TLDR: Dzienna rutyna w psychiatryku będąc w trybie zombie.
30.
Dostałam prośbę, aby napisać jak wygląda dzień w szpitalu w którym obecnie przebywam. Jako że depresja nie odpuszcza i marzeniem moim jest wtopić się w łóżko, napisze jak wygląda moja psychiatryczna rutyna w okresie jak się nie chce żyć.
- Godzina 0:00. Idę po dodatkowe leki nasenne, bo dany o 21:00 lorazepam już nie robi na mnie wrażenia.
- Do 1:00 oglądam Alfa czekając aż faza wejdzie i zasnę. Nie mogę nie mieć żadnych rozpraszaczy uwagi, bo czarne myśli pochłaniają mnie żywcem.
- Budzę się o 7:30 i oszołomiona idę po hormony, tak aby czasowo zgadzało się przed pierwszym posiłkiem.
- Godzina 8:00 śniadanie które jem, albo nie. Dzisiaj swoją porcję oddałam łakomym staruszkom. Radości nie było końca. Poranne leki, poranny fajek i wracam do leżenia na łóżku, oraz nieudolnych prób ucieczki w sen.
- Godzina 11:00 rozmowa z psychiatrką. Wycofują mi benzo, abym nie weszła w uzależnienie. Dodatkowo zwiększa dawkę pozostałych leków. To dobrze. Po wyjściu idę na fajka i wracam pod kołdrę. Patrzę na drzewa za oknem. Nawet się cieszę że pogoda jest teraz tak chujowa.
- Około 11:30 rozmowa z psycholożką. Spoko jest, daje mi konkretne strategie radzenia sobie z myślami s. Poznaję co to dyfuzja myśli. Po tym fajek i z powrotem do łóżka. Omijają mnie zajęcia z psychorysunku i muzykoterapia. To nic, wolę leżeć. I tak nie mam na to sił, no może poza wyjściami do palarni.
- Około 12:00 decyduje się na rozmowę z dyrektorką placówki w której zaczęłam pracę od kwietnia. Byłam obecna tylko dwa tygodnie. Teraz nie wiadomo czy wyjdę za miesiąc. Na szczęście wykazuje się wyrozumiałością i życzy powrotu do zdrowia. Oczywiście nie mówię że jestem w czubkowie, pozostawiam to w niedopowiedzeniu. Uf, kamień z serca - na razie.
- Godzina 12:30 obiad, który jakimś cudem przegapiłam. Na szczęście Panie po 13 wydały mi jeszcze posiłek. Zjadam połowę, to wystarczy jestem już pełna. Kolejny fajek i kolejne denne próby złapania kontaktu z innymi palącymi. Zgadnijcie co po tym... tak! Wracam do łóżka. W głowie kołacze się chcęć zrobienia czegoś że sobą, ale nie mam na nic siły.
- Jest około 14:00 nadal leżę. Udało mi się chwilę pospać w telewizowni. Ludzie spacerują w tę i we w tę po korytarzu. Rozbrzmiewają skrawki prowadzonych rozmów telefonicznych. Historie i ludzie są tutaj bardzo różni. Czuję się trochę lepiej i łapie się za pisanie pierwszej części tego posta. Za jakiś czas zobaczymy co dalej. Odpalam kolejny odcinek Alfa.
- Godzina 15:00 - pogadałam chwilę z mamą. Bardzo dobrze sobie radzi z tym wszystkim jak na osobę nerwicową. Jestem z niej dumna. Wyszłam też w międzyczasie na ogródek, ale bez butów i kurtki ciężko wytrzymać w tych 3 stopniach. Potem pogaduchy w palarni na temat samodzielnego wytwarzania bomb wodorowych. Okazuje się że to nie taka skomplikowana sprawa.
- Do godziny 16:30 zdarzyłam zjeść chipsy, tak wiem ekscytująca wiadomość, oraz wylęgłam się z nory, biorąc się za relaksujące kolorowanki. Do kolacji zajęłam się tym na tyle intensywnie, że zeszło mi wiele stresów z głowy. Widać też, że mam już kredyt zaufania wśród sanitariuszy, ponieważ została mi użyczona broń masowego rażenia zwana temperowką. To był dobry czas, oczywiście przeplatany najciekawszą czynnością dnia jaką jest palenie.
- Wybija 16:30 kolacja. Zjadłam sałatkę i jedną kromkę chleba. W zupełności mi to wystarczyło. Na papierosku oczywiscie po jedzonku, wpadłam w dysocjację, ale na krótko. To zawsze jakiś progres. Ludzie wokół nie bardzo wiedzieli co mi jest, podobno wyglądałam jakbym miała zemdleć. Och, i za niedługo ma wpaść moja przyjaciółka. To bardzo miło z jej strony. Siedzę i oglądam program w telewizowni o starożytnych kosmitach, a jakże inaczej.
- Godzina 20:30. Koleżanka już wyszła. Niewątpliwie poprawiła mi humor, jestem jej za to bardzo wdzięczna. Trochę papierosów zostało wypalonych, trochę pogadano i trochę pośmianio. Fajnie, że są osoby które nawet jak wariujesz, to pozwalają Ci poczuć, że i tak jest okej. Biorę się za kolorowanie. Za pół godziny ważne oddziałowe wydarzenie - leki. W międzyczasie Pan Leszek bezdomny z demencją chciał połknąć klocek od rummikup. Zagrożenie było realne, bo ten osobnik i gliną potrafił się smakowo zadowolić.
- Wybiła 21:00, wszyscy starcy zalegający całe dnie w łóżkach zostają cudownie ozdrowieni i pędzą jak na dopalaczach, aby być pierwsi w kolejce po leki. Młodzi grzecznie czekają, przyglądając się całemu wydarzeniu z nieukrywanym podziwem jeżeli chodzi o determinację niektórych z nich. Dzisiaj też odstawiam lorazepam, aby się przypadkiem nie uzależnić od tego od czego jestem już uzależniona. Wzamian zostaje mi zwiększona dawka reszty leków. Boję się nocy, ale rozmawiam o tym z innymi. Podobno to przynosi ulgę. Zostaje zaproszona do gry w Uno. Tłumaczę że nie znam zasad, na co słyszę odpowiedź "Na luzie, wytłumaczymy Ci, mamy przecież dużo czasu". Przy zabawie czas leci jak na złość bardzo szybko.
- Mija 22:00, po ostatniej partyjce i papierosie zostajemy wysłani do łóżek. Ostatno grupowy papieros, zaglądamy do palarni, a na ławeczce słodko śpi sobie Pan Leszek. Ogółem ten Pan zwany na dzielni jako Cygan jest dosyć uciążliwym pacjentem, bo kradnie, wchodzi do innych pokoi i ogółem wkurwią. Ale co zrobić, musimy się tolerować. Boli mnie głowa, ale psychicznie czuje się znacznie lepiej niż rano. Mam teraz czas aby powoli kończyć ten dzienny raport.
- Już jest 23:00, a jestem ciekawa o której uda mi się zasnąć. Myślę że to dobry czas aby odpalić Alfa. Branoc wszystkim.
Kto doczytał do końca pisze w komentarzu "papieros". A tak teraz serio, dziękuję wszystkim, którzy nadają sens mojemu pisaniu. Przyznaje, że bez Waszego odzewu w formie komentarzy i słodkich piorunów nie miałabym tyle zapału, aby pisać, a przyznaję że kosztuje to i trochę czasu, i trochę pomyślunku. Już nie mówiąc, o aspekcie wywalenia swoich wnętrzności na stół aby się im przyjrzeć i jakoś ubrać słowa. I tak oto tym sposobem doszliśmy do końca okrągłego 30 wpisu pod moim tagiem. Dziękuję raz jeszcze i do napisania. :)
@Fafalala papieros i dziękuję bardzo za ten wpis - tak jak myślałem jest bardzo ciekawy
Szkoda, że deprecha znów na maksa, ale co zrobić, w swoim czasie minie a wtedy mam cichą nadzieję na wpis pod tytułem: dzienna rutyna w psychiatryku jak czuje się w miarę ok.
- bardzo fajnie, że dyrektorka w nowej pracy wykazała zrozumienie, zawsze to ulga
- i to, że mama daje radę
- odwiedziny przyjaciółki
Tak obiektywnie to sporo sukcesów miałaś w tym dniu i rzeczy podnoszących na duchu.
Ksywa dla pana Leszka bardzo trafna
@Fafalala ukłony dla Ciebie za to, że się z nami dzielisz swoimi przeżyciami i że dobiłaś już do 30 papierosów, tfu wpisów
@Fafalala Pacjenci szpitala psychiatrycznego rozmawiają na temat samodzielnego wytwarzania bomb wodorowych. Co może pójść nie tak?
Ale serio, nie wiedziałem że wizyta przyjaciela aż tak pomogłaby pacjentowi szpitala. Jeśli to część terapii, to ludzie powinni być zachęcani do odwiedzin swoich przyjaciół.
Zaloguj się aby komentować