#podroze

39
2449
Hehe. Za 3h impreza zapoznawcza, jutro wesele, a hotel właśnie się przyznał że zgubili mój garnitur z koszulami i sukienki mojej dziewczyny, które daliśmy do prasowania.

It. Is. Fine.

#wakacje #meksyk #podroze
Wesprzyj autora
bartek555

@lukmar a na chuj ci ten kakt...garnitur. Dawaj w szortach

Zaloguj się aby komentować

Wolicie spać w namiocie zamiast w hotelu? Od teraz można wyszukać kempingi w całej Europie bezpośrednio na mapie szlaków.

https://streamable.com/c8wbpe

Na razie funkcja jest dostępna tylko na stronie www, ale niebawem ukaże się w aplikacji.

Dane pochodzą z OpenStreetMap, gdzie każdy może edytować dane. Więc jeżeli czegoś brakuje albo jest jakiś błąd, łatwo można go poprawić ( ͡° ͜ʖ ͡°) Po kliknięciu w punkt, pojawia się dymek z linkiem do OpenStreetMap.

#rower #turystyka #podroze #namiot
Zly_Tonari

@Velomapa Zajebiaszce !

Dziękuje Panie OP.

Curumo

Fajne dzięki, nigdy nie skorzystam... Ale i tak dzięki.

panna_migotka

Tej nie znam ale używałam i polecam apke iOverlander. Działa na całym świecie, można sprawdzić czy są to dzikie plaże, czy płatne kempingi z różnymi udogodnieniami. Też tworzona przez użytkowników, często ze zdjęciem i krótkim opisem, że np dojazd tylko z 4x4, albo tylko w danych miesiącach (to głównie w krajach dzunglowych) :)

Zaloguj się aby komentować

Hejto!
Potrzebuję rady dotyczącej #esim #operatorsiecikomorkowej #sieckomorkowa oraz #podroze
Potrzebuje do zegarka kartę esim (dostawa email) z możliwością rozmowy do kilkudziesieciu minut, kilkadziesiat SMS i jakis 1GB danych w #roaming na terenie Unii Europejskiej.
Mam teraz Yesss Complete M. Niestety niemożliwa jest współpraca bankowa pomiędzy bankiem polskim, a austriackim (Austricki wymaga pobierania z konta należności bez mojego potwierdzenia). Oczywiście Yesss nie respektuje ręcznych przelewów.

Do rzeczy: Czy ktoś korzysta z czegość w tym stylu:
https://etravelsim.com/collections/all-products/products/europe-esim
lub zna alternatywę?
Wszyscy operatorzy w PL powiedzieli że eSim działa tylko na terenie Polski więc odpada wszystko co polskie.

Z góry dzięki
Tagi
#pytanie #pytaniedoeksperta

Travel eSIM for Europe

The eSIM for Europe provides you with: Data Allowance: 1 GB, 4GB, 10GB, 25GB, 50GB to Unlimited Data Validity Period: 5 days, 7 days, 14 days to 30 days SIM Form: eSIM Data Speed: 4G / LTE Tethering / Hotspot: Allowed in limited data plans, not allowed in unlimited data plans Countries Covered: Please see the list of countries below Cellular Network: Vodafone, Three, Telenor, SFR, Swisscom, Telia, A1 etc Mobile Plan Type: Prepaid Incoming Calls: Incoming Free Mobile Number: UK based mobile number (+44) Free Talk Time: As per the plan chosen eSIM Activation: Automatic after installation Installation Process: Automatic by scanning the QR code or by manually entering the SMDP address along with the activation code Delivery of eSIM: Instant, as it is delivered on the email Documentation Requirement: No documentation required Compatibility of Devices: All eSIM-compatible smartphones Fair Usage Policy: Our eSIM plan provides unlimited data throughout the agreed-upon duration. However, the network provider may exercise their prerogative to implement a Fair Usage Policy to ensure optimal network performance for all users. You only need an eSIM-compatible mobile handset. To purchase the eSIM, complete the transaction here, and an eSIM QR code will be emailed to you instantly with instructions to install on your phone. Once installed, you can immediately start using data on the eSIM in your destination country. The validity of the eSIM shall start from the day you activate your eSIM. Following countries in Europe are covered under the Europe plan:

eTravelSim
WilczyApetyt

Mam esim z Orange, tyle że w iPhone i normalnie mi w europie śmiga. Coś Cię w kulki robią chyba. Chociaż ogólnie Orange za granicę nie polecam.

evilonep

@Bjordhallen we Francji korzystałem z Airalo i działało git, teraz wezmę z Revoluta, bo wprowadzili niedawno do swojej oferty. Tylko to jest wyłącznie na dane, chyba ani jedno ani drugie nie oferuje rozmów/smsów. No i w telefonie, w zegarku to nie wiem. Jeszcze dodam, że Revolut teraz oferuje 100mb za free, możesz przetestować czy daje radę to podpiąć pod zegarek

wykopany

Yesim to jest crap.


Ja używam airalo i esim.plus.


Używam w połączeniu z programowalna karta esim z esim.me


Mam telefon dual SIM, w jednym gniazdku karta od operatora pl, w drugim gniazdku karta programowalna.


Kartę programuje się apka na telefonie - wpisuje kody z apek które podałem. Czyli w sumie mam trzy apki: airalo i esim.plus do kupowania pakietów, esim.me do programowania karty SIM kodami z tych apek.


Da się kupić internet, ciężko z pakietami voice czy sms - nie zarejestrujesz np apki do taxi, która wysyła sms na krajowy nr telefonu.

Zaloguj się aby komentować

Współtowarzysze podróży i ich zakochanie

Podróżując, spotkałem kilka osób, które zapamiętam na całe życie. To bratnie dusze, które trafiają się tylko podczas samotnych wypraw i z którymi łatwo się porozumieć. Początkowo nie rozumiałem tej specjalnej więzi, ale z czasem zrozumiałem, że wniosła ona wiele do mojego życia. Chciałbym spędzić więcej czasu z tymi osobami i móc pielęgnować te znajomości na dłużej. Mimo iż nasze drogi są połączone to zdaję sobie sprawę, że wkrótce zmierzają w przeciwnych kierunkach a nasze rozstanie jest nieuchronne. Gdyby tylko można było zatrzymać czas i być razem dłużej, z pewnością byśmy to zrobili – oboje to czujemy. Rozstając się, łapiemy jeszcze wzajemne spojrzenia, wymieniamy uśmiechy z iskrami w oczach. Prawdopodobnie nigdy się nie spotkamy ponownie, ale pozostaje nadzieja. Byliśmy razem tylko kilka godzin, ale to był cudowny czas. Połączyła nas miłość podróżnika – za krótka, by się zepsuć, ale zbyt długa, by o niej zapomnieć. Idealna. Czasem, w chwilach rozpaczy, wymieniamy się numerami telefonów czy profilami na mediach społecznościowych, lecz to tylko artefakty przeszłości, która nie powróci, momenty w czasoprzestrzeni, gdzie czas biegnie wyjątkowo szybko. 

#blogCyberHorns #podroze
zuchtomek

@Cyber_Horns Niezła rozkmina jak na dojazdy tramwajem do pracy

Zaloguj się aby komentować

Namiot inaczej

#lifehack #rower #kolarstwo #podroze #namiot #protip
ebe82c3a-96b9-40a3-8fed-ee8d07edf291
globalbus

@4pietrowydrapaczchmur zdjęcie na insta, a w realu chcesz być jak najdalej od ujebanego we wszystkim roweru.

VonTrupka

ten tropik to na styk z kołami nie puszczał wody?

czy tyle szczęścia że nic nie kapało? (´・ᴗ・ ` )

Afterlife

Mnie tylko ciekawi jak ma sie sytuacja z robactwem (nie wyzywam Polakow btw). Zwykle namiot utrzymuje w dość hermetycznym stanie, więc nie wyobrażam sobie spać bez moskitiery.

Zaloguj się aby komentować

Włochy nie mają szczęścia, jeśli chodzi o elektrownie wodne. Na początku kwietnia w Ardesio (Lombardia) pękł wodociąg, co wymusiło ewakuację wioski. W zeszłym tygodniu, podczas prac serwisowych, doszło do wybuchu turbiny w innej elektrowni wodnej w Suviana (Bolonia).

Jedną z najbardziej spektakularnych, choć nie największą, tragedii w historii włoskich elektrowni wodnych była katastrofa tamy wodnej Diga del Gleno. Około trzy tygodnie po rozpoczęciu funkcjonowania tama nie wytrzymała ciśnienia wody i uległa zniszczeniu. W wyniku zawalenia się tamy, różne źródła podają, że życie straciło od 300 do 600 osób, a kilka wiosek w dolinie zostało zalanych.

Trudno jest wyliczyć wszystkie nieprawidłowości związane z konstrukcją tamy. Wymienić można zmianę rodzaju konstrukcji tamy w trakcie budowy (główny inżynier został zwolniony w już po rozpoczęniu konstrukcji i postawienia fundamentów), oszczędzanie na materiałach budowlanych – w betonie znaleziono wiele śmieci, a do zbrojenia wykorzystano stare, pozostałe z czasów pierwszej wojny światowej zbrojenia.

Dzisiaj obszar ten jest popularną atrakcją turystyczną, przez którą przebiega kilka szlaków górskich, w tym jeden prowadzący do jednego z najwyższych schronisk górskich w Lombardii. 

#ciekawostki #fotografia #podroze #wlochy
eecaf06e-d8aa-4f44-aeb5-a3902b463e7c
10dde17c-cc17-4655-a31d-95131b13e918
_Maniek_

@Ziemniak czy to na pewno o szczęście chodzi? A może jednak to ich kultura "mienia" wszystkiego gdzieś. Bo do mostów też szczęścia nie maja. Nie jakoś tak dawno runął im most w Genui. Brak szczęścia? A może jednak:

"Śledczy prokuratury i Gwardii Finansowej z Genui na 2000 stron akt śledztwa wykazali mnóstwo zaniedbań eksploatacyjnych, konserwacyjnych i nadzorczych wielu ludzi i podmiotów, które przyczyniły się do katastrofy budowlanej, sporządzili 69 aktów oskarżenia."

lagun

@Ziemniak Tak to jest jak się zapory buduje z ciasta do pitcy

John_polack

Czuję wpływ włoskiej mafii

Zaloguj się aby komentować

Jakby malo bylo przygod od samego poczatku mojej podrozy do Korei to zgadnijcie co sie stalo z moim bagazem. No nie dolecial. Mam go niby dostac jutro. Nie mialem sily ani checi isc na miasto i obkupic sie w nowe rzeczy, wiec robie sobie codziennie wieczorem pranie. No jedyne co to kupilem po drodze jedna pare skarpetek na stacji. Wiec stoje tak w pralni, w spodniach, bez majtek i w bluzie i czekam az sie wypierze 1 koszulka, para skarpetek i majtasy, zeby jutro powtorzyc te czynnosc.

Koledzy pytaja mnie czemu nie zostawiam rzeczy na statku, skoro i tak tutaj wracam. Ano dlatego, ze jak tylko je zostawie to przeniosa mnie na inny statek. Trust me. Ale fakt, moglbym w bagaz podreczny zabierac sobie koszulke, majty i skiety na jeden dzien chociaz.

Ciekawe bylo to, ze jeszcze zanim poszedlem w Seulu odebrac bagaz to zawineli mnie do biura imigracyjnego, gdzie spedzilem pol godziny zanim przyszla moja kolej. Jak juz poszedlem po bagaz i szybko ogarnalem, ze go nie ma to w lost & found juz mieli przygodowany formularz z moimi danymi.

I tak sie zyje na tej wsi.

#barteknamorzu #podroze
grv

Kiedyś w Mumbaju spędziłem ok 6 godzin w kolejce do pobrania odcisków palców na przylocie. W tym czasie bagaże ktoś zdjął z karuzeli i postawił na środku, przy wyjściu z terminala (publicznie dostępne dla wszystkich przylatujących). O dziwo, stały tam sobie bezpiecznie i nikt się nimi nie interesował. Jak po nie podeszliśmy, to ochroniarz kazał osobiście wsadzić do skanera “bo może tam być bomba” (przypomnę, przyleciały z Europy i stały tam kilka godzin na środku) 🤣

VonTrupka

cenne doświadczenie

nie byłeś ciekaw gdzie poleciał w ogóle twój bagaż?

wrzucaj jakiś lokalizator do bagażu głównego

Man_of_Gx

@bartek555 nawet za pińcet albo tysiąc lat nieustannego rozwoju cywilizacyjnego zostaną na świecie 2 grupy nie poddające się logice czystego rozumu: marynarze i stare baby w moherach.

I akurat marynarzom się nie dziwię.


Gx

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dziś w #piechurwedruje o małym sukcesie i dużym nieporozumieniu. Zachęcam do czytania i obserwowania mojego tagu
---------
Szczyty: Rysy, Trigan (Tatry)
Data: 20 lipca 2022 (środa)
Staty: 26km, 10h30, 1.850m przewyżyszeń

Na to wyjście ostrzyłem sobie zęby od dłuższego czasu, a powodów było kilka: raz, że z mojej rodziny najbliżej Rys zaszła tylko moja babcia, która ze względu na mgłę musiała niestety odpuścić zdobycie szczytu (doszła do Chatki pod Rysami, miala wtedy bodajże trochę ponad 70 lat); dwa, że był to kolejny wierzchołek należący do #koronagorpolski ; wreszcie trzy, najważniejsze, że kilka lat temu zostałem przez tę górę upokorzony, o czym kiedyś już pisałem.

Tym razem miało być inaczej - forma dopisywała, tamtego roku pochodziłem już w Tatrach na podobnym dystansie, a kilka dni wcześniej skoczyliśmy na trasę przygotowawczą na Modyń. Klarowała się idealna pogoda, więc wraz z bratem i koleżanką, która w rok zdobyła wszystkie szczyty z #koronagorpolski , zostawiając sobie najwyższy szczyt w Polsce na koniec, umówiliśmy się na wspólne wyjście.

Kilka dni wcześniej zarezerwowaliśmy przez internet miejsce parkingowe w Palenicy Białczańskiej, kupiliśmy bilety do TPN i zaczęliśmy się zastanawiać nad tym, którą opcję wejścia wybrać. Stanęło na wejściu z polskiej strony i zejściu słowacką. Tutaj bardzo istotna kwestia: koniecznie trzeba wykupić ubezpieczenie na wycieczki w Europie, nawet jeśli idzie się tylko wzdłuż granicy - w przypadku akcji ratunkowej HZS (słowacki TOPR) jej koszt pokrywa ratowany.

Na parking dojechaliśmy o 4:30, przebraliśmy buty, sprawdziliśmy czy mamy wszystko, co potrzebne, i ruszyliśmy na trasę. Mimo, że był środek lipca, było dość chłodno. Czekał na nas prawie 8 kilometrowy odcinek prowadzący asfaltową drogą, od czasu do czasu dający możliwość wejścia w las. Brat jak zwykle zasuwał tak, że ledwo można było za nim nadążyć. Byłem jednak nabuzowany energią i ekscytacją, więc jakoś mi się udawało. Koleżanka została trochę w tyle, ale znając jej możliwości z wcześniejszych wypadów nie martwiłem się tym wcale - kondycję miała niesamowitą i zazwyczaj to ona zostawiała w tyle mnie, często czekając na mnie dopiero na szczytach.

Minęliśmy Wodogrzmoty Mickiewicza i wśród pierwszych promieni słońca kontynuowaliśmy marsz. Nad polanami unosiła się delikatna mgiełka, niektóre szczyty otaczających gór kąpały się już w świetle dnia. Doszliśmy do Morskiego Oka, przy którym dołączyła do nas koleżanka, z którą poszedłem przybić pieczątki do książeczek. Wśród innych turystów, którzy również planowali tego dnia zdobycie Rys, zajęliśmy się smarowaniem kremem do opalania i jedzeniem. Miałem przygotowaną butelkę z izotonikiem i starałem się co jakiś czas z niej pić, poza częstym piciem wody - nie chciałem, żeby cokolwiek mnie zaskoczyło.

Staw wyglądał jak zwykle wspaniałe, odbijając w swojej tafli otulające go zbocza gór. Ruszyliśmy w dalszą drogę, kierując się na Czarny Staw. Przyjemny spacer wzdłuż brzegu wkrótce zmienił się we wspinaczkę po ostrym zboczy złożonym z dużych bloków skalnych. Ten krótki bądź co bądź odcinek jest dobrym testem kondycji i świetnie pokazuje, z czym przyjdzie zmierzyć się później. Na tym etapie znowu znaleźliśmy się z bratem z przodu i poczekaliśmy na moją znajomą dopiero przy samym stawie.

Nad głowami wisiał nam rogal księżyca, coraz mniej widoczny na błękitnym niebie. Po dłuższej chwili dołączyła do nas koleżanka, która jak się okazało poznała po drodze samotnie wędrującą dziewczynę i okazało się, że fajnie się dogadują. Gdy byliśmy już gotowi, ruszyliśmy w powiększonej ekipie wzdłuż Czarnego Stawu, który piękną barwą czystej wody cieszył oko. W oddali widać było już drobne sylwetki wspinających się ludzi, którzy z naszej odległości wyglądali jak małe robaczki. Wkrótce dołączyliśmy do tego korowodu, rozpoczynając wspinaczkę na szczyt.

Mimo wczesnej godziny i środka tygodnia turystów było mnóstwo. Na tym etapie nie tworzyły się jeszcze kolejki, ale w kilku węższych miejscach trzeba było odstać swoje. Brat już dawno zostawił mnie w tyle, więc szedłem sam, odpowiednim dla siebie tempem. Podejście było bardzo ciężkie i obciążające dla nóg - wysokie stopnie skalne angażowały zupełnie inne partie mięśni, niż w miarę płaskie beskidzkie ścieżki. Co jakiś czas piłem wodę, żeby uzupełnić to, co wypociłem. Samopoczucie miałem jednak świetne i kondycyjnie dawałem radę (co oczywiście nie znaczy, że nie dyszałem jak parowóz).

Po tym intensywnym kilometrze, w trakcie którego zdobyliśmy 400 metrów wysokości, znaleźliśmy się na Buli pod Rysami, przy której leżały jeszcze gdzieniegdzie placki śniegu. Dołączyłem do brata, który czekał już tam od dłuższego czasu i razem wypatrywaliśmy koleżanki. W końcu pojawiła się, idąc już nie z jedną, a z dwoma nowo poznanymi dziewczynami. Byłem pełny podziwu dla jej zdolności socjalizacyjnych, bo sam mam z tym ogromne problemy. Wspomniałem o tym z resztą, na co dostałem odpowiedź, że za szybko idziemy z bratem. Obróciłem to w żart i zbagatelizowałem, wspominając nasze poprzednie wędrówki.

Brat już się trochę niecierpliwił (po wypadzie miał mieć przed sobą jeszcze 4 godziny jazdy na Lubelszczyznę), więc ruszyliśmy dalej. Spod Buli trasa na szczyt prowadziła już tylko łańcuchami, które wzbudzały moją ekscytację. Zaczęliśmy się wspinać i niebawem całe podniecenie opadło - ludzi było tyle, że stworzyła się posuwająca się w ślimaczym tempie kolejka. Nie tak to sobie wyobrażałem, ale nie powiem też, że się tego nie spodziewałem, bo czytałem wcześniej o tym, co dzieje się w tym miejscu. Brat znów uzyskał solidną przewagę, więc szedłem sam. Łańcuchów nie trzeba było trzymać się w każdym miejscu, jednak stwierdziłem, że warto z nich skorzystać biorąc pod uwagę, że skala może być jednak śliska (północna ściana cierpi wszakże na brak nasłonecznienia).

Ekspozycja była spora, więc osoby cierpiące na lęk przestrzeni bądź wysokości mogłyby mieć na tym odcinku problem. Ja jednak dość szybko zacząłem się nudzić, tym bardziej, że co chwila trzeba było zatrzymać się, aby umożliwić zejście osobom, które na szczyt wspięły się wcześniej. W końcu dotarłem do miejsca, w którym trzeba było iść granią, mając po obu stronach przepaść. Trochę trwało, zanim udało się tamtędy przejść, bo cały czas trzeba było przypuszczać osoby schodzące, a gdy w końcu przyszła na mnie kolej poczułem, że nogi lekko mi wiotczeją. Trwało to jednak sekundę, także trzymając łańcuch przeszedłem to zwężenie i znalazłem się po drugiej stronie.

Nareszcie dotarłem na szczyt, zadowolony z siebie i z tego, że ostatecznie nie byłem jakoś specjalnie zmęczony. Ludzi była chmara, a wśród nich także jakieś smyki mające może 7 lat. Odnalazłem brata, który czekał na mnie już od jakiegoś czasu, lekko poirytowany, bo liczył na to, że o tej godzinie będziemy już schodzić (była 10:15). Koleżanka wraz z poznanymi dziewczynami przyszła dopiero po pół godzinie, więc opóźnienie względem jego planów jeszcze się zwiększało. Liczyłem jednak na to, że schodząc nadrobimy trochę czasu, bo wszyscy powinniśmy mieć w miarę podobne tempo.

Pokręciliśmy się jeszcze po szczycie, zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia, staraliśmy się chłonąć chwilę. Było fajnie, ale na moje gusta trochę zbyt skaliście, bo jednak lubię zieleń. Poszliśmy jeszcze na wyższą część Rys po słowackiej stronie i podjęliśmy decyzję o schodzeniu. Umówiliśmy się, że spotkamy się przy Chatce pod Rysami, do której wraz z bratem ruszyliśmy od razu. Była już godzina 11:30.

Zejście prowadziło po skalistej drodze pełnej ogromnych głazów. Szło się po tym beznadziejnie, bo każdy kamień ustawiony był w inną stronę i kilka razy mało brakowało, żebym zwichnął sobie kostkę. Widoki jednak rekompensowały niewygody schodzenia - zdecydowanie czuć było przestrzeń (czego nie można powiedzieć o intymności, bo turystów były krocie). Doszliśmy do Chatki, w której przybiłem kolejną pieczątkę do #koronagorpolski i wypatrywaliśmy dziewczyn, które, jak nam się wydawało, były niedaleko od nas. Zanim jednak przyszły minęło kolejne 45 minut i mojego brata zaczął trafiać już szlag. Zdecydował, że zejdzie sam i będzie łapał stopa po słowackiej stronie, żeby szybciej dojechać na parking w Palenicy. W oryginalnym planie miał nas odebrać partner koleżanki, dlatego wiedząc, że ma z kim schodzić, i że będzie miała pewną podwózkę, postanowiłem dołączyć do brata, żeby nie szedł sam. Poinformowaliśmy o tym dziewczyny i ruszyliśmy w drogę.

Niebawem dotarliśmy do miejsca, w którym znajdowały się drabinki i łańcuchy w ilości większej, niż się spodziewałem. Nie sprawiały jednak trudności i czuję, że dużo gorzej schodziłoby się od strony polskiej. Słońce grzało mocno, gdy między olbrzymimi odłamkami skalnymi mijaliśmy Žabie pleso (czyli Wielki Żabi Staw; będę jednak starać się używać nazewnictwa słowackiego). Droga nie poprawiła się i komfort schodzenia po dużych kamieniach był nikły. Dodatkowo zaczęły mi się odzywać kolana, jednak starałem się to ignorować i dotrzymywać kroku pędzącemu bratu.

Dotarliśmy w końcu nad Žabí potok, od którego droga już łagodniała. Zrobiło się także bardziej zielono i mniej surowo. Potok płynął wartko i wesoło, w kilku miejscach przecinając szlak. Po jakimś czasie kamienista ścieżka zmieniła się w klasyczną leśną dróżkę, co było dla nóg miłą i oczekiwaną odmianą. Po drodze mijaliśmy ludzi wnoszących na drewnianych stelażach kegi do Chatki pod Rysami. Nie wiem jak ci ludzie byli w stanie to robić: stelaż nie wyglądał na wygodny, na pewno nie był lekki, a dodatkowo upał robił się konkretny.

Dość szybko dotarliśmy do schroniska znajdującego się przy Popradské pleso. Podczas króciutkiej przerwy przybiłem pieczątkę, po czym zielonym szlakiem pomaszerowaliśmy na Trigan, który znajdował się na trasie. Las, którym szliśmy, bardzo mi się podobał - był gęsty, wysoki i pachniał cudownie. Pomiędzy koronami drzew migały od czasu do czasu wierzchołki otaczających go szczytów.

Z Trigana zeszliśmy do naszego ostatecznego celu, którym było Štrbské pleso. Jest to miejsce typowo turystyczne, obfitujące w hotele, restauracje oraz wątpliwej jakości rzeźby z drewna. Staw okala ścieżka i widok z niej był akurat niczego sobie - można było zobaczyć zarówno Rysy, jak i olbrzymią skocznię narciarską.

Zaczęliśmy szukać jakiegoś połączenia z Palenicą, albo w ogóle z Polską, ale niestety los nam nie sprzyjał - trafiliśmy w okienko kompletnego bezruchu. W akcie desperacji zaczęliśmy chodzić po okolicznych sklepach prosząc o jakiś kawałek kartonu i pisak, żeby ułatwić sobie złapanie stopa. Ustawiliśmy się przy wyjeździe z parkingów i, z kciukami w górze, liczyliśmy na łut szczęścia. Niestety tu również ponieśliśmy fiasko, bo na około 30 mijających nas samochodów zatrzymał się tylko jeden, a jego kierowca poinformował nas, że co prawda jedzie gdzie indziej, ale życzy nam szczęścia.

Staliśmy tak ponad godzinę i cały plan, żeby wrócić szybciej, spalił na panewce. Wtedy dostrzegłem znajome mi auto i kierowcę, którym był partner koleżanki. Podeszliśmy szczęśliwi, że jednak uda nam się wrócić. Kolega wpuścił nas do środka i pojechaliśmy po dziewczyny, które jak się okazało miały niedługo schodzić z niebieskiego szlaku znajdującego się kilka kilometrów dalej. Początkowo gadka jakoś dziwnie się nie kleiła, co trochę mnie zastanawiało, ale potem się rozkręciliśmy. W końcu zobaczyliśmy dziewczyny, które weszły do samochodu - i wtedy się zaczęło.

Okazało się, że moja koleżanka poczuła się przez nas opuszczona, a wręcz porzucona, o czym mówiła zupełnie bez żartu swojemu partnerowi. Zrobiło mi się gorąco, bo dopiero wtedy dotarło do mnie, że wszystkie założenia i ustalenia, które miałem w głowie i wydawały mi się oczywiste oraz jasne dla niej, w ogóle nie zyskały u niej potwierdzenia. Atmosfera była gęsta, próbowałem jakoś ją rozluźnić, ale szło to marnie. Dojechaliśmy na parking w Palenicy i pożegnaliśmy się, po czym już osobno pojechaliśmy w stronę Krakowa.

Jest takie fajne powiedzenie po angielsku: "When you ASSUME, you make ASS of U and ME". Nie porozumieliśmy się przed rozpoczęciem wyprawy i każde z nas wychodziło z innym zestawem założeń. Mój brat, że ekipa, w której idzie, ma super kondycję i uda się szybko zrobić trasę tak, żeby nie musiał później jechać kilku godzin na Lubelszczyznę w nocy. Moja koleżanka, że skoro idziemy razem, to trzymamy się razem, zwłaszcza, że, jak się okazało, nie czuła się jeszcze pewnie w górach, a tym bardziej w Tatrach. Wreszcie ja, że koleżanka ma po prostu świetną kondycję i zwyczajnie sobie poradzi, a pokonywanie szlaku osobno, gdy każdy idzie swoim tempem, jest dla niej ok, bo tak wyglądały moje dotychczasowe z nią wyprawy, gdy zostawałem z tyłu. Lekcja, jaką wyniosłem z tej historii, jest taka, żeby przy podobnych eskapadach ustalić wcześniej zasady, jak będzie wyglądać droga, żeby później nikt nie czuł się niemiło zaskoczony. Tyczy się to zwłaszcza grup, w których nie wszyscy wzajemnie się znają.

Co się zaś tyczy samej trasy, to gorąco ją polecam i uważam, że była ciekawa, malownicza, ale też trudna i jednak męcząca. Idąc na Rysy trzeba się liczyć z tym, że nawet w środku tygodnia i o wczesnej porze ludzi na szlaku będzie pełno - szczyt ten jest jakby na to nie patrzeć najczęściej odwiedzanym w Tatrach. Należy mieć też na uwadze, że przy łańcuchach tworzą się kolejki, ale nie oznacza to, że przestaje być tam niebezpiecznie. Na tym odcinku dobrze mieć ze sobą kask, bo wystarczy strącony przez kogoś kamień, aby fajna wycieczka zakończyła się tragedią. Natomiast dla tych, którzy chcą iść na ciekawy szczyt z łańcuchami, ale nie zależy im, by był to najwyższy szczyt w Polsce, polecam Świnicę z wejściem z D5S.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wycieczka #wedrujzhejto #fotografia #tatry
5a2c12cb-7d3f-4d40-bc09-88011be5bc8f
67abed02-aaa3-402b-a31f-82973ebff756
91cb9672-06b9-4ecb-8be0-be4a12fdafa3
e5db69dc-94f4-4a72-9c2f-0441b831e653
4b096b39-5d31-4d14-b4da-4913730a01a9
sireplama

Koleżanka to nie palaczka aby? Byłem ostatnio na wycieczce z dwoma pałeczkami i półtorakilometrowy, płaski odcinek w mieście zrobiliśmy w półtorej godziny z 6 przerwami na fajeczkę i zakupy w lokalnym sklepie, bo "fajeczki się skończyły"... W którymś momencie chciałem znieść jajo, wysiedzieć je, wychować jak własne i wysłać na studia...


#hejtnapalaczy

sireplama

O, kwa! Ten tragarz to jakiś robot z Boston chyba...

Joterini

Na Rysy to tylko nocą chodzę, ale serdecznie polecam Miegusze, generalnie przełęcz pod chłopkiem i stamtąd leciutki poza szlak. Pustki i tylko obserwujesz kolejki idące na Rysy.

Zaloguj się aby komentować



Patryk Biegański | Travel Photography
Lighthouse • Rubjerg Knude Fyr, Denmark
https://www.instagram.com/p/CvCPq-Do1VO/

Jego instagram:
https://www.instagram.com/patrykbieganski/

#dania #podroze #fotografia #niefotografia
Yansen

Niestety już 9 lat temu przewidzieli, że jak to może się skończyć


https://www.youtube.com/watch?v=f2picMQC-9E

Zaloguj się aby komentować

Myslalem, ze bede lecial w srodku, mimo ze prosilem o miejsce od korytarza, a jednak chyba bedzie ok, bo z tego co widze to w moim rzedzie miejsce srodkowe jest od korytarza ❤️ czyli pani z okienka jednak nie jest kurwa tylko cacy.

Pozdrawiam z Istambulu.
#podroze
3827fad2-93e7-4100-9087-fcbbfada97ad
NiebieskiSzpadelNihilizmu

Z jednej strony fajnie, ale z drugiej trochę zbyt blisko kibla...

cebulaZrosolu

@NiebieskiSzpadelNihilizmu to nie Ryanair, tam są pewnie lepsze rozrywki niż wizyta w kiblu, nie to co na locie trwającym godzinę, że trzeba 3 razy do kibla pójść :)

bartek555

@NiebieskiSzpadelNihilizmu z jednej strony tak, z drugiej strony w trakcie takiego lotu po zjedzeniu wszyscy spia i dopiero pozniej sie uruchamiaja do srania. Zreszta ja sluchawki z noise cancelling albo stopery w uszy i gituwa. No i tutaj ten kibel nie jest bezposrednio za fotelami.

starszy_mechanik

Spoko miejsce, przy kiblach zawsze więcej wolnej przestrzeni żeby nogi rozprostować i krążenie poprawić

bartek555

@cebulaZrosolu @starszy_mechanik @NiebieskiSzpadelNihilizmu cudo

b38c3538-85f0-48c2-b1de-d94d93b2d8c2

Zaloguj się aby komentować

Jak to jest, że entuzjaści driftu, wrc, kjs, demolition derby, żużlu, wyścigów, a nawet narciarze, rolkarze i deskorolkarze potrafią jechać na tor, a cyklonauci MUSZOM TU I TERAZ uprawiać swój sport wyczynowy na publicznych drogach, nierzadko blokując ruch na skrzyżowaniach BO PELETON PRZECIEŻ
Śmieszny argument patrząc na to, że 15 rowerów to jest maks dozwolone przez prawo. Tak samo jak prawo nie pozwala na wjazd rowerom na drugi z zakazem ruchu dla rowerów, albo tirom na drogi o dopuszczalnej dmc 2.5t.

A słyszeliście kiedyś, żeby deskorolkarz narzekał, że ma za twarde kółka i po kostce brukowej się nie da jechać, no ja też nie. A mają takie maciupkie kółeczka z twardego plastiku i bez żadnej amortyzacji.

Oczywiście wpis nie jest o wszystkich kolarzach, bo jest cała rzesza takich, co zamiast krzyczeć w internecie i na żywo jak to oni są uciskani, to poświęcają kwadrans na ustalenie takiej trasy, żeby nie stwarzać zagrożenia dla siebie i innych, a przy okazji pozwiedzać okolice bliższe i dalsze
#szosa
#rower #samochody #neuropa #polska #ciekawostki #podroze
1804738e-0158-46b6-b766-6c21b7370a55
szczekoscisk

Ci szosowi pedalarze mają też swoich upośledzonych odpowiedników na chodnikach/drogach rowerowych. Nie wiem czy oni zrobili sobie jakąś dyscybilne z dynamiczej jazdy slalomem między pieszymi. A innych normalnych rowerzystow uważają za zło konieczne. O ich upośledzeniu świadczy fakt jak lądują się na przejazdy dla rowerów, jak jakieś sarny co mają zaraz zginąć pod kołami.

cyber_biker

@Felonious_Gru Oczywiście ani słowa o upośledzonej infrastrukturze rowerowej lub jej braku (° ͜ʖ °)

Felonious_Gru

@cyber_biker @ZmiksowanaFretka ale że jak nie ma drogi dostosowanej pod tira to mogę jechać pod zakaz?

dziedzicpruski

a przy okazji pozwiedzać okolice bliższe i dalsze

@Felonious_Gru W tego rodzaju aktywności nie widzą wiele więcej niż asfalt pod przednim kołem. Łeb zwieszony w dół i do przodu. Jakie zwiedzanie?

Zaloguj się aby komentować

This time again. Nie zdazylem wyjechac z domu, a juz mi anulowali loty i 2x zmienili, a finalnie wyszlo pol godziny roznicy od oryginalu. Szkoda, ze anulowali pierwsze polaczenie, bo skorzystalbym ze zlotej karty KLM i troche podbil swoje punkty, bo od czasu przeprowadzki do korei nie latam KLM. Teraz glownie turkish, moze tez zaraz jakies profity wbije. Lubie miec priorytetowe check iny i boarding.

Aha no i mam swietne miejsce w srodku na 10h lotu. Chuj mi w krzyz.
#podroze #barteknamorzu
4e454c06-d54d-4046-a172-07ef8f9c69a9
wonsz

@bartek555 ja zawsze czekam do ostatniej chwili, żeby nie siedzieć pół godziny w samolocie, wejść jak już wszyscy kabinowe powkładają gdzie trzeba i po prostu idziesz, zajmujesz miejsce i zaraz tańce stewardess i kołowanie. A jak to jest środek dnia latem to stanie na płycie lotniska albo czekanie na wszystkich pozostałych aż wejdą to dramat.

bartek555

@wonsz jak nie mam priorytetu to tez sie nie spiesze. A jak mam to ide pierwszy, siadam i odlaczam sie od swiata. Czasami zasypiam zanim zdaza zamknac drzwi 😄

Mr.Mars

@bartek555 Nie narzekaj. Popatrz po hali. Będziesz jedynym pasażerem w samolocie.

bartek555

@Mr.Mars berlin-istambul to lot krajowy, wiec zazwyczaj zapchany 😄

festiwal_otwartego_parasola

@bartek555 serwują kebaby na pokładzie?

jarezz

@bartek555 za miejsce w środku to wyrazy współczucia. Leciałem tak do Nairobi i to była masakra.

bartek555

@jarezz wpadam, przejmuje oba podlokietniki i niech ktos fiknie 😄

vredo

@bartek555 Ile ty się chłopie nalatasz żeby se łódką popływać. Dej pan spokój.

Zaloguj się aby komentować

Następna