkiwaliśmy, że można by spróbować wspiąć się na Rysy, a że warunki pogodowe zapowiadały się nieźle, postanowiliśmy kilka dni wcześniej rozgrzać się krótką trasą.

W zanadrzu miałem kilka pętelek, które zaplanowałem wcześniej w wolnych chwilach, a że towarzystwu było obojętne, gdzie pójdziemy, postawiłem na Modyń. Do naszej ekipy dołączyła jeszcze szwagierka i psiak koleżanki, i w sobotni poranek ruszyliśmy wszyscy na trasę z małego parkingu w Wierzyce.

Czarnym szlakiem weszliśmy pod Cichoń, spod którego mieliśmy od razu udać się na Ostrą, jednak trochę się zagapiliśmy i poszliśmy w przeciwną stronę. Dopiero mijając Tokań coś nas olśniło, że takiego szczytu nie było chyba na trasie, i po sprawdzeniu lokalizacji musieliśmy zawrócić. Nie ma jednak tego złego, bo po drodze szwagierka ustrzeliła aparatem pięknego motyla (może jest tu ekspert, który powie, co to za gatunek?).

Aby dotrzeć do Ostrej trzeba było zejść do drogi, a następnie po drugiej jej stronie wejść znów w las - ścieżka była wąska i słabo widoczna. Po krótkiej wspinaczce byliśmy już na górze. Teren się wypłaszczył i zanim się obejrzeliśmy, mijaliśmy Jeżową Wodę. Psiak koleżanki latał dookoła wesoło, a trasa nie sprawiała nikomu problemów. Miało się to jednak niebawem zmienić.

Aby wejść na Modyń, musieliśmy najpierw zejść niebieskim szlakiem do miejscowości Młyńczyska. Zaraz po wyjściu z lasu, jeszcze podczas schodzenia, nastał jednak najgorszy etap wycieczki: kolejne 3 kilometry trzeba było iść po asfalcie. Słońce grzało okrutnie, wiatru było jak na lekarstwo, cienia brak, a my musieliśmy człapać pod górę po twardej drodze. Nie polecam wchodzić od tej strony, zero frajdy.

W przełęczy Cisowy Dział, gdzie w końcu się wspięliśmy, była wiata, w której upoceni zrobiliśmy przerwę na posiłek. Zaraz obok znajdowała się droga krzyżowa, a kawałek dalej ogromny krzyż, który tradycyjnie w podobnych miejscowościach musi górować nad okolicą. Zjeżdżały tam również samochody z turystami, którzy planowali szybką eskapadę na szczyt - z tego miejsca było na niego ledwo półtora kilometra.

Założyliśmy plecaki i ruszyliśmy dalej. Niebieski szlak wkrótce zaczął prowadzić dość ostro nachyloną ścieżką, którą drwale zwozili ścięte drzewa za pomocą małych traktorów. Podejście nie stanowiło jednak dla nas kłopotu, najważniejsze było, że w końcu schowaliśmy się w cieniu.

Jak wspominałem, ten odcinek na Modyń nie był długi, więc dość szybko znaleźliśmy się na szczycie, co stało się jasne, gdy między gałęziami ujrzeliśmy znajdującą się tam wieżę widokową. Zanim się na nią wspięliśmy, zrobiliśmy przerwę przy kamiennym stole, na którym życie mógłby poświęcić sam Aslan, a następnie strzeliliśmy zdjęcie przy tabliczce z nazwą szczytu. Polana pod wieżą, bo chyba tak należy nazwać to miejsce, była całkiem spora i oferowała kilka miejsc do siedzenia.

Gdy weszliśmy na wieżę pogoda akurat się skaprysiła: zrobiło się pochmurno i zaczął wiać chłodny wiatr. Popatrzyliśmy chwilę na okolicę, po czym zeszliśmy na dół i czarnym szlakiem udaliśmy się w drogę powrotną do samochodu. Po krótkim odcinku szeroką leśną ścieżką znów trafiliśmy na asfalt, którym dotarliśmy już na mały parking.

Trasa miała stanowczo za dużo odcinków prowadzących jezdnią, dlatego wiem, że kolejny raz na pewno nią nie przejdę. Na tamten moment spełniła jednak swoją funkcję, bo z rozgrzanymi odpowiednio nogami byliśmy już gotowi na zaatakowanie najwyższego szczytu w Polsce.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wycieczka #wedrujzhejto #fotografia #beskidwyspowy
d11c3561-ca2b-4cd7-9a0b-6baa2e68df71
3aee6ffd-2361-47a7-b119-4e18994baba5
42d7baa7-9b0a-4dfc-8478-a308c77fceb6
76c3f63c-b0fd-478a-a1cb-8177304efb82
4296a898-a526-45dd-988b-5a70e8b178f3
ZygoteNeverborn

@Piechur Straszne twarze od tego chodzenia po górach się robią.

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Obiecany update: mapa siadła idealnie Zero narzekania, frajda z wycieczki i ogromna radość z odkrywania. Szybciej co prawda nie było, ale widząc zaangażowanie młodej w ogóle mi to nie przeszkadzało. Polecam

#kreatywnosc #rodzicielstwo #dzieci #wycieczka
3748d70b-a0a7-4986-b15a-1cd19f9ea3ad
fad9af1e-4c73-4289-add5-32e8c610f2bc
8f382fa7-8070-4317-8126-4199fa295db9
Gepard_z_Libii

tez chcę takiego tatę

pol-scot

@Piechur Kalwaria Zebrzydowska, bardzo fajne miejsce na spacery, zabrałem tam kiedyś mamę i ciocię...

Pawelvk

Co było skarbem, bo nie mogę się doczekać

Zaloguj się aby komentować

#wycieczka
A i byłem w lokalu gdzie przeniosłem się w czasie.
Brakowało choinki i światełek
Najpierw świąteczna piosenka ta z reklamy coca-coli
Potem Ed Sziran i Eton John a na koniec Jest taki dzień.
No i gps odwalił maniane. 2 km polna drogą
Ta na zdjęciu to końcówka super jakości - reszta z takimi kamieniami że 10-20kmh to maks tak trzęsło.
Szkoda że ten zakaz był bo 300m i wyjechałbym na główną ale chuj wie czy są tam kamery czy coś. I trzeba było wracać z dupy się lało od tego słońca.. A miałem enduro nie uprawiać xd
10679115-4ce4-4cdc-bace-3df385be1767
jimmy_gonzale

Krajewski! W pieluchach tego słuchałem.

Zaloguj się aby komentować

Byk

No tak, widać że pogoda się za chwilę zamieni....

Czekan, raki i butla z tlenem jest?

SuperSzturmowiec

@Byk raki to może w jakieś restauracji będą serwowane.

Ja z tych leniwych. Dreptanie nie dla mnie choć nie powiem kusząca propozycja

bartlomiej_rakowski

@SuperSzturmowiec Smacznego wycieczki dla jego! Legancka pogoda i pszne widoczki.

SuperSzturmowiec

@Zielczan ta restauracja dom nad rozlewiskiem jest dziś zamknięta bo pokazuje w Google że zamknięta i nie wiem czy tam jechać zostało mi 64 km a wiadomości prywatne są niewidoczne na telefonie? Dzwoniłem tam no i niestety tylko w weekendy dopiero od maja w tygodniu czynne także kurwa muszę szukać innego zarcia

Zielczan

@SuperSzturmowiec a to sorry, nie wiedziałem. To na obiad pojedź do Cisnej https://kudlatyaniol.pl/

SuperSzturmowiec

@Zielczan to jutro. Bo już zamówiłem w Jaś wędrowniczek pstrąga. Muzeum w Świdniku też zamknięte było ale na zewnątrz można pooglądać.

d3572046-a590-4c82-8158-454dfb233a72

Zaloguj się aby komentować

Polatane 514 km
Pojedzone
Pogłaskane

100 zakrętów przejezdne od strony Radkowa.
Ostatnie kilkadziesiąt metrów kładli asfaltu
#wycieczka
003f3601-59c2-46f5-afd2-2347453d2604
894c96be-00c9-4817-9eff-64d07973bfd8
c1847435-07c3-4407-a8df-b61d97fb846e
BajerOp

@SuperSzturmowiec co to za zmutowany skuter?

SuperSzturmowiec

@BajerOp x-max 300 nie zmutowany

BajerOp

@SuperSzturmowiec dla mnie skuter ma 50ccm, czyli ten to mutant, musi być wygodnie, że 500km można na wycieczkę śmignąć.

Brickstone

@SuperSzturmowiec czyli mówisz, że tylko kilkadziesiąt metrów fajne?

#offroad rulz

SuperSzturmowiec

@Brickstone nie chodzi o to że zostało im do położenia 50 m asfaltu.

jedzczarnekoty

@SuperSzturmowiec jak dobrze pójdzie i pogoda się zgra z urlopem po weekendzie odbieram skuter, też 300tkę

SuperSzturmowiec

@jedzczarnekotyjaki model?

jedzczarnekoty

@SuperSzturmowiec Honda ADV

Zaloguj się aby komentować

Trochę long shot, ale był ktoś z was w Genewie? Chciałbym się tam wybrać na tydzień i pozwiedzać między innymi muzea i CERN, ale nie wiem czego dokładnie się spodziewać. Na necie są trochę suche informacje i wyliczenia.

#wycieczka #szwajcaria
Basement-Chad

@DziwnaSowa Byłem w Genewie w zeszłym roku ale dość krótko więc miasta za dużo nie zobaczyłem. Zwiedzałem CERN i w sumie jakoś szczególnie nie polecam. Możliwości zwiedzania dla ludzi z ulicy sprowadzały się do krótkich godzinnych wycieczek z przewodnikiem. Zwiedza się tylko muzealny budynek starego synchrotronu z 1970, gdzie puszczają Ci filmik z projektora i właściwie niewiele tam można zobaczyć. Z głównego budynku gdzie znajduje się detektor ATLAS pokazali nam tylko recepcję. No i jest też wystawa stała, takie małe muzeum.

DziwnaSowa

@Basement-Chad brzmi dużo mniej ciekawie, niż to opisali na stronie. Z tą recepcją, to naprawdę brzmi słabo.

Basement-Chad

@DziwnaSowa No byłem mocno rozczarowany. Nawet nie wiem czy warto tam jechać nawet przejazdem. Ale to było ponad rok temu, może teraz jest inaczej. Wycieczka wyglądała tak:


  • pieszo do budynku nieczynnego od lat Cyklosynchrotronu, który serio nie wygląda bardziej interesujaco od przeciętnej stacji transformatorowej

  • obejrzenie na miejscu krótkiego filmiku o historii CERN

  • przejście pieszo do recepcji budynku ATLAS, oglądanie makiety(!) za szybą i słuchanie przewodnika z łamanym angielskim

  • wejście do salki konferencyjnej i obejrzenie krótkiego filmiku o budowie detektora ATLAS.


O zwiedzaniu podziemnych tuneli czy ogromnych konstrukcji akceleratorów i detektorów nawet nie było mowy. Więcej można "zwiedzić" z poziomu YouTube.

Zaloguj się aby komentować

Jako, że weekend bez spaceru na łonie natury to weekend stracony, tym razem zabrałem na wycieczkę całą rodzinkę.
Pojechaliśmy, zobaczyliśmy i zdobyliśmy! Czy jakoś tak

Między 11:14, a 13:30 żadnej jednostki pływającej na horyzoncie

Chyba tylko wędkarze korzystają z tej inwestycji (pic rel) ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯

W tym sezonie planuje im podbić statystyki kajakiem

Podsumowując, od 18 września 2022 do 31 grudnia 2023 roku przekopem Mierzei przepłynęło w obie strony 2056 statków:
467 jeszcze w roku 2022,
1589 w roku ubiegłym.

W poszczególnych grupach jednostek odpowiednio:
statków rekreacyjnych 1453 (371 w roku 2022, w roku następnym 1082),
statków rybackich 21 (3 i 18),
statków państwowych 178 (odpowiednio 27 i 151),
komercyjnych 404 (odpowiednio 66 i 338).

Jak widać ponad 2/3 to jednostki rekreacyjne - czekamy na ukończenie drogi wodnej do Elbląga i zobaczymy czy cokolwiek z tego będzie.

Generalnie wyjazdu na Mierzeję aktualnie raczej nie polecam, a to ze względu na przebudowę jedynej drogi tam prowadzącej.
Nie ma sezonu, a 40km 'jechaliśmy' ponad godzinę (╯°□°)╯︵ ┻━┻
Co do samego przekopu to w sumie też radzę poczekać do sezonu to może chociaż kajakarza zobaczycie
#wycieczka #spacer #turystyka #mierzejawislana #zuchwedruje #ciekawostki #morze #natura #parkkrajobrazowy
zuchtomek userbar
1b143cee-48ee-436a-9796-f4e0239c16bf
576208e5-91aa-4305-baa6-846ed4ab11ec
4af058e3-49ac-4290-8d15-f39c932e0eda
661db2f6-234d-4904-9f53-2e0ea20c427d
3732e870-2409-4a55-932f-b55f30317604
zuchtomek

Córka natomiast ukontentowana, ponieważ sama wyprowadziła nas z lasu, ale najbardziej to i tak z widoku JA NIE MOGĘ PRAWDZIWEGO DZIKA!!!!!ONEONEON!!!!111!! ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Tak więc jedyną słuszną pamiątką z nad morza, okazała się maskotka dziczka (był u fryzjera zrobić irokeza, a potem u lekarza się zaszczepić i ma plasterek - dlatego musiał spać w pudełku przy zapalonej lampce ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯ )

6d818c37-da60-438e-b810-44663715adef
71a2cc73-3a10-4e82-8cfc-c3dc256257d5
9f305298-50ab-480c-98c5-a82cbf1caf11
zuchtomek

BONUS

Ten dziczek był chyba jednak zadowolony najbardziej:

https://streamable.com/je2z8s

starszy_mechanik

Fajnie, że remontują drogę, bo od Sztutowa aż do Krynicy jezdnia wyglądała jak po wojnie

zuchtomek

@starszy_mechanik I na całym tym odcinku trwają remonty. Nie wiem, ale z 8 wahadłowych mijanek było na pewno jak nie więcej.


Mam stosunkowo niedaleko, ale mierzeję odwiedzam niezmiernie rzadko ze względu na wieczny korek

Zaloguj się aby komentować

Jak to gdzie?
Zapraszam
#wycieczka
b5dcb683-0d52-43a8-a7a5-1f5a40dacff0
ff57e1f5-4a47-44a3-85c3-ef31daacdc4b
SuperSzturmowiec

Mam nadzieję że w suszcu w tym odcinkowy pomiar prędkości nie został jeszcze oddany bo ojciec mi powiedział że tam budowali i się śmiał że nie wiem. a to pośmiewny ....jek

przemoko90

Yanosik mode on ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

#suseuspamuje <- do banowania
#wycieczka #podroze no i trochę #narkotykizawszespoko #pociagi

Koło mojego rodzinnego domu przebiega linia kolejowa, jako dziecko chciałem się przejechać tym odcinkiem ale niestety nigdy mi to dane nie było bo na początku lat 90 zlikwidowano tam ruch pasażerski, ostatnio zorientowałem się że zapierdzielają tam szynobusy, szybkie sprawdzenie połączeń na Koleo i się okazało że PolRegio wznowiło ruch pasażerski na tej linii.
Ucieszyłem się mocno że mogę zrealizować swoje dziecięce marzenie, a że mam tu kumpla to wpadłem na pomysł abyśmy się na wycieczkę wybrali razem, kolega się zgodził i wpadł na pomysł aby się ujarać przed wycieczką i tak też zrobiliśmy, pojechaliśmy na dworzec, przed przyjazdem pociągu się ujaraliśmy a pociąg nam odwołali xD

Zaloguj się aby komentować

Polecam czasami po prostu rzucić wszystko na kilka dni i złapać oddech.

Pogoda i widoczność obłędna. Zdjęcie z czwartku na rusinowej polanie.

#chwalesie #gory #wycieczka
8b533311-da6d-41cd-bae3-d85d49f90d99
2b67eb1b-e14d-42f6-8169-694d4a19f587
Felonious_Gru

@inty jakie mody na tym wiedźminie?

inty

@Felonious_Gru Photorealism ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Jak to gdzie?
Co to za pytanie
Wiadomo.
Ślepi co kierowcy ciężarówek czy co? Będę w połowie ronda wjebał mi się na rondo. Tak przerażony jak się widzi kabinę ciężarówki obok siebie to jeszcze w tym roku nie byłem.
Trzeba ubrać kamizelkę odblaskowa bo bez niej to ciężko
#wycieczka
Kubilaj_Khan

@SuperSzturmowiec zależy jak szybko jechałeś.

SuperSzturmowiec

@Kubilaj_Khan naprawde spokojnie wjechałem, wjechał w ciemno

Kubilaj_Khan

@SuperSzturmowiec no to burak z niego.

Zaloguj się aby komentować

Podziemia Kłodzka zliczone. Nic ciekawego ale to pretekst by wyjechać.
457 km wpadło.
Suszyli wy Otmuchowie ale dobrzy ludzie dali znać.
Ale i tak zatrzymywali do kontroli trzeźwości i sprawdzenia uprawnień.
W Krapkowicach było combo najpierw na rondzie się wpierdzielił pod koła a kilka metrów za rondem następny. Za przejazdem kolejowym który był idealnie gładki telefon wyskoczył mi z uchwytu ale na szczęście spadł na podest pomiędzy butem a tunelem środkowym także zero strat
#wycieczka
7782452d-c33b-4a47-8909-5efa4b587529
3a81b7f3-887d-4c8b-be05-b6b972edaeb2
8020b2e0-aa98-41ec-80bb-a927363b05d0
a7ef9bbf-6503-46c2-837a-3bd84ffce055
f8d99e0e-79aa-4112-9022-39328078c5f8
Jarem

@SuperSzturmowiec

Ech, moje Kłodzko. Ile ja tam czasu spędziłem. Aż nostalgłem.

Trupus

@Jarem Grunt że wytrzymałeś i wypuścili ง(͡ ͡° ͜ つ ͡͡°)

motokate

@SuperSzturmowiec Jak nic ciekawego? A szczury wyświetlane na podłodze i wycie torturowanych z głośników?

SuperSzturmowiec

@motokate faktycznie szczurów to się wystraszyłem

Felonious_Gru

@SuperSzturmowiec w podziemiach Kłodzka najfajniejsze jest to, że tam kręcili Czterech Pancernych

Zaloguj się aby komentować

Następna